Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: Astrum

Dotycząca firmy: Tesco

Treść opinii: Ponieważ byliśmy w centrum handlowym zajrzeliśmy też na salę hipermarketu, żeby od razu zrobić zakupy spożywcze. Wejście na sklep jest wygodne. Są dwa główne wejścia na piętro ze sklepem i na przeciwko każdego z tych wejść są bramki prowadzące na sklep. Za bramkami znajdowały się małe, granatowe koszyki na zakupy. Wzięłam jeden i poszliśmy. Sala sklepowa robiła średnio przyjemne wrażenie. Oświetlenie było ciemne i ponure. Odległości między półkami bardzo wąskie, nie było komfortu podczas oglądania towarów. Dodatkowo w alejkach były naustawiane wyspy, wysepki, dodatkowe promocyjne stanowiska i inne wynalazki mające spowodować, że klient kupi więcej, ale też utrudniające poruszanie się po sklepie. Do stoiska z wędlinami była kolejka. Nie miałam ochoty w niej stać, wybraliśmy kilka produktów już po paczkowanych. Był ich duży, ułożone w ramach poszczególnych grup produktów, opisane cenami, na metkach oprócz ceny były też podane ceny za kilogram, więc łatwo było ocenić, ile co kosztuje. Dostępne były produkty w różnych przedziałach cenowych, od tanich, do bardzo drogich. Ładnie był zaopatrzony dział z gotowymi wyrobami, typu, pierogi, krokiety, było tam wiele różnych wyrobów i przystępne ceny. Udałam się też na dział piekarnia. Nie było zbyt wielkiego wyboru. Za stoiskiem znajdowała się piekarnia, otwarta, nie zasłonięta i widać było na niej duży bałagan. Po środku leżały śmieci, okruszki, nie wyglądało to przyjemnie. Chciałam też kupić jakieś ciastka, wybór był nawet znośny, ale w domu okazało się, że ciasto przeciętne w smaku. Do kas nie było kolejek, po dwie, trzy osoby czekające. Przy kasie zamontowany był monitorek na którym wyświetlana była prognoza pogody i oferta, żeby się zareklamować. Kasjerka była uprzejma, przywitała się, zaproponowała nam, jako posiadaczom karty Tesco gazetkę dla klientów za 1 grosz. Zgodziliśmy się. Za kasą wisiały reklamówki dla klientów, bezpłatne. System naliczania rabatu za gazetkę nie był czytelny. Kasjerka kasowała gazetkę za 5 zł, następnie naliczała 4,98 rabatu a na paragonie była przede wszystkim widoczna cena przed rabatem, po rabacie była o wiele mniejsza i trudna do znalezienia.