Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik

Dotycząca firmy: Wszystko po 5 złotych

Treść opinii: W sklepie na ulicy Staszica wszystko nie kosztuje dokładnie 5 zł - na początku z założenia tak było, ale kiedy ceny przychodzącego towaru zaczęły się różnicować, doklejono na witrynach dodatkowe napisy: "po 5,50 zł" i "3, 99 zł" (może coś z końcówkami pomyliłam), ceny towarów są jednak jeszcze bardziej zróżnicowane niż te 3 opcje podane przed wejściem. Sklep jest dosyć duży, a asortyment bogaty. Przedmioty są atrakcyjne cenowo i często wcale nie gorsze jakościowo niż te z "lepszych" sklepów (np. pudełka na drobiazgi czy ramki na zdjęcia). Można wziąć koszyk, można się także przechadzać bez niego. Kiedy weszłam, w okolicy kasy były dwie pracownice, trzecia zaś przechadzała się po pomieszczeniu między półkami, odbywała rozmowę telefoniczną i "miała oko" na klientów. Po zapoznaniu się z asortymentem wybrałam kilka rzeczy dla siebie. Przed pójściem do kasy jednak zobaczyłam na stoisku z różnymi narzędziami plastikowe kolorowe pudełka - z założenia były to pudełka na narzędzia, ja jednak kupiłam tu kiedyś takie 2 i trzymałam w nich różne drobiazgi. Pudełka, które kupiłam, miały po 15 przegródek każde. Postanowiłam dokupić jeszcze 1-2 takie pudełka, ale okazało się, że te pudełka które dzisiaj były dostępne, wyglądały tak samo, ale miały tylko 3 duże przegródki. Nie mogłam nigdzie znaleźć takich z 25 przegródkami, więc postanowiłam zapytać pracownicę, czy jeszcze zostały. Zobaczyłam, że pani, która wcześniej rozmawiała przez telefon, stoi nadal na sali sprzedaży i tym razem rozmawia ze starszym panem - klientem (prawdopodobnie jakiś znajomy). Podeszłam do pani i pana trzymając w ręku plastikowe pudełko, pani była zaangażowana w rozmowę i nie zauważyła mnie, powiedziałam więc: "Przepraszam, czy są może jeszcze takie pudełka z większą ilością przegródek?" Pani odpowiedziała "gdzieś może są, popatrzeć trzeba", na co ja zapytałam "gdzieś?", a pani odpowiedziała: "no, może jeszcze są", po czym odwróciła się do mnie tyłem i wróciła do rozmowy ze znajomym panem. Jako że zależało mi na tym pudełku, zaczepiłam ją jeszcze raz i wskazałam na stos pudełek, który przeszukałam. Powiedziałam, że ten stos już przepatrzyłam i nie ma, i czy jeszcze gdzieś one są, bo nie widzę. Wtedy pani odeszła kilka kroków od znajomego, zobaczyła na stos i poinformowała mnie, że w takim razie to są wszystkie tego typu pudełka i innych w sklepie nie ma. Poszłam więc do kasy z tym, co miałam. Słyszałam jeszcze, jak pan, który stał obok mnie na stoisku narzędziowym i oglądał towar, zapytał panią, do czego służy oglądany przez niego przedmiot - pani wyjaśniła mu, że do malowania. Przy kasie zostałam szybko obsłużona przez jedną z pracownic, która przerwała rozmowę z koleżanką, kiedy tylko podeszłam do kasy.