Pogotowie Ratunkowe w Olsztynku

(1.00)

Dodaj opinię

Firma nie otrzymała jeszcze żadnego certyfikatu jakości obsługi.

Firma nie korzysta z możliwości odpowiadania swoim klientom.

Firma nie jest aktywnym uczestnikiem Polskiego Programu Jakości Obsługi.

Opinie (1 z 1)

Ile można czekać...
Ile można czekać na przyjazd Pogotowia Ratunkowego? Człowiek cierpi, leży na podłodze, bo jest zamroczony z bólu, a pani dyspozytorka mówi, że Pogotowie zaraz przyjedzie. Pierwszy telefon był parę minut po godzinie 6 rano, drugi telefon około 6.30, a Pogotowie przyjechało przed 7. Panowie ratownicy dali zastrzyki przeciwbólowe, ale stwierdzili, że chyba nie ma sensu rozkładać noszy i kazali zamroczonemu człowiekowi iść do samochodu. Na pogotowiu pani pielęgniarka podłączyła w kroplówce środki przeciwbólowe i dała pacjentowi czopka, żeby sobie sam włożył. To ona nie potrafi, czy się brzydzi męskiego tyłka? Kiedy ja się pojawiłam i oznajmiłam, że chce się zobaczyć z pacjentem, pani pielęgniarka była oburzona. Wyraziła zgodę, ale zabroniła męczyć pacjenta. Męczyć? Dziwne. Pacjent zwijał się z bólu, leżał zwinięty w kłębek i wymiotował na podłogę, a pani pielęgniarka rzucała w te brudne miejsca jakąś watę czy coś w tym stylu. W końcu kazano pacjentowi iść zwymiotować w łazience, która była oddalona o paręnaście metrów. Pacjent leżał już parę minut pod kroplówką, ale ona nie dawała efektu, bo ból utrzymywał się nadal. Zawołałam panią pielęgniarkę, zapytałam czy może podejść do pacjenta. Na co usłyszałam pytanie: "A czy to coś ważnego?" Nie, chcemy posiedzieć przy kawce i pogadać o pogodzie! W końcu zostałam wyproszona z gabinetu zabiegowego, bo pani pielęgniarka stwierdziła, że będę przeszkadzać pacjentom, którzy będą mieli inhalację. Spędziłam na korytarzu około czterech godzin i przez ten czas nikt nie raczył mnie poinformować, co się do cholery dzieje z moim Mężczyzną. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam panią pielęgniarkę (kiedy wyszła na korytarz), czy w zabiegowym są nadal pacjenci, czy może mogłabym wejść. Owa pani spojrzała na mnie, jak na kretynkę i oznajmiła: "taaak, są leżący". Dziwne, żeby w zabiegowym sobie siedzieli, to chyba normalne, że leżą. W Olsztynku powinien być zakaz nagłych chorób, które dopadają człowieka ot tak. Chyba, że ja akurat trafiłam na złą ekipę. Ten dzień na pogotowiu był straszny, wszystko było fatalne!!!

zarejestrowany-uzytkownik

23.06.2010

Placówka

Olsztynek, Chopina 11

Nie zgadzam się (25)

Pogotowie Ratunkowe w Olsztynku

Jesteś właścicielem tego miejsca?

Poinformuj nas i przejmij zarządzenie wizytówką tej firmy.

Firma nie jest uczestnikiem
Polskiego Programu
Jakości Obsługi
Zobacz więcej

Czy te firmy wypadają lepiej niż Pogotowie Ratunkowe w Olsztynku?

Zgadzasz się z ostatnią opinią na temat firmy?

Ile można czekać...
Ile można czekać na przyjazd Pogotowia Ratunkowego? Człowiek cierpi, leży na podłodze, bo jest zamroczony z bólu, a pani dyspozytorka mówi, że Pogotowie zaraz przyjedzie. Pierwszy telefon był parę minut po godzinie 6 rano, drugi telefon około 6.30, a Pogotowie przyjechało przed 7. Panowie ratownicy dali zastrzyki przeciwbólowe, ale stwierdzili, że chyba nie ma sensu rozkładać noszy i kazali zamroczonemu człowiekowi iść do samochodu. Na pogotowiu pani pielęgniarka podłączyła w kroplówce środki przeciwbólowe i dała pacjentowi czopka, żeby sobie sam włożył. To ona nie potrafi, czy się brzydzi męskiego tyłka? Kiedy ja się pojawiłam i oznajmiłam, że chce się zobaczyć z pacjentem, pani pielęgniarka była oburzona. Wyraziła zgodę, ale zabroniła męczyć pacjenta. Męczyć? Dziwne. Pacjent zwijał się z bólu, leżał zwinięty w kłębek i wymiotował na podłogę, a pani pielęgniarka rzucała w te brudne miejsca jakąś watę czy coś w tym stylu. W końcu kazano pacjentowi iść zwymiotować w łazience, która była oddalona o paręnaście metrów. Pacjent leżał już parę minut pod kroplówką, ale ona nie dawała efektu, bo ból utrzymywał się nadal. Zawołałam panią pielęgniarkę, zapytałam czy może podejść do pacjenta. Na co usłyszałam pytanie: "A czy to coś ważnego?" Nie, chcemy posiedzieć przy kawce i pogadać o pogodzie! W końcu zostałam wyproszona z gabinetu zabiegowego, bo pani pielęgniarka stwierdziła, że będę przeszkadzać pacjentom, którzy będą mieli inhalację. Spędziłam na korytarzu około czterech godzin i przez ten czas nikt nie raczył mnie poinformować, co się do cholery dzieje z moim Mężczyzną. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam panią pielęgniarkę (kiedy wyszła na korytarz), czy w zabiegowym są nadal pacjenci, czy może mogłabym wejść. Owa pani spojrzała na mnie, jak na kretynkę i oznajmiła: "taaak, są leżący". Dziwne, żeby w zabiegowym sobie siedzieli, to chyba normalne, że leżą. W Olsztynku powinien być zakaz nagłych chorób, które dopadają człowieka ot tak. Chyba, że ja akurat trafiłam na złą ekipę. Ten dzień na pogotowiu był straszny, wszystko było fatalne!!!