Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik

Dotycząca firmy: Chili

Treść opinii: Z małżonką i kilkuletnim synem wybraliśmy się na niedzielną przejażdżkę rowerową. W planach mieliśmy niedzielny obiad na mieście w ramach zakupionych kuponów groupon. Dwa dni wcześniej obdzwoniłem wszystkie restauracje, gdzie grzecznie odmówiono nam rezerwacji stolika z powodu przyjęć komunijnych. Pozostała osiedlowa restauracja Chili, znana raczej z pizzy i kuchni meksykańskiej. Po drodze wstąpiliśmy do niej, aby ocenić nasze szanse na dobry, niedzielny obiad. Lokal znajduje się w centrum jednego ze starszych osiedli Lublina, okrzykniętych niesłusznie moim zdaniem złą sławą, w parterowym budynku sprzed ok. 20 lat. Sądzę, że mieścił się tam kiedyś osiedlowy dom kultury – aktualnie znajduje się tam wspomniana restauracja oraz fitness club. Wjeżdżamy rowerami na piaszczysto-żwirowy parking na ok. 30 samochodów. Jest godz. 10:00 i zauważamy już pierwszych gości w znajdującej się na zewnątrz lokalu drewnianej, robiącej bardzo dobre wrażenie altanie. Przy wejściu znajduje się stojak z menu oraz atrakcjami podzielonym na poszczególne dni tygodnia. Czytamy, że w niedzielę do zakupionego drugiego dania dla dorosłej osoby – danie dla dziecka gratis. Pytamy pracującą kelnerkę, czy można zjeść dzisiaj obiad i co dzisiaj poleca. Okazuje się, że lokal jest wynajęty pod komunijne przyjęcia, ale możemy zamówić smaczny, domowy obiad i spożyć go na zewnątrz w altanie. O to nam chodziło, spokojnie ruszamy na przejażdżkę rowerową. Powracamy po wyczerpującej 30 km wyprawie rowerowej w temperaturze przekraczającej 30 stopni w słońcu. Docieramy na miejsce. W altance spory ruch, wolne są tylko dwa stoliki, na parkingu brakuje miejsc… Ustawiamy rowery bez zabezpieczenia przy wejściu, w bezpiecznej odległości od wybranego przez nas stolika. Stolik kwadratowy, ok. 90 cm, nakryty czystym i wyprasowanym obrusem. W altance większość gości spożywa alkohol i fastfoody. Można palić papierosy.. Włączam stoper. Niemal natychmiast pojawia się kelnerka, ładna blondynka, w niebieskiej firmowej koszuli oraz identyfikatorem. Ma na imię Elżbieta. Podaje nam dwie karty. Zamawiamy bez namysłu trzy napoje gazowane. Ja udaje się do toalety… Lokal wewnątrz klimatyzowany, dwie oddzielne sale przygotowane do przyjęcia komunijnego. Gra cichutko muzyka, w oddali widzę bar oraz duży ekran TV na którym wyświetlany jest program telewizyjny. Obok wejścia do toalety można poczytać o dostępnych promocjach. Sama toaleta skromna, lecz bardzo czysta i pachnąca. W jednym z pomieszczeń do załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych brak zamknięcia deski klozetowej oraz wieszaka na papier toaletowy (papier leży na koszu na śmieci). Woda w kranie gorąca i zimna, umywalka i okolice czyściutkie, nie zachlapane, są ręczniki papierowe, kosz na zużyte ręczniki opróżniony. Powracam do stolika.. Żona szybko referuje menu. Karta tekturowa, zalaminowana, składana.. Chwilę po moim powrocie (6 min od naszego przyjścia) z toalety pojawia się kelnerka. Podaje trzy butelki cocacoli i trzy szklanki z lodem i cytrynką i rurkami (jedna butelka otwarta, dwie zakapslowane). Prosimy o przyniesienie otwieracza. Kelnerka przeprasza za przeoczenia i szybko naprawia błąd. Chcemy zamówić jedzenie „z gara”, to co ludziska na przyjęciu komunijnym. Kelnerka zapewnia, że wszystkie dania z menu są dostępne i świeże. Pytamy czy możemy skorzystać z promocji, danie dla dziecka gratis. Owszem, lecz do wyboru są tylko trzy potrawy: filecik z kurczaka, mała pizza lub pierożki ruskie. Decydujemy się więc na: sznycel wieprzowy+kopytka+zestaw surówek (19 zł), kolet schabowy po lubelsku+ziemniaczki opiekane+zestaw surówek (19 zł), barszcz czerwony z pierożkami (9 zł) + gratis dla dziecka mała pizza. Wtedy oznajmiamy, że jesteśmy grupowiczami i mamy kupon zniżkowy. Jak się można było domyśleć, nie obowiązuje wtedy nas promocja dla dziecka. Zamiast gratisowej pizzy zamawiamy rosół z makaronem (9 zł). Kelnerka zdaje się na swoją świetną pamięć i nie notuje naszego zamówienia. Oświadcza również, iż w tej chwili rozpoczyna się podawanie obiadu dla gości komunijnych, więc realizacja zamówienia może się przedłużyć do 30 min. Zgadzamy się i cierpliwie oczekujemy popijając napoje. Przybywa nowych klientów, którzy natychmiast otrzymują karty menu. Obsługa dba o czystość – często opróżnia popielniczki na stołach, a także dużą popielnicę przy wejściu. Samochody poruszające się po parkingu zostawiają po sobie chmurę pyłu i kurzu, która na szczęście omija naszą altanę. Po 25 minutach prosimy kelnerkę, aby podała rosół dla dziecka, gdyż już zaczyna marudzić. Kelnerka prosi o cierpliwość oraz o kupon groupon. Jednocześnie prosimy o zmianę zamówienia, gdyż wyszły sznycle wieprzowe. Proponuje polędwiczki drobiowe w sosie borowikowym (19 zł), akceptujemy. Mija 50 min od złożenia zamówienia. Nasz cierpliwość jest wyczerpana. Zamierzamy po 10 min wyjść z lokalu, jeśli nie dostaniemy posiłków. Po godzinie otrzymujemy rosół z makaronem oraz barszcz czerwony. Kelnerka informuje, iż drugie dania będą za ok. 10 min. Gorący, tłuściutki rosół podany w dużej kamionkowej miseczce (porcja nie do zjedzenia przez małe dziecko). Do ostygnięcia i z głodu kosztuję go – jest bardzo dobry, domowy, nie jest słony, może troszkę za tłusty. Makaronu dużo, cieniutki, prawdopodobnie swojski. Pyszny… Za 15 min. Otrzymujemy drugie dania. Olbrzymie talerze, bardzo duże porcje. Kotlet schabowy idealnie usmażony, ziemniaczki (miały być przysmażane, są z wody) z koperkiem, do tego mizeria, marchewka starta i sałatka z sosem winegret. Całość gorąca, bardzo ładnie pachnie, a smakowało idealnie. Choć porcja jak dla mnie za duża, przeżarłem się… Proszę rachunek. Kelnerka rozlicza nas z kuponu, dodaje dwa paragony na łączną kwotę 27 zł. Ze względu na czas oczekiwania, negocjuję rabat. Kelnerka nie ma możliwości obniżenia ceny, ale zaprasza nas ponownie i gwarantuje, że kolejnym razem czas oczekiwania będzie zdecydowanie krótszy. Podsumowując: obsługa nie powinna w sytuacji organizowania przyjęcia komunijnego przyjmować zamówień na dania obiadowe – czekaliśmy na podanie 60 min. Kuchnia tradycyjna, domowa, bardzo smaczna… Troche za droga..