W Lublinie poza Mandragorą, inne lokale są już właściwie tylko dodatkiem, zapewniającym różnorodność. W zasadzie jest chyba tylko jeden lokal, który dzielnie walczy o pierwszeństwo, ale o tym gdzie indziej :). Jedzenie wyśmienite. Zawsze staram się jednak jeść swój zestaw ulubiony, czyli obowiązkowo humus. I tu mała uwaga... czasami jest zbyt suchy, ale to naprawdę drobiazg. Rewelacyjne są też ruskie pierogi. Naprawdę niepowtarzalne. A dopełnieniem wszystkiego jest genialna herbata owocowo-korzenna. Nie pamiętam niestety nazwy, ale to chyba coś w stylu "złoty ogród". Wystrój lokalu dość chłodny, ale stylowy. Klimat zostaje w pamięci na długo. Bardzo doceniam miłą obsługę. Nigdzie indziej mi się to nie zdarza, ale jak wpadam do Mandragory, to jakoś tak dziwnie czuję się, jakbym tam "wrócił", coś jak do domu. Czasem można tam spotkać właścicieli - jak się domyślam. Niezwykle mili ludzie, kiedyś nawet odstąpili mi swoje miejsce przy stoliku. Drobiazg, ale miły.