Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: MojaOpinia

Dotycząca firmy: Flo

Treść opinii: Do sklepu FLO w Arkadach Wrocławskich weszłam kilka minut przed zamknięciem sklepu. Była to absolutnie moja ostatnia wizyta w tym sklepie, a osoba tam pracująca zszokowała mnie poziomem jakości obsługi i podejściem do klienta, a w zasadzie nawet ciężko pisać tu o jakimkolwiek „poziomie” jakości obsługi. Rozglądałam się po sklepie, w poszukiwaniu produktu na prezent. Gdy była 20:59, pracownica powiedziała „ma Pani jeszcze minutę aby się zdecydować”. Powiedziałam, że dobrze, jeszcze chwilę. Natomiast po chwili dziewczyna znowu powtórzyła „ma Pani minutę, aby się zdecydować na jakiś produkt, a poza tym można zapłacić tylko kartą”. Zapytałam, co się stanie, jeśli w ciągu minuty się nie zdecyduję, czy będę musiała wyjść ze sklepu? Dziewczyna odpowiedziała, że nie, ale że chyba nigdy nie pracowałam w sklepie i nie rozumiem co to znaczy zamykać o godzinie 21:00. Powiedziałam, że owszem, rozumiem, gdyż w sklepie pracowałam, ale że nie można „wyrzucać” klienta ze sklepu punktualnie o godzinie zamknięcia i dopóki sklep jest otwarty, mam prawo wybrać produkt i za niego zapłacić. Podałam kartę – okazało się, że terminal jest zepsuty (a nie można było płacić gotówką) – na co dziewczyna powiedziała „niestety terminal jest zepsuty”. Powiedziałam, że w takim razie zapłacę gotówką, na co dziewczyna powiedziała, że niestety ona już rozliczyła kasę i nie mogę zapłacić gotówką. Dalej potoczyła się niemiła dyskusja, zapytałam o kierownika (nie było go). Pani „sprzedawczyni” raczyła mnie poinformować, że ona studiuje na uniwersytecie (więc zapewne założyła, że jest ode mnie lepsza) i że jestem „bezczelna”, co powiedziała, rzucając moją kartą. Byłam zupełnie zszokowana - po raz pierwszy sprzedawca w sklepie odzywał się do mnie w tak chamski sposób. Oczywiście uparłam się i zapłaciłam gotówką, co „sprzedawczyni” zrobiła z „ogromną łaską”. Podejrzewam, ze sklepy takie jak FLO zatrudniają „studentów” kompletnie nie przygotowując ich do pracy z klientem, nie ucząc podstawowych zasad jakości obsługi. Zapewne też nie robią badań „tajemniczego klienta” gdyż takie coś, co mnie dzisiaj spotkało, choć wiem, że może nie powinnam tak pisać, ale kwalifikuje się na zwolnienie takiej „sprzedawczyni”. Jeśli nie czuje się z tym dobrze, że musi obsługiwać klientów, niech pracuje w biurze rachunkowym i „przekłada papiery” – jak widać, nie każdy nadaje się do tego, żeby pracować w sklepie i mieć kontakt z klientami. Dziwi mnie też to, że pracownicy nie rozumieją, że to w zasadzie klient jest ich pracodawcą...