Szpitalny Oddział Ratunkowy w Kutnie

(1.50)

Dodaj opinię

Firma nie otrzymała jeszcze żadnego certyfikatu jakości obsługi.

Firma nie korzysta z możliwości odpowiadania swoim klientom.

Firma nie jest aktywnym uczestnikiem Polskiego Programu Jakości Obsługi.

Opinie (1 z 1)

Na SOR trafiłem,...
Na SOR trafiłem, kiedy miałem pęknięcie śródstopia. Niestety nikt, poza osobą mi towarzyszącą mi nie pomagał. Czekałem prawie dwie godziny, aż w końcu trafię do lekarza, chociaż noga puchła i bolała. Oczywiście nie było wózka, więc do gabinetu musiałem dotrzeć samodzielnie. Lekarz próbował być miły, jednak koniec końców zaczął obśmiewać moje bolesne pęknięcie. Zrobili mi rentgen, na który musiałem pójść (dalej nie było wózka). i sam musiałem wejść na maszynę, na której wykonywany był rentgen i ułożyć nogę w takiej pozycji, że ból był jeszcze większy. Ostatecznie lekarz zdecydował o założeniu szyny gipsowej. W końcu znalazł się wózek - nie miałem kul więc jakoś musiałem dotrzeć do samochodu. Masakra.

zarejestrowany-uzytkownik

17.05.2012

Placówka

Kutno, Kościuszki

Nie zgadzam się (0)

Szpitalny Oddział Ratunkowy w Kutnie

Jesteś właścicielem tego miejsca?

Poinformuj nas i przejmij zarządzenie wizytówką tej firmy.

Firma nie jest uczestnikiem
Polskiego Programu
Jakości Obsługi
Zobacz więcej

Czy te firmy wypadają lepiej niż Szpitalny Oddział Ratunkowy w Kutnie?

Zgadzasz się z ostatnią opinią na temat firmy?

Na SOR trafiłem,...
Na SOR trafiłem, kiedy miałem pęknięcie śródstopia. Niestety nikt, poza osobą mi towarzyszącą mi nie pomagał. Czekałem prawie dwie godziny, aż w końcu trafię do lekarza, chociaż noga puchła i bolała. Oczywiście nie było wózka, więc do gabinetu musiałem dotrzeć samodzielnie. Lekarz próbował być miły, jednak koniec końców zaczął obśmiewać moje bolesne pęknięcie. Zrobili mi rentgen, na który musiałem pójść (dalej nie było wózka). i sam musiałem wejść na maszynę, na której wykonywany był rentgen i ułożyć nogę w takiej pozycji, że ból był jeszcze większy. Ostatecznie lekarz zdecydował o założeniu szyny gipsowej. W końcu znalazł się wózek - nie miałem kul więc jakoś musiałem dotrzeć do samochodu. Masakra.