Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: Anna_2938

Dotycząca firmy: Szpital Czerniakowski w Warszawie

Treść opinii: Trafić w Warszawie na ostry dyżur laryngologiczny to prawdziwa kara. Mąż potrzebował pomocy - w skrócie trzeba było naciąć kolejny raz ropień w gardle Dzień wcześniej był w innym szpitalu na dyżurze i po 4 godzinach został przyjęty, a tym razem postanowiłam mu towarzyszyć aby przekonać się na własne oczy jak wygląda udzielanie pomocy mieszkańcom Warszawy. Zgłosiliśmy się po godzinie 14 do rejestracji na izbie przyjęć. Pani rejestratorka jak automat pobrała dane osobowe, podała formularz do podpisu i kazała zająć kolejkę i czekać. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że w ciągu trzech godzin powinniśmy mieć już za sobą wizytę, bo byliśmy dziesiątym pacjentem w kolejce. Co za mylna ocena sytuacji. Usiedliśmy pośród tych wszystkich, rzeczywiście, cierpiących ludzi i czekaliśmy na swoją kolej. Przed nami był chłopak z wypadku, który krwawił, ale nikogo to nie wzruszyło, była pani po trzech wylewach (jeśli dobrze usłyszałam to krew miała w uchu), za nami w kolejce była pani z wysoką gorączką, drgawkami i wielkim ropniem. Wszyscy ci ludzie wyglądali na obolałych. Po godzinie 16 coś się ruszyło - drzwi do gabinetu się otworzyły i wszedł pacjent, na poczekalni zapanowało wielkie poruszenie, że wreszcie po 4 godzinach kogoś przyjęli. No i w takim zawrotnym tempie wchodzili kolejni pacjenci, każdy w swoim czasie i nie ważne było czy kogoś bardziej boli czy mniej, czy ktoś krwawi czy nie - kolejka to kolejka. Wśród potrzebujących zgłosił się, cytuję "dwu metrowy byk" z mamusią, która jak się okazało była lekarką i synek został przyjęty natychmiastowo. I ten moment sprawił, że w tych cierpiących ludziach coś pękło - odbył się słowny lincz na tejże mamusi a potem pani z ropniem nie wytrzymała i weszła do gabinetu błagając o pomoc. Wszystko to, jak dla mnie, osoby zdrowej, zwykłej obserwatorki, wyglądało jak walka o życie - posiedzimy, poczekamy, może nas uratują a może nie. Kolejni pacjenci wchodzili do gabinetu z pretensjami dlaczego są pacjenci równi i równiejsi i to spowodowało, że czas oczekiwania na przyjęcie się skracał, bo lekarze też już mieli dość narzekań. Kolejni pacjenci którzy się zgłaszali do rejestracji byli wypytywani co im dokładnie dolega i jeśli pani rejestratorka znalazła jakiś inny punkt zaczepienia, to doradzała inny oddział, np. po upadku najpierw pójść do ortopedy lub neurologa, bo "tu trzeba długo czekać". Przed godziną 20 maż został przyjęty i wróciliśmy do domu. W międzyczasie zaobserwowałam: pojemnik z wodą i czyste kubeczki (po tylu godzinach czekania można się odwodnić więc bardzo trafiony pomysł), automaty z ciepłymi napojami i z zimnymi, toaleta przystosowana dla osób niepełnosprawnych - i nie ważne, że nie było tam papieru toaletowego, ręczników papierowych, mydła, a podłoga była brudna. Podsumowując - uzyskać pomoc lekarską w Warszawie - bez znajomości i ogromnej cierpliwości lepiej leczyć się samemu lub wezwać karetkę gdy jest naprawdę źle - wtedy jest się przyjętym natychmiast.