Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik

Dotycząca firmy: Radość

Treść opinii: Sklep posiada dwa lokale. Osobiście odwiedziłem jeden. Warunki, jakie tam zastałem całkowicie zniechęciły mnie do jakichkolwiek kontaktów z lokalem. Już z zewnątrz sklep nie zaprezentował się zbyt dobrze. posiadał mały i brzydki kolorystycznie oraz estetycznie szyld. Witryna drugiego pomieszczenia sklepowego obwieszona była ręcznie wykonanymi kartkami z informacjami o najważniejszych produktach i ich cenach. Sama szyba utrzymana była w złym stanie. Miała wyraźne ślady niedoczyszczenia po poprzednich plakatach oraz kilka pęknięć, podklejonych taśmą. Sklep mieści się w bocznej uliczce w starej, zabytkowej części miasta. Niestety idealnie wpisuje się w klimat starości panujący dookoła niego. Jest zaniedbany i prezentuje się dość brzydko. Moja wizyta nie trwała zatem długo. Do pomieszczenia, które chcę opisać, prowadziły długie, dość strome, ale za to szerokie schody. Klimat wejścia przypominał piwnice okolicznych kamienic. Bardziej pasowało mi to na zejście pubu niż sklepu z artykułami dekoracyjnymi, jak zostało to określone na szyldzie. Całość prezentował się ładnie. Schody były czyste a ściany w dobrym stanie. Na ich końcu czekało mnie małe pomieszczenie, całkowicie niezgrane z klimatem schodów. Była to zwykła piwnica. Miała bardzo dobre oświetlenie i żółty kolor ścian, potęgujący jasność pomieszczenia. Kolor był żywy i najwidoczniej nie tak dawno nałożony. Samo zagospodarowanie wnętrza pozostawiało bardzo dużo do życzenia. Wzdłuż ścian ustawione zostały regały z najróżniejszym asortymentem. Brakowało przy tym ich jednoznacznego podziału na działy. Produkty leżały dość przypadkowo. Były przy tym ustawione nierówno. Przy wielu brakowało ceny. Produkty różnego typu mieszały się ze sobą na półkach. Brakowało nie tylko ich wyeksponowania, ale nawet najprostszego dokładnego ustawienia. Część produktów, na które brakło miejsca na regałach, znalazła się w pudłach na podłodze przed nimi. W środkowej części pomieszczenia ustawiono duże, jednolite stoisko, zastawione różnorodnymi pudłami, zapełnionymi zróżnicowanym towarem. W tej części powtarzały się te same wady, co w przypadku regałów. Produkty były powciskane w kartony. Całość prezentowała ujemną wartość estetyczną. Dodatkowo takie ustawienie sprawiało, że przejście powstałe miedzy środkowym stoiskiem a bocznymi regałami należało do ciasnych. Miejsca wystarczało jedynie dla jednej osoby. W sklepie przebywało jednak stosunkowo dużo osób. W efekcie wszyscy się pociskali, przepychali i wpadali na siebie. W tym zamieszaniu brały też udział pracownice sklepu. Trudno mi nawet określić ich liczbę. Nie miały bowiem wyraźnego miejsca, w którym by przebywały. Koło zaimprowizowanej lady tuż obok wejścia stała jedna pani w wieku 24 – 30 lat. Ubrana była w zwykły strój, nieodróżniający ją od tłumu klientów. Nie posiadała też identyfikatora. Do klientów odzywała się bardzo mało. Praktycznie jej kontakt ograniczał się do podawania cen i wysokości reszty. O jakiś zwrotach grzecznościowych nie było w tym zamieszaniu mowy. Druga pracownica w czasie mojej wizyty próbowała się dostać do wyjścia. Niestety jej zachowanie nie należało do najlepszych. Pani była blondynką w wieku 24 – 30 lat. I ona miała na sobie niefirmowy strój oraz pozbawiona była identyfikatora. Niosła w rękach drobne pieniądze, przeznaczone na wydawanie reszty na stanowisku kasowym. Niestety jej droga marszu była niejako pod prąd do kierunku wędrówki klientów. Cii widząc warunki panujące w pomieszczeniu niejako za milczącą zgodną zbiorowości poruszali się w kierunku ruchu wskazówek zegarka. Kiedy za to pani szła w przeciwną stronę. W ten sposób sama tworzyła dodatkowe zamieszanie. Przeciskając się przez tłum nie stosowała żadnych zwrotów grzecznościowych, w momentach zastoju czekając cierpliwie, aż klient ją zauważy i przepuści. Takie zachowanie zasłużyło na naganę. Dodatkowo warunki panujące w sklepie były na tyle złe, że sklep zasłużył sobie w pełni na najgorszą z możliwych ocenę.