U Basi

(4.00)

Dodaj opinię

Firma nie otrzymała jeszcze żadnego certyfikatu jakości obsługi.

Firma nie korzysta z możliwości odpowiadania swoim klientom.

Firma nie jest aktywnym uczestnikiem Polskiego Programu Jakości Obsługi.

Opinie (1 z 1)

By zwilżyć gardziołko...
By zwilżyć gardziołko wchodzę do pierwszego mijanego sklepu spożywczego. Jest on położony nieco na uboczu w głębi osiedla „Witolin” , w narożnym lokalu na parterze bloku wielo mieszkalnego wybudowanego niedawno. Prosta nazwa u Basi i jeszcze jedna sklepy po drodze, wskazujące że jak to obecnie jest sklepik ten należy do sieci. Wchodzę i zaskakuje mnie nieco iż nie jest on sklepem samoobsługowym a n całej długości i bokach jest on obstawiony ladą. Tak niespodzianka nieco mnie dekoncentruje. Nie przyzwyczajona do takiej formy sprzedaży, gdzie nie mogę podejść do regału. Ratuje mnie uśmiechnięta sprzedawczyni, która mnie nakierowuje gdzie mogę zobaczyć napoje. Wymienia ich nazwy i ceny, przechodzimy na początek sklepu, przy drzwiach. Pani z jednej strony ja drugiej. Decyduję się na energetyczną nowość która zresztą jest promowana na stojącym tekturowym panelu-plakacie zaraz za wejściem na lewo od niego przy zaokrąglonej na boku narażanej szafce na której stoją ogórki w wiaderku. Przy płaceniu nie ma problemu. Dostaję paragon. I do widzenia. I choć nie prędko tu ponownie zawitam to do sklepu nie mam zastrzeżeń . Obawiam się jednak iż na bardziej konkretne zakupy jego asortyment jest więcej niż skromny a ceny nie najniższe. Dla mieszkańców pobliskiego osiedla i pracowników z budynku biurowo-mieszkalnego zapewne i takie małe i niepozorne sklepiki mają rację bytu.

zarejestrowany-uzytkownik

07.05.2011

Placówka

Warszawa, Komorska 5/9

Nie zgadzam się (1)

U Basi

Jesteś właścicielem tego miejsca?

Poinformuj nas i przejmij zarządzenie wizytówką tej firmy.

Firma nie jest uczestnikiem
Polskiego Programu
Jakości Obsługi
Zobacz więcej

Czy te firmy wypadają lepiej niż U Basi?

Zgadzasz się z ostatnią opinią na temat firmy?

By zwilżyć gardziołko...
By zwilżyć gardziołko wchodzę do pierwszego mijanego sklepu spożywczego. Jest on położony nieco na uboczu w głębi osiedla „Witolin” , w narożnym lokalu na parterze bloku wielo mieszkalnego wybudowanego niedawno. Prosta nazwa u Basi i jeszcze jedna sklepy po drodze, wskazujące że jak to obecnie jest sklepik ten należy do sieci. Wchodzę i zaskakuje mnie nieco iż nie jest on sklepem samoobsługowym a n całej długości i bokach jest on obstawiony ladą. Tak niespodzianka nieco mnie dekoncentruje. Nie przyzwyczajona do takiej formy sprzedaży, gdzie nie mogę podejść do regału. Ratuje mnie uśmiechnięta sprzedawczyni, która mnie nakierowuje gdzie mogę zobaczyć napoje. Wymienia ich nazwy i ceny, przechodzimy na początek sklepu, przy drzwiach. Pani z jednej strony ja drugiej. Decyduję się na energetyczną nowość która zresztą jest promowana na stojącym tekturowym panelu-plakacie zaraz za wejściem na lewo od niego przy zaokrąglonej na boku narażanej szafce na której stoją ogórki w wiaderku. Przy płaceniu nie ma problemu. Dostaję paragon. I do widzenia. I choć nie prędko tu ponownie zawitam to do sklepu nie mam zastrzeżeń . Obawiam się jednak iż na bardziej konkretne zakupy jego asortyment jest więcej niż skromny a ceny nie najniższe. Dla mieszkańców pobliskiego osiedla i pracowników z budynku biurowo-mieszkalnego zapewne i takie małe i niepozorne sklepiki mają rację bytu.