Antolka

(0.50)

Dodaj opinię

Firma nie otrzymała jeszcze żadnego certyfikatu jakości obsługi.

Firma nie korzysta z możliwości odpowiadania swoim klientom.

Firma nie jest aktywnym uczestnikiem Polskiego Programu Jakości Obsługi.

Opinie (1 z 1)

Do karczmy Antolka...
Do karczmy Antolka zajechaliśmy w 5 osób, wracając z pięciodniowej wyprawy trekkingowej w góry. Podróż była okropnie męcząca przez korki na ulicach, ale również ze względu na długość trasy, jaką mieliśmy do pokonania. Jechaliśmy do Białegostoku i chcieliśmy się konkretnie pożywić w przyzwoitym miejscu. Znajomi byli zadowoleni po wizycie rok temu w tym miejscu (przy takiej samej okazji), więc stwierdziliśmy, że nie będziemy dużo szukać. Parking bardzo duży, reklama ładna i widoczna, wygląd restauracji zachęcał do zajrzenia do niej, więc się wiele nie zastanawiając zatrzymaliśmy się przy Antolce. Co do wyglądu restauracji - nie można się przyczepić do nawet najdrobniejszych szczegółów. Jest to restauracja/karczma bardzo klimatyczna, z wyposażeniem starodawnym, bibeloty na ścianach bardzo ciekawe. Wnętrze jest podzielone na dwie przestronne sale, w pierwszej stoją duże stylowe stoły, a przy nich ławy. Wszystko wygląda jak pomieszczenie myśliwskie z porożami dzikich zwierząt. Sufit zrobiony ozdobnie z drewna i żyrandole również są majestatyczne. Wygląd na prawdę jest rewelacyjny. Jednak przyćmiewa go jakość obsługi, która jest porażająca. Zachowanie personelu też pozostawia dużo do życzenia. Pierwszą sprawą jaka rzuciła mi się w oczy (i pozostałym znajomym również) był czas oczekiwania na złożenie zamówienia. Czekaliśmy z dobre 10-15 minut. Przy kasie też nikogo nie było, bo pani przy kasie zajmuje się również obsługa klientów na sali. Cały obiekt obsługiwały dwie osoby, które nie zwracały uwagi na to, który z gości przyjechał pierwszy i tak zostaliśmy obsłużeniu później niż państwo, którzy weszli do Antolki po nas. Średnie to i zniechęcające, ale to nie wszystko. Po złożeniu zamówienia na 5 obiadów, parę soków i piwo i odczekaniu kilkunastu dobrych minut na posiłek, widziałam z jaką paniką pani tam pracująca obsługiwała klientów. W tak "dostojnym" miejscu właściciel powinien zwrócić uwagę, że w sezonie może być więcej klientów i obsługa może się nie wyrabiać. Zjedliśmy posiłek i już w miarę usatysfakcjonowani poprosiliśmy o rachunek. Pani przyniosła paragon i tu doznaliśmy następnego zaskoczenia, bo ziemniaki, które zamówiliśmy (po 2,5 zł) kosztowały nas 5zł za porcję (!). W menu cena za ziemniaki gotowane jest podana 2,50 zł. Więc w celu wyjaśnienia sytuacji poszłam do kasy. Spytałam się panią dlaczego jest zmiana ceny o 100%? Zamawialiśmy tańszy posiłek (co prawda niewiele tańszy, ale o czymś świadczy takie podejście do klienta) i na paragonie się to nie zgadza. Usłyszałam odpowiedź, że ziemniaki są młode i kosztują więcej. Więc zadałam pytanie: dlaczego tej informacji nie ma w menu? Pani odpowiedziała, że standardowo to cena jest taka jak w menu, ale w sklepie były młode ziemniaki, które są droższe i automatycznie cena za posiłek staje się droższa. (!) Tego było już wystarczająco dość. Spytałam się, czy w takim razie za niedoinformowanie nas dostaniemy jakiś rabat. Pani powiedziała, że nie ma właściciela i nie jest do tego uprawniona. Ok, rozumiem, że szef może być wredny i ucinać im z pensji za każdy udzielony rabat. Ale chyba coś tu jest nie tak. Od takich "ziemniaczków" się zaczyna, ciekawa jestem ilu klientów nie zauważyło zmiany cen? Wyszliśmy lekko zadowoleni, że zjedliśmy posiłek przed 300klimoetrową trasą, ale do cna zirytowani jakością obsługi, oszustwem jakiego się tam dopuszczają (bo jak to inaczej nazwać?) i tym, że jeszcze taka długa droga przed nami. Tragedia. Przecież nie byłoby żadnego problemu, gdyby pani nas przed złożeniem zamówienia poinformowała, że ziemniaki są droższe z takiego i takiego powodu. Zamówilibyśmy np. frytki, które były w takiej samej cenie (tj. 5zł). Dlatego uważam, że było to oszustwo. Zjedliśmy posiłek, który w menu kosztował mniej, za cenę nieco wyższą - i musieliśmy zapłacić, bo go niestety zjedliśmy! Jedzenie, z tego co mówili znajomi też się bardzo popsuło. Dla porównania rok wcześniej w Antolce serwowali placek węgierski, który prawie nie mieścił się na talerz, polany był sosem i ponoć był wyśmienity. Znajomy zamówił polecany placek i otrzymał dwa placuszki, wielkości dłoni małego dziecka i łyżkę sosu zaserwowaną obok. Nie wyglądało to zachęcająco, a i ponoć nie smakowało urzekająco. Coś się chyba psuje w restauracji przy ulicy. Sądzę, że właściciel poczuł smak pieniążków i okroił porcje serwowanych posiłków, a nawet zwiększył ceny, nie zmieniając tych informacji w menu (aż sama myśl się nasuwa, że zrobił to z wyrachowania). Więcej tam się nie pojawimy, a i nie polecam miejsca przejeżdżającym turystom. Obsługa niedoinformowana, wolna, niekompetentna, mimo tego, że miła, jedzenie ok, ale jak w każdej restauracji (można zjeść taniej i zdecydowanie smaczniej), asortyment okrojony, drogi. Nie polecam, chyba, że ktoś chce w ciekawym miejscu wypić piwo - tylko tyle.

