Przyszedłem do kina o 17.30 kupić bilet na seans o 19.00, który wcześniej zarezerwowałem przez internet. Na 3 kasy zauważyłem 2 otwarte. Jedna znajdowała się na holu głównym, druga przy Movie Cafe. Kolejek długich nie było. Przy kasie na holu stało kilka osób, natomiast przy kasie obok Movie Cafe nie było nikogo. Podszedłem więc do kasy przy Movie Cafe. Zauważyłem monitor wyświetlający miejsca w sali kinowej i Panią która nie witając się ze mną powiedziała: słucham. Poprosiłem o 2 bilety na seans o 19.00 - Jaja w Tropikach. Ekspedientka bez wyjaśnień powiedziała, że mam iść do drugiej kasy, bo tu nie ma kasy. Zwróciłem jej uwagę, że jest nad jej głową napis "KASA NR ?" i do tego ma włączony monitor, na którym można rezerwować miejsca w sali kinowej. Pani popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się i nic więcej nie powiedziała. Pani przy drugiej kasie była smutna, zmartwiona. Nie przywitała się. Sprzedała bilety i na koniec ani nie podziękowała, ani nie pożegnała się. Wyszedłem z kina. Wróciłem na 15 min przed seansem. Udałem się do Movie Bar kupić duży zestaw popcorn'u maślanego i nachos'y. Zapłaciłem kartą. Pani obsługująca miała wyraźnie kłopot z wykonaniem operacji płatniczej. Po 3 min płatność była uregulowana, a ja udałem się do sali kinowej. Skosztowałem popcornu. Niestety nie był maślany, a pani sprzedająca nie informowała mnie, że może nie ma maślanego. Na paragonie policzony był popcorn maślany.
Poszukiwałam salonu w ktorym mogłabym kompleksowo przygotować się do mojego dnia Ślubu(paznokcie, makijaż, masaż, opalanie), nie bylam pewna, zaczęłam od telefonu w kilka miejsc. Tutaj pani ujęła mnie zainteresowaniem, nie nagabywała, radziła nawet jak przyciąć koszty żeby efekt był równie dobry( a nie jak w konkurencji probowano mi wcisnąć jak najwiecej usług), potem tam pojechałam i nie zawiodłam się. Było bardzo miło, jeszcze zapisałam narzeczonego na manicure i od wszystkiego otrzymałam rabat. Obsługa profesjonalna, widząc że jestem pierwszy raz tłumaczono mi wszystko, czułam się ważna przed tym ważnym dniem i chyba tego mi było trzeba.
Po wejściu do sklepu żaden ze sprzedawców będących na sklepie nie zwrócił na mnie uwagi. Nie pojawił sie żaden element powitania. Szukając pary czarnych pantofli nie uzyskałam żadnej porady ani pomocy. Sama musiałam odnajdywać poszczególne rozmiary. Klienci przebywający w sklepie ( ok.10) byli pozostawieni sami sobie.Sprzedawcy byli zajęci rozpakowywaniem towaru i nie zwracali na nic innego uwagi. Przy kasie natomiast na pytanie o rabat pani zbyła mnie zdawkowym " Nie udzielamy". Dlatego też przyznaję ocenę -1, gdyż poczułam się klientem zaniedbanym, jednak dużo pracy sprzedawców przy ustawianiu butów może ich usprawiedliwiać.
Wraz z mężem wpłacaliśmy sporą kwotę pieniędzy w kasie, dlatego chyba trochę podświadomie się denerwowaliśmy i baczniej przyglądaliśmy następującym zdarzeniom. Kiedy osoba przed nami została obsłużona czekaliśmy moim zdaniem zbyt długo na jakiekolwiek zauważenie nas, poinformowanie np"dzien dobry zaraz będę z Państwem " lub cokolwiek...po prostu musieliśmy czekać gdyż jedna Pani przy okienku coś tam tłumaczyła drugiej a my czuliśmy się tam niewidzialni. Mielismy ochote machac"hej tu jestem" .Pewnie gdyby nie duza kwota pieniędzy nie zwrócilabym na to uwagi jednak w tym przypadku czekaliśmy żeby jak najprędzej"pozbyć " się tych pieniędzy.
