Pogoda jest jaka jest. W związku z tym choroby też się trafiają. Tym razem zachorował mój mąż. Rano nie poszliśmy po numerek. Dopiero po południu zdecydowaliśmy się podejść do lekarza. Najpierw podeszłam do gabinetu lekarskiego żeby zapytać czy przyjmie męża. Pani doktor zgodziła się mimo iż było kilka osób. Idziemy do recepcji a tam Pani nie może znaleźć karty męża. Szuka po nazwisku, potem po adresie i nic. Okazało, się, że mąż jest tam na starym adresie , więc został poinformowany, że musi wypełnić specjalny druk o zmianie adresu. Po chwili namysłu Pani recepcjonistka sama wypełniła ten druk, żeby mąż nie musiał się już fatygować i żeby w przyszłości łatwiej było znaleźć kartę.