osti.ata

30.07.2011

Placówka

Książ Wielki, Antolka 21A

Nie zgadzam się (6)

Antolka

Jesteś właścicielem tego miejsca?

Poinformuj nas i przejmij zarządzenie wizytówką tej firmy.

Firma nie jest uczestnikiem
Polskiego Programu
Jakości Obsługi
Zobacz więcej

Czy te firmy wypadają lepiej niż Antolka?

Zgadzasz się z ostatnią opinią na temat firmy?

Do karczmy Antolka...
Do karczmy Antolka zajechaliśmy w 5 osób, wracając z pięciodniowej wyprawy trekkingowej w góry. Podróż była okropnie męcząca przez korki na ulicach, ale również ze względu na długość trasy, jaką mieliśmy do pokonania. Jechaliśmy do Białegostoku i chcieliśmy się konkretnie pożywić w przyzwoitym miejscu. Znajomi byli zadowoleni po wizycie rok temu w tym miejscu (przy takiej samej okazji), więc stwierdziliśmy, że nie będziemy dużo szukać. Parking bardzo duży, reklama ładna i widoczna, wygląd restauracji zachęcał do zajrzenia do niej, więc się wiele nie zastanawiając zatrzymaliśmy się przy Antolce. Co do wyglądu restauracji - nie można się przyczepić do nawet najdrobniejszych szczegółów. Jest to restauracja/karczma bardzo klimatyczna, z wyposażeniem starodawnym, bibeloty na ścianach bardzo ciekawe. Wnętrze jest podzielone na dwie przestronne sale, w pierwszej stoją duże stylowe stoły, a przy nich ławy. Wszystko wygląda jak pomieszczenie myśliwskie z porożami dzikich zwierząt. Sufit zrobiony ozdobnie z drewna i żyrandole również są majestatyczne. Wygląd na prawdę jest rewelacyjny. Jednak przyćmiewa go jakość obsługi, która jest porażająca. Zachowanie personelu też pozostawia dużo do życzenia. Pierwszą sprawą jaka rzuciła mi się w oczy (i pozostałym znajomym również) był czas oczekiwania na złożenie zamówienia. Czekaliśmy z dobre 10-15 minut. Przy kasie też nikogo nie było, bo pani przy kasie zajmuje się również obsługa klientów na sali. Cały obiekt obsługiwały dwie osoby, które nie zwracały uwagi na to, który z gości przyjechał pierwszy i tak zostaliśmy obsłużeniu później niż państwo, którzy weszli do Antolki po nas. Średnie to i zniechęcające, ale to nie wszystko. Po złożeniu zamówienia na 5 obiadów, parę soków i piwo i odczekaniu kilkunastu dobrych minut na posiłek, widziałam z jaką paniką pani tam pracująca obsługiwała klientów. W tak "dostojnym" miejscu właściciel powinien zwrócić uwagę, że w sezonie może być więcej klientów i obsługa może się nie wyrabiać. Zjedliśmy posiłek i już w miarę usatysfakcjonowani poprosiliśmy o rachunek. Pani przyniosła paragon i tu doznaliśmy następnego zaskoczenia, bo ziemniaki, które zamówiliśmy (po 2,5 zł) kosztowały nas 5zł za porcję (!). W