Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik

Dotycząca firmy: Bar Kebab

Treść opinii: Niedługo przyjdzie mi chyba zmienić nicka na Pan Kebabik, bo znów kolejny odcinek niekończącej się opowieści o łomżyńskich lokalach serwujących bułkę z pokrojonym mięsem. W dzisiejszym odcinek będzie horrorem, gdyż zamiast kebabu wystąpi w nim jego duch. A więc tradycyjnie po pracy, gdy wracałem z trasy usłyszałem w słuchawce, że obiadu nie ma i żebym zjadł coś na mieście. Zajechałem więc do baru, znajdującego się w budce na parkingu przy sklepie Lux przy alei Legionów 105. Wielki napis na przyczepie i namiocie głosił, że kupię tutaj kebab. Po wejściu do środka stwierdziłem analogię do dowcipu z czasów PRL-u, który tutaj przytoczę: „Czym się różni przedwojenny sklep mięsny od powojennego? Przed wojną na sklepie było napisane: rzeźnik, a w środku było mięso. Teraz nad sklepem wisi szyld: mięso, a w środku jest tylko rzeźnik”. I tak było w tym przypadku – w środku zamiast wałka z mięsem stał dobrze odżywiony pan, który stwierdził, że kebaba nie ma. Nie rozumiem, napis na zewnątrz wielki jak wół, pora akurat obiadowo-kolacyjna, a zgłodniały klient musi obejść się smakiem. Nie reflektowałem na inne pozycje z skromniutkiego menu, zważywszy, że masywny pan raczej nawet nie usiłował mnie zachęcić do zjedzenia czegokolwiek. Wygląd miejsca także nie przekonywał – było tam dosyć siermiężnie. Głodny opuściłem więc ten smętny przybytek i pojechałem wreszcie coś zjeść. Bo kebaba zjadłem, ale o tym w następnym odcinku.