Opinie użytkownika (2)

Po noworocznym świętowaniu...
Po noworocznym świętowaniu postanowiłam uczcić go zakupami, tj wymiana garderoby. Na pierwszym planie postawiłam sklep z odzieżą młodzieżową House. Lubię tam chodzić głównie ze względu na klimat tam panujący. Puszczaja tam świetną muzykę, która nadaje zakupom swoisty nastrój. Dzięki temu znacząco przedłużam pobyt w tym sklepie. W końcu w tych jakże ciężkich poszukiwaniach znalazłam całkiem fajną parę jeansów. Stwierdziłam, że je przymierzę, jako że wg metki powinny pasować (tj rozmiar 29 wg polskiej numeracji, na metce widniało L). Udałam sie w stronę przymierzalni. W środku stało krzesło, duże lustro i dwa wieszaki na hakach, także na brak miejsca czy też niewygode narzekać nie mogłam. Czar prysnął po przymiarce kiedy sie okazało, że jednak nie dokońca jest to mój rozmiar. Przebrałam sie w swoje ubrania i udałam się do kasy zapytać Pani tam obsługującej czy mają te jeansy tylko, w innym rozmiarze. Pani ( jak wyczytałam z plakietki) Magda nie była tego pewna, ale powiedziała, że poszuka na magazynie a do tego czasu zaproponowała mi parę innych spodni o bardzo podobnym kroju. Hmm.. spodnie leżały całkiem nieźle jednak to nie było to czego tak szukałam. Po chwili zza kotary usłyszałam znajomy głos Pani Magdy. Okazało się, że na magazynie była jeszcze jedna para i w dodatku idealnie na mnie leżała. Oczywiście już z uśmiechem na twarzy udałam sie w strone stanowiska fiskalnego. Zapytałam, czy można płacić kartą. Teoretycznie można było, ale w momencie gdy Pani Magda miała sfinalizować transakcję stwierdziła, że terminal sie zawiesił. Spróbowała raz jeszcze i sytuacja się powtórzyła. Zauważyłam, że cała ta sytuacja bardzo ją zestresowała. Zaproponowałam więc, że ja pójdę do bankomatu i wrócę tu z gotówką a ona niech te spodnie schowa dla mnie. Uśmiechnęła się i podziękowała za wyrozumiałość. Powiedziałam, że to tylko złośliwość rzeczy martwych i wyszłam. Wróciłam po około 30 min i jak się okazało Pani Magdy już nie ma bo skończyła przed chwilą pracę. Niestety nie przekazała nikomu informacji o moich jeansach. Kasjerka, z którą właśnie rozmawiałam sprawdziła dane sprzedaży z ostatnich 30 minut i okazało się, że spodnie są na stanie. Po ok 15 mniutach intensywnego szukania spodnie sie znalazły. Zapytałam czy terminal już działa, to Pani się bardzo zdziwiła, bo podobno nie było z nim problemów. Ja posiadam kartę chipową i jak się okazało, poprzedniczka zamiast finalizować transakcję za pomocą chipu starała się ją wymusić paskiem magnetycznym. Widząc, że się nie udało, stwierdziła, że się on zepsuł. Pomyślałam, że może dostanę w ramach rekompensaty jakiś mały, symboliczny rabat, ale się przeliczyłam. Cóż nie mogło byż zbyt pięknie :) zapłaciłam za spodnie i się pożegnałam.

Sabina_17

03.01.2009

House

Placówka

Zabrze, Plac Teatralny 12

Nie zgadzam się (18)
Wybrałam się dziś...
Wybrałam się dziś z ojcem do w/w serwisu samochodowego. Weszliśmy do biura obsługi klienta, w środku siedział -za biurkiem i wysoką ladą sięgającą do klatki piersiowej - Pan, który jak wyczytałam z plakietki miał na imię Józef. Odpowiedział dzień dobry i zapytał o co chodzi. Musze przyznać, że niewygodnie rozmawiało się z nim gdy on siedział, a ja musiałam sie przez tą lade wychylać żeby patrzeć mu w oczy. Usługi, które zamówiliśmy to wymiana oleju silnikowego oraz sprawdzenie okładzin hamulcowych. Pan wziął od ojca kluczyki od samochodu aby nim wjechać na hale, przy czym nie założył ani pokrowca na siedzenie, ani na kierownicę z racji tego, że ręce miał całe brudne. Mógł je chociaż umyć. Gdy już wjechał na halę - co akurat widać z biura - trzasnął mocno drzwiami zamykając je. Nie zlecił założenia żadnych pokrowców na zderzak i nadkola samochodu co akurat robiły inne warsztaty na których już bywałam. Powiedział, żeby usiąść i czekać. W takim wypadku zaczęłam się rozglądać. Zauważyłam w rogu pomieszczenia 1 kamerę. Na biurku i ladzie grubą warstwę kurzu, gazety na stoliku z datą dość już starą. Pan Józef posiedział chwilę w biurze, potem wyszedł na dwór przed drzwi biura na papierosa. 'PETA' rzucił pod same drzwi. Zapytałam go jeszcze na ile wcześniej trzeba sie umawiać na jakies pranie tapicerki, to odpowiedział tylko na odczepnego, że mam wziąć sobie wizytówkę i zadzwonić z zapytaniem. Mechanicy owszem szybko wyminili olej, a okładziny hamulcowe poszed Pan obsługujący nas sprawdzić. Nie zdjął nawet koła a już wiedział, że tarcze i klocki do wymiany. Zapytałam na jakiej podstawie tak stwierdził, skoro nie zdjął koła, to odpowiedział, że jest mężczyzną i widzi to bez zdejmowania. Sprawdzenie trwalo ok 1 min, bo tylko sie przeszedł wokół samochodu a kosztowało 30zł. No przyznam szczerze,że pierwszy raz sie z tym spotkałam. Kiedy juz samochód był gotowy, znów nim wyjechał osobiście z hali - bez pokrowców - i skasował moje zlecenie. Zapłaciłam za wymianę oleju + sprawdzenie okładzin 185zł. Oczywiście kasując Pan cały czas siedział a pragnę zaznaczyć, że miał w okolicy 30lat. Wystawił mi paragon nawet nie pytając czy może chce fakturę. Gdy mi go dał, powiedziałam, że jednak chciałabym fakturę a nie wydruk z drukarki fiskalnej, to sie tylko nietaktownie skrzywił i z wielką łaską zrobił co do niego należy. Mechanik wiodący grzecznie wyszedł ze mną do samochodu i powiedział jakie naprawy ewentualnie przydałyby sie w najbliższym czasie. Także oni zachowali się jak należy, natomiast Pan Józef, który jak sie dowiedziałam od mechanika jest tak z-cą kierownika miał w głębokim poważaniu doro klienta i samochodu mu powierzonego. Nie raczył mi nawet odpowiedzieć 'do widzenia'.

Sabina_17

12.12.2008

Wash Master Zabrze

Placówka

Zabrze, al. Korfantego 15

Nie zgadzam się (23)

Strefa Gwiazd Jakości Obsługi