menu cena za ziemniaki gotowane jest podana 2,50 zł. Więc w celu wyjaśnienia sytuacji poszłam do kasy. Spytałam się panią dlaczego jest zmiana ceny o 100%? Zamawialiśmy tańszy posiłek (co prawda niewiele tańszy, ale o czymś świadczy takie podejście do klienta) i na paragonie się to nie zgadza. Usłyszałam odpowiedź, że ziemniaki są młode i kosztują więcej. Więc zadałam pytanie: dlaczego tej informacji nie ma w menu? Pani odpowiedziała, że standardowo to cena jest taka jak w menu, ale w sklepie były młode ziemniaki, które są droższe i automatycznie cena za posiłek staje się droższa. (!) Tego było już wystarczająco dość. Spytałam się, czy w takim razie za niedoinformowanie nas dostaniemy jakiś rabat. Pani powiedziała, że nie ma właściciela i nie jest do tego uprawniona. Ok, rozumiem, że szef może być wredny i ucinać im z pensji za każdy udzielony rabat. Ale chyba coś tu jest nie tak. Od takich "ziemniaczków" się zaczyna, ciekawa jestem ilu klientów nie zauważyło zmiany cen? Wyszliśmy lekko zadowoleni, że zjedliśmy posiłek przed 300klimoetrową trasą, ale do cna zirytowani jakością obsługi, oszustwem jakiego się tam dopuszczają (bo jak to inaczej nazwać?) i tym, że jeszcze taka długa droga przed nami. Tragedia. Przecież nie byłoby żadnego problemu, gdyby pani nas przed złożeniem zamówienia poinformowała, że ziemniaki są droższe z takiego i takiego powodu. Zamówilibyśmy np. frytki, które były w takiej samej cenie (tj. 5zł). Dlatego uważam, że było to oszustwo. Zjedliśmy posiłek, który w menu kosztował mniej, za cenę nieco wyższą - i musieliśmy zapłacić, bo go niestety zjedliśmy! Jedzenie, z tego co mówili znajomi też się bardzo popsuło. Dla porównania rok wcześniej w Antolce serwowali placek węgierski, który prawie nie mieścił się na talerz, polany był sosem i ponoć był wyśmienity. Znajomy zamówił polecany placek i otrzymał dwa placuszki, wielkości dłoni małego dziecka i łyżkę sosu zaserwowaną obok. Nie wyglądało to zachęcająco, a i ponoć nie smakowało urzekająco. Coś się chyba psuje w restauracji przy ulicy. Sądzę, że właściciel poczuł smak pieniążków i okroił porcje serwowanych posiłków, a nawet zwiększył ceny, nie zmieniając tych informacji w menu (aż sama myśl się nasuwa, że zrobił to z wyrachowania). Więcej tam się nie pojawimy, a i nie polecam miejsca przejeżdżającym turystom. Obsługa niedoinformowana, wolna, niekompetentna, mimo tego, że miła, jedzenie ok, ale jak w każdej restauracji (można zjeść taniej i zdecydowanie smaczniej), asortyment okrojony, drogi. Nie polecam, chyba, że ktoś chce w ciekawym miejscu wypić piwo - tylko tyle.