Szpital Matki i Dziecka w Warszawie

(4.50)

Dodaj opinię

Firma nie otrzymała jeszcze żadnego certyfikatu jakości obsługi.

Firma nie korzysta z możliwości odpowiadania swoim klientom.

Firma nie jest aktywnym uczestnikiem Polskiego Programu Jakości Obsługi.

Opinie (2 z 2)

Do szpitala trafiłam...
Do szpitala trafiłam z córeczką (22 m-ce), która miała zapalenie oskrzeli i podejrzenie zapalenia płuc (byłyśmy w szpitalu przez tydzień). Pojechałyśmy bez skierowania gdyż córka miała problemy z oddychaniem. W izbie przyjęć nie było nikogo. Udałam się do rejestracji, gdzie objaśniłam samopoczucie dziecka po czym musiałam wypełnić różne dokumenty. W czasie kiedy czekałam na wprowadzenie moich danych do komputera porozglądałam się trochę po poczekalni. Wzdłuż ścian bardzo dużo krzeseł, dzięki czemu dużo pacjentów może w jednym czasie oczekiwać na przyjęcie. W poczekalni czysto, tylko nie bardzo mi się podobało, że jest tak mało przytulnie (ale w końcu to szpital). Po około 15 minutach zeszła do Nas bardzo miła, sympatyczna Pani Doktor. Weszliśmy z córeczką do gabinetu i nakreśliliśmy problem. Pani Doktor dokładnie chciała poznać historię choroby oraz dotychczasowe leczenie i zadawała mnóstwo pytań. Następnie zbadała córeczkę, bardzo miło się do niej odnosiła i widać, że miała bardzo dobre podejście do dzieci. Postanowiła jednak, że Zuzia zostanie w szpitalu bo w takim stanie nie wypuści nas do domu. Musiałyśmy poczekać jeszcze kolejne 15 min aż wypełni wszelkie dokumenty niezbędne do przyjęcia do szpitala. Następnie pojechałyśmy na 3 piętro, gdzie oczekiwała na nas sala. Miałyśmy pojedynczą, czyściutką salę z łóżeczkiem dla dziecka, 3 szafkami, umywalką, i łóżkiem dla rodzica (trochę za małym i męczące było ciągłe spanie z podkurczonymi nogami). Zuzia od razu została podłączona do monitora i otrzymała niezbędne leki. Pierwszego dnia nie dostała jednak żadnego posiłku, ponieważ zapomniano zgłosić, że jest nowy pacjent. Musiałam się upomnieć. Córcia i tak nie miała apetytu bo wysoko gorączkowała. Pielęgniarki przychodziły co kilka godzin i jak było trzeba robiły inhalację (najczęściej jednak ja ją robiłam) oraz zmieniały kroplówki (tutaj jednak często się ociągały i przychodziły po długim czasie kiedy kroplówka dawno się skończyła, a że dziecko próbowało wyrwać sobie wenflon nie mogłam odejść od łóżeczka i pójść po pielęgniarkę). Co chwila lekarze się zmieniali i od nowa musieli sprawdzać historię choroby. Jak to w różnych instytucjach jedni lekarze milsi, a inni bardzo nieprzyjemni. To samo z pielęgniarkami. Niektóre potrafiły obchodzić się z dzieckiem, a inne wręcz przeciwnie. Problem był również z mierzeniem temperatury, gdyż sprzęt co chwila nawalał i dziecko rozpalone, a termometry pokazywały 36,6. Osobiście musiałam kupić swój termometr, bo przecież ja się nie znam i dziecko nie ma gorączki, i dopiero po zwróceniu uwagi zmieniono sprzęt na inny. Personel przed każdym dotknięciem dziecka dezynfekował ręce i przychodził w czystych fartuchach. Jak potrzebna była jakaś pomoc bez wahania można było pójść do dyżurki pielęgniarek i otrzymało się środek przeciwbólowy czy też pielęgniarki od razu przychodziły. Codziennie przychodziła Pani i sprzątała pokój. Do dyspozycji pacjentów i rodziców jest łazienka, lodówka oraz mini kuchnia. Za te przyjemności trzeba jednak płacić dodatkowo 20 zł za dobę.

