Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: Joanna_542

Dotycząca firmy: JYSK

Treść opinii: Końcem maja odwiedziłam słynnego w Mielcu (i pewnie nie tylko) „juska”. Stosunkowo rzadko tam bywam mimo, że Jysk to mój ulubiony sklep ( nie ma tłumów i przepychanek), a po drugie mieszkam tuż obok… niestety moja wizyta w takim miejscu, wiązać się może ze znacznym odpływem środków finansowych. Wtedy jednak miałam zaplanowany konkretnie jeden zakup: komplet – kołdra+ dwie poduszki. Na swojego doradcę zabrałam mamę. Mam własny, wypracowany system chodzenia po tym sklepie, tak, że nie da się niczego pominąć. Tym sposobem, oglądanie wszelkiej maści elementów wyposażenia domu zabiera ni mniej, ni więcej ok. 2 godzin. Samo wybieranie planowanej kołdry i poduszek zajęło dość dużo czasu, porównywanie cen (jedna poduszka kosztuje drożej niż dwie takie same kupione razem), jakiej są produkcji, pióra czy poliester, antyalergiczne, ergonomiczne, białe czy kolorowe. A wszystko to w spokoju, nikt nie patrzy nikomu na ręce, sprzedawców może dwóch na sklepie, a to chyba z braku ruchu (możliwe, że jeden sprzedawca przypada na kilku klientów). Koszt tych zakupów wyniósł 350 zł. Przy kasie pytam młodego pana sprzedawcę, czy jest możliwy jakiś rabat, pan powiedział, że nie, a nawet jeśli to on o tym nie decyduje tylko jego koleżanka, po czym stwierdził, że gdybyśmy kupiły 20 poduszek to rabat by się należał. Zapytałam kto kupuje naraz 20, powiedział, że nikt ale, że jest taka możliwość. Czyli ewentualny rabat odpadł. Jak to bywa w dużych sklepach, klient zawsze może coś dotknąć, sprawdzić, nieraz otworzyć to co ma etykietę „nie otwierać opakowania”. Na naszą prośbę o komplet kołdry i poduszek nowych z magazynu pan odpowiedział, że nie może się udać na magazyn, ponieważ jest jedynym mężczyzną na sklepie, a koleżankom na magazyn wchodzić nie wolno. Czyli znowu poległyśmy i pan nam zapakował egzemplarze wystawione na hali. Właściwie sprzedawca rozmawiał z nami, ale patrzył cały czas w monitor komputera, a jak nie patrzył na niego, to spoglądał na biurko, albo coś innego byle nie na nas. Na koniec jeszcze usłyszeliśmy męski głos z końca sklepu, a konkretnie niekulturalne słownictwo, na co pan sprzedawca i jego koleżanka się delikatnie zmieszali. Na szczęście kołdra i poduszki są rewelacyjne.