Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: Olga_73

Dotycząca firmy: Urząd pracy w Warszawie

Treść opinii: Tego dnia udałam się do urzędu w celu rejestracji. Po 3 godzinnym oczekiwaniu w kolejce w końcu został wyświetlony mój numerek. Za biurkiem siedziała kobieta w średnim wieku. Od razu wyczułam od niej niechęć do pracy i do ludzi, których obsługuje. Wyłożyłam odpowiednie dokumenty na biurko i czekałam aż obsługująca mnie zarejestruje. Po chwili uzyskałam informację, że ze względu na zbyt krótki staż pracy nie dostanę dofinansowania. Moja wizyta w urzędzie pracy wiązała się z dofinansowaniem mojego stażu. W pewnym momencie świadomość, że nie dostanę żadnych pieniędzy sprawiła, że rejestracja wydała mi się zupełnie bez sensu. Zapytałam więc w takim razie, że skoro nie dostanę dofinansowania to jaki jest cel mojej rejestracji? Chciałam żeby mi wytłumaczyła. Chyba mam prawo do informacji - pomyślałam. Urzędniczka spojrzała się na mnie zabijającym wzrokiem "proszę Pani, mówię Pani, że nie dostanie Pani żadnego dofinansowania!!"wściekła, zabiera się za wypełnianie dokumentów do mojej rejestracji. Jej odpowiedź jednak mi nie wystarczyła, ze strachem już spytałam jednak jeszcze raz, licząc, że mi wytłumaczy. Powiedziałam, że mi chodzi jedynie o staż i ja teraz nic nie rozumiem...po co mam się rejestrować? Jej ton i sposób mówienia były nie do zniesienia. Ta kobieta krzyczała na mnie ze wzrokiem pełnym nienawiści" Rejestracja a dofinansowanie to jest zupełnie co innego!! mówię, że nie dostanie Pani dofinansowania!!!" z trudem powstrzymywałam łzy. Mówię, że ja w takim razie nie będę się rejestrować skoro nie dostanę pieniędzy. Poczułam lekkie zamieszanie w pokoju związane z jej krzykiem. Po chwili wyjrzała koleżanka urzędniczki obsługującej mnie. Spojrzała się na mnie z taką pogardą, że aż się bałam co powie. Zaczęła od " Proszę Pani, ale o co Pani chodzi?!" Poczułam, że chyba jednak nie mam prawa pytać. Nie mam prawa do informacji. Zaczęła mi podniesionym tonem tłumaczyć tyle ile już wiedziałam, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Że nie dostanę dofinansowania. Informacji nie uzyskałam żadnej. Nie wiedziałam po co w takim razie się rejestruję i na jakich zasadach. Wierzyłam, że firma zatrudniająca mnie wie co robi kierując mnie tu. Po zakończeniu rejestracji kobieta, która mnie obsługuje nagle mówi: "Pani zabiera te dokumenty!!" , zaczęłam chować to co leżało na biurku, co przyniosłam ze sobą. Za chwilę znów słyszę "Proszę schować te dokumenty!" W ten sposób chyba próbowała mnie popędzić? Zdecydowanie był to ton świadczący o braku szacunku i podejścia do klienta jak do brzęczącego nad uchem owada. Następnie mówi do mnie "proszę wziąć numerek od rejestracji!" przestraszyłam się, że znów będę musiała od nowa czekać nie wiadomo na co ! więc pytam się jej czy mam iść do recepcji po numerek. Znów słyszę podniesiony ton. " ten co Pani ze sobą! Dziewczyno!!!" Kazała mi na nim zapisać jakiś numer pokoju i datę. Nie pytając o nic wybiegłam stamtąd jak najszybciej. Wszystkie informacje uzyskałam później od znajomych. Wydawało mi się, że obowiązkiem urzędnika jest udzielenie odpowiednich informacji.