Anna_3726

06.12.2012

Placówka

Warszawa, Kasprzaka 17a

Nie zgadzam się (0)
16 marca rok...
16 marca rok temu urodzilam córke a rodzilam na kasprzaka w warszawie jestem baaaardzo zadowolona z personelu z lekarzy i wogule ze wszystkiego co sie tam dzialo caly czas sie mna zajmowali a nie mialam jakis problemów z porodem kiedy mala plakala w nocy to pielęgniarka przyszla i powiedziala ze jak nie mam pokarmu to one maja zastepczy mialam pokój dwu osobowy naprawde polecam ten szpital kobietom które beda rodzic nie bylo tez problemu zeby ojciec dziecka byl z nami przy porodzie

kermit

07.10.2011

Placówka

Warszawa, Kasprzaka

Nie zgadzam się (1)

Szpital Matki i Dziecka w Warszawie

Jesteś właścicielem tego miejsca?

Poinformuj nas i przejmij zarządzenie wizytówką tej firmy.

Firma nie jest uczestnikiem
Polskiego Programu
Jakości Obsługi
Zobacz więcej

Czy te firmy wypadają lepiej niż Szpital Matki i Dziecka w Warszawie?

Zgadzasz się z ostatnią opinią na temat firmy?

Do szpitala trafiłam...
Do szpitala trafiłam z córeczką (22 m-ce), która miała zapalenie oskrzeli i podejrzenie zapalenia płuc (byłyśmy w szpitalu przez tydzień). Pojechałyśmy bez skierowania gdyż córka miała problemy z oddychaniem. W izbie przyjęć nie było nikogo. Udałam się do rejestracji, gdzie objaśniłam samopoczucie dziecka po czym musiałam wypełnić różne dokumenty. W czasie kiedy czekałam na wprowadzenie moich danych do komputera porozglądałam się trochę po poczekalni. Wzdłuż ścian bardzo dużo krzeseł, dzięki czemu dużo pacjentów może w jednym czasie oczekiwać na przyjęcie. W poczekalni czysto, tylko nie bardzo mi się podobało, że jest tak mało przytulnie (ale w końcu to szpital). Po około 15 minutach zeszła do Nas bardzo miła, sympatyczna Pani Doktor. Weszliśmy z córeczką do gabinetu i nakreśliliśmy problem. Pani Doktor dokładnie chciała poznać historię choroby oraz dotychczasowe leczenie i zadawała mnóstwo pytań. Następnie zbadała córeczkę, bardzo miło się do niej odnosiła i widać, że miała bardzo dobre podejście do dzieci. Postanowiła jednak, że Zuzia zostanie w szpitalu bo w takim stanie nie wypuści nas do domu. Musiałyśmy poczekać jeszcze kolejne 15 min aż wypełni wszelkie dokumenty niezbędne do przyjęcia do szpitala. Następnie pojechałyśmy na 3 piętro, gdzie oczekiwała na nas sala. Miałyśmy pojedynczą, czyściutką salę z łóżeczkiem dla dziecka, 3 szafkami, umywalką, i łóżkiem dla rodzica (trochę za małym i męczące było ciągłe spanie z podkurczonymi nogami). Zuzia od razu została podłączona do monitora i otrzymała niezbędne leki. Pierwszego dnia nie dostała jednak żadnego posiłku, ponieważ zapomniano zgłosić, że jest nowy pacjent. Musiałam się upomnieć. Córcia i tak nie miała apetytu bo wysoko gorączkowała. Pielęgniarki przychodziły co kilka godzin i jak było trzeba robiły inhalację (najczęściej jednak ja ją robiłam) oraz zmieniały kroplówki (tutaj jednak często się ociągały i przychodziły po długim czasie kiedy kroplówka dawno się skończyła, a że dziecko próbowało wyrwać sobie wenflon nie mogłam odejść od łóżeczka i pójść po pielęgniarkę). Co chwila lekarze się zmieniali i od nowa musieli sprawdzać historię choroby. Jak to w różnych instytucjach jedni lekarze milsi, a inni bardzo nieprzyjemni. To samo z pielęgniarkami. Niektóre potrafiły obchodzić się z dzieckiem, a inne wręcz przeciwnie. Problem był również z mierzeniem temperatury, gdyż sprzęt co chwila nawalał i dziecko rozpalone, a termometry pokazywały 36,6. Osobiście musiałam kupić swój termometr, bo przecież ja się nie znam i dziecko nie ma gorączki, i dopiero po zwróceniu uwagi zmieniono sprzęt na inny. Personel przed każdym dotknięciem dziecka dezynfekował ręce i przychodził w czystych fartuchach. Jak potrzebna była jakaś pomoc bez wahania można było pójść do dyżurki pielęgniarek i otrzymało się środek przeciwbólowy czy też pielęgniarki od razu przychodziły. Codziennie przychodziła Pani i sprzątała pokój. Do dyspozycji pacjentów i rodziców jest łazienka, lodówka oraz mini kuchnia. Za te przyjemności trzeba jednak płacić dodatkowo 20 zł za dobę.