Byłam w tej restauracji już 2 razy i za każdym razem wyszłam bardzo najedzona i zadowolona. Porcje są naprawdę konkretne. Plusem tej restauracji jest też dużo miejsca i bardzo klimatyczne wnętrze. Mam wrażenie, że kucharz jest z prawdziwego zdarzenia i zna się na gotowaniu, ponieważ potrawy są zawsze idealnie doprawione. Kelnerki mają zawsze uśmiech na twarzy, są miłe i uprzejme, a także nienagannie ubrane. Czasem telewizor jest zbyt głośno włączony, a nie każdy przy posiłku lubi takie warunki.

Zmęczony i głodny po bardzo ciężkim dniu poszukiwałem na ul. Piłsudskiego jakiegoś lokalu gdzie będę mógł odpocząć i zjeść dobry obiad. Restauracja Kuranty, którą na tej ulicy odnalazłem zrobiła na mnie świetne wrażenie lokal, choć przy wejściu wygląda na bardzo mały jest duży, bo do sal w głębi oraz toalet prowadzi wąski korytarz, przez co z początku myśli się, że mała salka na wejściu i bar to wszystko. Karta menu bardzo czytelna jest wybór dań jarskich jak również mięsnych. Wybrałem polecany przez kelnerkę lunch dnia, który nie jest umieszczony w karcie składający się z zupy drugiego dania oraz kompotu cena przyzwoita tylko 15.90 zł. Walory smakowe zupy: przesolona, ale gorąca i stosunkowo smaczna wizualnie wyglądała jak podana w domu - czyli nie zwracamy uwagi na estetykę tylko cieszymy się z posiłku, drugie danie to już problem: szaszłyk świeży, ale absolutnie nie dopieczony a nie przyprawiony brak zarówno soli jak i pieprzu, ziemniaki koszmar odgrzane w mikrofalówce wyglądały koszmarnie, sałatka nie smaczna. Tak, więc potrawy nie są do końca świeżo przyrządzane, przez co restauracja traci ogromnie dużo, bo wygląd oceniam na 5 pkt ale posiłek na -4. Ogólnie -3 pkt ponieważ do restauracji przyszedłem zjeść obiad a nie oglądać krzesła.