Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: zarejestrowany-uzytkownik

Dotycząca firmy: Vision Express

Treść opinii: Firmą Vision Express z powodzeniem zająć by się mogli specjaliści od społecznej manipulacji, zwanej marketingiem, a z pewnością odkryliby wiele nowatorskich technik. Przykład: Wchodzisz dziarsko do salonu bo widząc słowo „express” liczysz na obsługę od ręki, jednak musisz umówić się i przyjść raz jeszcze, ok, przychodzisz więc raz jeszcze, akuratnie wracając z dzieckiem ze szkoły, badasz się przez pół godziny (dziecko w tym czasie usypia na krzesłach w poczekalni), następne dwa kwadranse wybierasz oprawkę z wątpliwą pomocą coraz to bardziej zniecierpliwionej dziuni, wreszcie jest ta jedna jedyna! przyglądasz się jej i coraz bardziej przywiązujesz do myśli, że będzie leżeć na twoim nosie przez – o nadziejo! – następnych lat kilka. Zasiadasz do stolika, musisz podać wszelkie dane (email, telefon, po co ?) i nie masz wyjścia. Tracisz kolejny kwadrans, a końcu okazuje się, że wystawiona cena dotyczy podstawowych szkieł, których – dziwne? – akurat na stanie nie ma! Możesz dopłacić za lepsze szkła około 40-50% do ceny, która widnieje na wystawionych oprawkach, lub czekać 10 dni (tak! w firmie, która ma w nazwie słowo „express”) na dostawę szkieł standardowych. Wpadasz w konsternację, w myślach pytając się „Ale jak to?". Z jednej strony zainwestowałeś/łaś już czas i energię w całą sprawę, i twoje dziecko też, a do tego zaangażowałeś/łaś się już emocjonalnie w relację z tymi oprawkami… Ciężko się wycofać… Z drugiej strony myślisz „Co za niegodziwość!” i próbujesz przekonać dziunię, że coś tu nie gra, że nawet ty sam/a mógł/mogłabyś w sieci zamówić szkła na jutro a co dopiero oni, że szkła podstawowe powinny być na stanie jako pierwsze. No i wreszcie rzecz podstawowa, że nie masz wyboru, że pewnie wzięła/wziłąbyś chętnie te antyrefleksy, gdybyś po prostu… miał/a wybór. Na to panienka (wybaczcie, ale tam są akurat same dziewczyny) mówi „Ależ ma pan wybór, ten antyrefleks albo inny, albo jeszcze inny. albo czekać 10 dni…”. Próbujesz kilka razy tłumaczyć, że wyboru nie masz, że wozisz dzieci do szkoły itd, że okulary musisz mieć już, lecz nie dociera. Myślisz „jeśli ulegnę, jeśli dam się zmanipulować ciężko będzie spojrzeć w lustro”. Próbujesz ostatniej szansy – prosisz o rozmowę z kierownikiem. Jednak tegoż/tejże akurat w sklepie nie ma. Więc z ciężkim sercem, tracąc półtorej godziny rezygnujesz. Ale panienka chce od ciebie pieniędzy za badanie, odmawiasz argumentując, że zdecydowałeś/łaś się na badanie widząc ich ofertę w postaci ceny na oprawce, a oferta ta okazała się nieprawdziwa. Oddajesz jej kartę badania, a ona wściekła starannie wyrywa z tej karty fragment z wynikiem pomiaru – dioptriami i sfochowana dość klasycznie oddaje ci pozostały strzęp papieru… Dziecko patrzy więc nie wściekasz się, tylko wybuchasz śmiechem: „Lekcja życia, moje dziecko, lekcja życia”.