Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: zalogowany_użytkownik

Dotycząca firmy: Restauracja pod Kotwicą

Treść opinii: Zagościłam z narzeczonym w Wałbrzychu w celach turystycznych. Po całym dniu zwiedzania zamków, byliśmy bardzo głodni i postanowiliśmy zjeść smaczny obiad. Udaliśmy się do Restauracji Pod Kotwicą w samym centrum miasta, na Rynku. Wchodząc do środka nie do końca byłam pewna, czy idę dobrą drogą,ponieważ musiałam przejść przez większy korytarz. Dopiero po chwili dotarł do mnie zapach herbaty sugerujący, że w tym miejscu mieści się jakiś lokal gastronomiczny. Restauracja okazała się dużym, przestrzennym pomieszczeniem, urządzonym w nieco peerelowskich klimatach. W tle rozbrzmiewała muzyka z radioodbiornika, zapach herbaciany przywiał wspomnienia z dzieciństwa i skojarzenia z barem mlecznym. Gdy siedliśmy postanowiliśmy zajrzeć do karty. Menu jest przejrzyste, podzielone na kategorie dań, np. dania rybne, dania wieprzowe, drobiowe, wołowe, napoje, zestawy dla rodziny. Dzięki temu z łatwością skomponowaliśmy zestaw obiadowy. Niemal od razu podeszła do nas kelnerka - młoda dziewczyna o blond włosach, energiczna, niemal nieustannie przemierzająca restaurację trasą od stolika do kuchni i z powrotem. Zamówiliśmy oboje ten sam zestaw: "złocisty schab wieprzowy z ziemniaczkami i bukietem surówek" oraz "rosół". Oczekiwanie na zupę trwało ok. 10 minut. Zupa miała idealną temperaturę do spożycia, co świadczyło o tym, że nie odgrzewano jej w mikrofali. Często potrawy w kiepskich lokalach są niemiłosiernie gorące i stygną bardzo długo - najczęściej jest to efekt podgrzewania w mikrofalówkach, co jest szczytem niekompetencji. Tutaj zupa miała odpowiednią temperaturę. Dobrze doprawiona, posypana pietruszką i marchewką. Porcja duża. Gdy tylko zjedliśmy kelnerka natychmiast podeszła i spytała, czy może zabrać talerz. To zaskakujące, bo zazwyczaj kelnerzy nie są aż tak wyrywni i chętni do obsługiwania na bieżąco wszystkich gości. Pani zabrała miseczki i po kolejnych 10 minutach przyniosła nam drugie danie. Obiad podano na białych, kwadratowych talerzach przyozdobionych na krawędziach koprem i truskawkami, co wyglądało rewelacyjnie i apetycznie. Schab (a w zasadzie dwa kawałki schabu) miał, tak, jak w opisie menu, złocisty kolor. Nie był w ogóle tłusty, panierka nawet nie pachniała tłuszczem. Mięsko było soczyste i łatwe do pokrojenia oraz rewelacyjnie doprawione. Ziemniaczki podane w formie apetycznych kulek puree z koperkiem. Bukiet surówek przerósł nasze najśmielsze oczekiwania: 4 surówki i każda z nich w niesamowicie ciekawych kompozycjach smakowych, np. surówka z selera, rodzynek, przypraw i słodko-kwaśnego sosu (podejrzewam, że był to sok z cytryny z domieszką czegoś słodkiego). Kompozycje zarówno marchewkowe, jak i te z kapustą czy selerem były idealnie doprawione i wzbogacały smak całego dania. Po zjedzeniu pani od razu zabrała talerze i spytała, czy nam smakowało. Za obiad dla dwóch osób (2 zupy + 2 drugie dania) zapłaciliśmy łącznie 40 zł (5 zł jeden rosół, 15 zł schab z surówkami). Pysznie i tanio! Jedynym minusem jest lokal urządzony w lekko peerelowskich klimatach, chociaż wnętrze było zadbane i czyste, więc spędzenie tam czasu wolnego nie wywołało w nas żadnych nieprzyjemnych odczuć. Z pewnością zajrzałabym tam raz jeszcze będąc w okolicach wałbrzyskich i polecam tę restaurację innym turystom!