Pierogarnia Zaułek

(0.50)

Dodaj opinię

Firma nie otrzymała jeszcze żadnego certyfikatu jakości obsługi.

Firma nie korzysta z możliwości odpowiadania swoim klientom.

Firma nie jest aktywnym uczestnikiem Polskiego Programu Jakości Obsługi.

Opinie (1 z 1)

Znacie Pierogarnię Zaułek...
Znacie Pierogarnię Zaułek na warszawskim Bemowie. Nie? To przeczytajcie.Mały bar usytuowany w pasażu osiedla. Kilka stolików w środku i na zewnątrz. Miłe wrażenie. Menu wystawione przy wejściu. Czytam. Duży wybór fajnych pierogów a także coś dla tych, którzy ich nie lubią. Ogółem oferta dość szeroka. Ceny nie zwalają z nóg. Jesteśmy głodni, wchodzimy. Pani kelnerka przychodzi natychmiast. Lektura karty pobudza zgłodniałe zmysły. Zamawiamy. Ja kotlet drobiowy z migdałami, warzywa, ziemniaki pieczone i wodę. Mąż kotleta schabowego, warzywa, frytki i wodę oraz zupę. Na początek wjeżdża woda. Małe buteleczki otwarte. Jedna wprost z lodówki, druga niesmaczna, mam wrażenie prosto z kranu, ciepła. Proszę panią o wymianę na zimną. Niestety te dwie były ostatnie. Podejrzewam, że moja jednak była z kranu. Przyszła informacja, że ziemniaków pieczonych brak. Zamiana na frytki. Dość długo czekamy na dania główne. No i są. Wielkość serwowanych potraw przeszła moje najśmielsze wyobrażenie. Garstka frytek, kotleciki wyklepane do granic przeźroczystości, malutkie. Warzywa pozbawione smaku, podgrzane w gorącej wodzie. Brr. Pani zapomniała o zupie. Rezygnujemy chcąc, czym prędzej opuścić ten lokal. Nauka jest taka. Jak w Pierogarni to tylko pierogi. A może też nie?

zarejestrowany-uzytkownik

01.09.2010

Placówka

Warszawa, Powstańców Śląskich 106

Nie zgadzam się (25)

Pierogarnia Zaułek

Jesteś właścicielem tego miejsca?

Poinformuj nas i przejmij zarządzenie wizytówką tej firmy.

Firma nie jest uczestnikiem
Polskiego Programu
Jakości Obsługi
Zobacz więcej

Czy te firmy wypadają lepiej niż Pierogarnia Zaułek?

Zgadzasz się z ostatnią opinią na temat firmy?

Znacie Pierogarnię Zaułek...
Znacie Pierogarnię Zaułek na warszawskim Bemowie. Nie? To przeczytajcie.Mały bar usytuowany w pasażu osiedla. Kilka stolików w środku i na zewnątrz. Miłe wrażenie. Menu wystawione przy wejściu. Czytam. Duży wybór fajnych pierogów a także coś dla tych, którzy ich nie lubią. Ogółem oferta dość szeroka. Ceny nie zwalają z nóg. Jesteśmy głodni, wchodzimy. Pani kelnerka przychodzi natychmiast. Lektura karty pobudza zgłodniałe zmysły. Zamawiamy. Ja kotlet drobiowy z migdałami, warzywa, ziemniaki pieczone i wodę. Mąż kotleta schabowego, warzywa, frytki i wodę oraz zupę. Na początek wjeżdża woda. Małe buteleczki otwarte. Jedna wprost z lodówki, druga niesmaczna, mam wrażenie prosto z kranu, ciepła. Proszę panią o wymianę na zimną. Niestety te dwie były ostatnie. Podejrzewam, że moja jednak była z kranu. Przyszła informacja, że ziemniaków pieczonych brak. Zamiana na frytki. Dość długo czekamy na dania główne. No i są. Wielkość serwowanych potraw przeszła moje najśmielsze wyobrażenie. Garstka frytek, kotleciki wyklepane do granic przeźroczystości, malutkie. Warzywa pozbawione smaku, podgrzane w gorącej wodzie. Brr. Pani zapomniała o zupie. Rezygnujemy chcąc, czym prędzej opuścić ten lokal. Nauka jest taka. Jak w Pierogarni to tylko pierogi. A może też nie?