Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: Czarna_7

Dotycząca firmy: C&A

Treść opinii: Zdecydowałam się na kolejny wpis odnośnie C&A mieszczącego się w DM Drukarnia w Bydgoszczy na ul. Jagiellońskiej, aby pomóc innym osobom w podobnej sytuacji. Chodzi konkretnie o kupony zniżkowe rozchodowane przez Sodexo. Są one dołączane do bonów dla pracowników np. z okazji świąt itp. Wygląda to jak książeczka z różnymi upustami do wielu sklepów znanych marek m.in. do C&A. Wzięłam sobie taki kupon od mojego taty, który dostał je z pracy na Wielkanoc. Dokładnie zapoznałam się z regulaminem z tył kuponu. Na każdym kuponie był inny regulamin. Na wielu był warunek, że należy zapłacić przynajmniej jednym bonem sodexo, aby uzyskać rabat lub też warunek, że trzeba zapłacić nawet określoną kwotę bonami albo zrobić zakupy za określoną kwotę. Na kuponie C&A akurat nie było takich zasad. Pomyślałam więc, że skorzystam, skoro i tak zamierzałam zrobić tam zakupy. No i wybraliśmy się z mężem wybrać spodenki na lato. W sumie mieliśmy je wcześniej upatrzone, więc tylko przymierzył kilka wersji i zdecydował się na zakup. Cena spodenek to 89,90 zł, po rabacie byłoby niecałe 72 zł, gdyż rabat był na 20%. Podeszliśmy do kasy i tu młoda ekspedientka od razu zaznaczyła, że nie przyjmie kuponu, ponieważ z tego co wie to trzeba płacić bonami sodexo. Zaczęliśmy dyskusję, że przecież na regulaminie nie ma o tym mowy. Wtedy pracownica powiedziała, że musi się skonsultować z kierowniczką sklepu. Kierowniczka, również młoda dziewczyna ok. 25 lat, włosy długie, ciemne, w okularach, ponownie obejrzała kupon i znowu odmówiła jego przyjęcia. Padło stwierdzenie, że kierownictwo z góry zaznaczyło, żeby nie przyjmować rabatów. Mąż nieco się oburzył i powiedział, że w takim razie jest to wprowadzanie w błąd klientów i należy to wyjaśnić. Kierowniczka w końcu zadecydowała, że zadzwoni do Warszawy do przełożonych i dowie się co dalej. Wzięła od nas numer telefonu i obiecała oddzwonić następnego dnia. Za spodenki zapłaciliśmy normalną cenę i wyszliśmy ze sklepu. Faktycznie kolejnego dnia był telefon z informacją, iż mieliśmy rację i możemy skorzystać z rabatu. Zakupy robiliśmy w czwartek a telefon był w piątek. Do sklepu wróciłam dopiero po weekendzie w poniedziałek 16.04. Zastałam akurat kierowniczkę, która po mojej krótkiej informacji po co przychodzę , skojarzyła temat. Poprosiła o towar (na szczęście wzięłam go - przezorny zawsze ubezpieczony- a już chciałam wyjść z samym paragonem i kuponem) i zrobiła zwrot. Potem ponownie nabiła towar i wbiła rabat. Otrzymałam resztę, niestety słów przeprosin nie usłyszałam. Dobrze, że mimo wszystko nie daliśmy się zbyć, ale sklepy słabo szkolą personel co do swoich promocji albo personel celowo próbuje wprowadzać w błąd klientów. Miałam akurat blisko do sklepu, gdybym musiała jechać przez całe miasto pewnie bym zrezygnowała. Taka sprawa powinna być załatwiona od ręki. Trzeba uważnie czytać regulaminy i nie dać się zbyć personelowi. Jeżeli rzadko mają do czynienia z pewnymi formami płatności to mogą być niedoinformowani, a przecież ktoś te promocje wymyślił i zatwierdził.