Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: Klient_Mp2x

Dotycząca firmy: Dom Towarowy Jubilat w Krakowie

Treść opinii: Od kilkunastu lat często robię tam zakupy, o ile nie robię w jakimś innym markecie większych. Po latach totalnego dna, od paru lat jest znacząca poprawa w towarze. Ceny nie są na duże zakupy np. tygodniowe. W takim przypadku opłaca mi się jechać samochodem gdzie indziej. Obsługa jest zależna na kogo się trafi. Jedne ekspedientki są bardzo miłe i pomocne, a inne jak wyrwane ze Społem z czasów komuny, czyli "klient intruzem" który najlepiej jakby sobie poszedł gdzie indziej by nie przeszkadzać w "pracy". U tych drugich czasem słychać narzekanie , że jest żenadą pracować za 1500zł. Faktycznie, to może zdołować w dzisiejszych realiach. I być może dla nich to jest powód, że klientom się dostaje rykoszetem. Trzeba mieć charakter, by mimo wszystko nie dać się i być uśmiechniętym do klientów, którzy nie są winni ich sytuacji... To raczej źle świadczy o szefostwie. Maksymalne zyski przy jak najniższych kosztach. Mają pyszne ciasta, ale trzeba trafić na uprzejmą sprzedawczynie, aby jeśli chcemy kupić coś wyjątkowo świeżego, bo np. będziemy mieć gości i pytamy "czy to jest świeże" , bo ewentualnie możemy wziąć coś innego. Bywa, że jedna nie odpowie, "bo ma doła", albo na odczepnego powie "tak, świeże", a w domu się okazuje że nie można tego przełknąć bo jest minimum wczorajsze. Jakiś czas temu (aktualnie chyba zrobiono z tym porządek) byłem świadkiem scen na mięsno serowym stoisku utarczek słownych między sprzedawczyniami o to kto ma sprzedawać garmażeryjne towary np. gotowe placki ziemniaczane, gotowe kotlety itp. Jest pomiędzy nimi i kiedyś zrobiły ze mnie durnia. Gdybym się nie spieszył poszedł bym do kierownictwa. Stałem na mięsnym i gdy doszedłem do kasy zostałem odesłany na stoisko serowe "bo ona nie obsługuje tych towarów. Wystałem się na serowym i usłyszałem dokładnie to samo! Wybuchłem, myślałem, że napluję im w twarz za takie lekceważenie i nigdy tam nie wrócę. Rozumiem, stresująca sytuacja finansowo kadrowa. Przy nawale pracy i wielu godzinach za ladą można mieć dość i patrzy się tylko by dotrwać do końca i robić jak najmniej. Ale to nie jest tylko wina sprzedawczyń, ale kierownictwa, że nie ma jasno ustalone kto ma odkąd dokąd towary. Jeśli jakieś konfliktowe rzeczy organizacyjne zostawia do "dogadania się", to nie wypala, a przynosi złą opinię. Świadczy o ślepocie i egoizmie szefostwa, które najmniejszym swoim kosztem, chce załatwić sprawy kosztem swoich pracowników.