Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: Shakira

Dotycząca firmy: Ośrodek Wypoczynkowy Sosna

Treść opinii: W dniu 14 sierpnia wybrałyśmy się wraz z koleżanką do Wisły z zamiarem wyskoczenia gdzieś wieczorem. A że nie było wskazane wracanie po nocy postanowiłyśmy zatrzymać się w którymś z ośrodków wypoczynkowych w tejże miejscowości. Wybór padł na "Sosnę". Samochód zaparkowałyśmy na parkingu przed obiektem i udałyśmy się do recepcji. Było gdzieś przed 19.00. W recepcji niestety nikogo nie było. Czekając chwilę uznałyśmy, że przejdziemy się po innych obiektach zapytać o dostępność pokoi i ceny. Wróciłyśmy po ok. 15 minutach. Pani już była. Na pytanie o wolne pokoje poinformowała nas, że nie ma recepcjonistki i ona jeszcze nic nie wie,i że możemy zaczekać w recepcji lub przyjść później. W takim razie udałyśmy się wraz z koleżanką na "zwiedzanie" innych obiektów. Po jakimś czasie zawitałyśmy do "Sosny" po raz trzeci. W recepcji powitała nas z uśmiechem ta sama Pani. Pokoje były. Cena dwójki - 60 złotych za osobę. Pokój z łazienką i telewizorem. No i oczywiście ze śniadaniem. Zostawiłyśmy dokumenty w recepcji, zapłata za pobyt i odbiór dokumentu miał nastąpić przy wymeldowaniu się. Niestety przemiła Pani nie potrafiła udzielić informacji do której godziny jest śniadanie i o której kończy się doba hotelowa. Poinformowała nas również, że jeżeli będzie małe obłożenie na dzień następny to pewnie nie będzie problemu, żeby przedłużyć trochę dobę w niedzielę. Z racji tego, że na pierwszym piętrze nocowały kolonie, dostałyśmy pokój na trzecim piętrze :) Udałyśmy się więc do pokoju. Obiekt czysty. Sam pokój to przedsionek z dużym lustrem i szafą, malutka łazienka z prysznicem i malutki pokój. Czajnik dostępny w korytarzu. Standard pokoju bardzo skromny. W tv dostępne dwa programy, z czego jeden miał zakłócenia. Żarówka w lampce spalona. Standard łazienki jeszcze bardziej skromny niż pokoju. Prysznic trzeba było trzymać w ręce i nie można było wyregulować go tak, żeby woda leciała tylko np. z prysznica. Plus za balkon, piękne widoki i świeżą pościel. Po powrocie w nocy po godz. 2.00 pomimo późnej pory Pani z uśmiechem przywitała nas w drzwiach. Rano kilka minut przed 10.00 udałyśmy się na śniadanie. Niestety, śniadania chyba już się kończyły, gdyż tylko jeszcze trzy osoby siedziały na stołówce. Podeszłyśmy do szwedzkiego stołu. Praktycznie nie było już nic. Resztki pieczywa, roztopiony żółty ser, trochę zielonego ogórka, w bemarze pływała jedna frankfuterka. Nie było wędlin, pomidora. Jedynie zasmakował mi pasztet. Kelnerka mimo, iż krzątała się po sali praktycznie nas nie zauważała i nawet nie zerknęła na stół czy coś jeszcze zostało do jedzenia. Była pochłonięta sprzątaniem ze stołów. Na prośbę o płytkie talerze przyniosła je, nie mówiąc nawet proszę. Zanim jednak zaczęła sprzątać ze stołu szwedzkiego zapytała czy będziemy jeszcze korzystać z niego. Po zakończonym śniadaniu postanowiłyśmy jeszcze napić się kawy przy stole. Niestety mleczka nie było. Siedząc przy kawie rozmyślałyśmy czy Pani z recepcji przedłuży nam dobę, może tak z godzinę, gdyż aura nie sprzyjała aby wychodzić na zewnątrz. Rozszalała się burza i mocno padało. Po chwili wyszła jedna pani z kuchni i otworzyła wprost w naszą stronę na oścież trzy okna. Dopiłyśmy szybko kawę w obawie, aby nie zostać rażone górskim piorunem. Schodząc poszłam zapytać do której jest doba. Była godz. 10.30. W recepcji siedziała już inna pani. Odpowiedziała donośnym głosem, że do 10.00! nie patrząc na mnie i coś intensywnie pieczętując. Już nie pytałyśmy o przedłużenie. Po spakowaniu zeszłyśmy ponownie do recepcji aby się wymeldować. Pani oddała dokumenty i wychyliła oscentacyjnie głowę do tyłu aby popatrzeć na zegar. Na jej twarzy zauważyłam niestosowny do sytuacji grymas. Dochodziła 11.00. O tej to też porze opuściłyśmy Ośrodek Wypoczynkowy "Sosna".