Nowowybudowana stacja paliw pod banderą "Bliska" zlokalizowana jest w nie dalekiej okolicy mojego miejsca zamieszkania. jestem tam częstym klientem i narzuca mi się kilka ciekawych wniosków z wizyt na tej stacji.Nowy budynek,podjazd i cały teren wybudowany wegług nowych standardów ,więc cała "reszta" aby sprawić dobry wizerunek zależy już tylko i wyłącznie od załogi jaka tam pracuje.Ja osobiście ,absolutnie nie mając znajomości ani prywatnego kontaktu z pracującymi tam ludzmi,doznaje na tej stacji rozczarowania. Załoga dzieli klienów na "stałych tubylców" i Vip-ów. Na własnych doświadczeniach z wizyt na tej stacji widzę jak załoga lekką ręką podchodzi do obsługi osób znanych już z widzenia.Kontakt na tej stcji jako klient ogranicza się tylko z mojej strony do zapłaty za zatankowane paliwo,po wejściu na sale sprzedaży ,witany przez kasjerki z pozycji podpartej łokciami na ladzie i przerywającej konwersacje z innym pracownikiem niestety mnie zraża.
a przeciez mógłbym coś tam jeszce kupić...
W okresie karnawału chciałam kupić do sukienki szyfonową wstążeczkę na szyję - taką, na której umieszcza się wisiorek na szyję. Taka wstążeczka rzuciła mi się w oczy kilka dni wcześniej w salonie W. Kruk w Czeladzi. Była wyeksponowana w gablocie z najtańszymi rzeczami – takimi, które zostały przecenione i w której umieszczono końcówki serii. Sam towar też był wyjątkowo tani, jak na sklep branży jubilerskiej, bo kosztował 17 złotych. Postanowiłam podjechać do salonu i kupić ją,
Wchodząc do sklepu zostałam tradycyjnie w bardzo sympatyczny sposób przywitana przez pracowników sklepu. W tym momencie pomyślałam sobie, że pewnie uśmiechy znikną z ich twarzy, kiedy będą musieli obsłużyć klientkę robiącą zakupy za 17 zł Nic bardziej mylnego! Od momentu powitania do chwili opuszczenia sklepu traktowana byłam jak królewna, która kupuje kolię za milion dolarów! Pani, która mnie obsługiwała ani przez ułamek sekundy nie okazała zniecierpliwienia, mimo że przez dłuższy czas nie umiałam się zdecydować na kolor. Nie obsługiwała także w tym czasie innych klientek – była skupiona wyłącznie na mnie. Na koniec tradycyjne pakowanie w śliczny papier firmowy i całe rzesze uśmiechów kierowanych pod moim adresem.
Od tego czasu minęło już ponad pół roku, jednak przyjemność, jakiej wówczas doznałam pamiętam do dziś.
W tym stanie rzeczy mogę przyznać jedynie najwyższą ocenę.
Zrezygnowałem z usług tego banku, gdyż olbrzymie kolejki do okienek i niezrozumiałe zachowanie personelu, było niemożliwe do zaakceptowania dalej. Przychodziłem dwa lata, prawie codziennie i zawsze pani szukała przelewów, potem sprawdzała, czy pieniądze są zaksięgowane a następnie oznajmiała (często), że nie są i nie może wypłacić. Jak już były, to prawie zawsze kwestionowała mój podpis, mimo, że po takim czasie znała mnie prawie osobiście, wiedziała że jestem osobą, za którą się podaję.
Dziękujemy za zgłoszenie. Z każdej opinii i oceny wyciągniemy wnioski, aby poprawiać jakość obsługi Klientów.
Oboje z żoną...
Oboje z żoną jesteśmy zadowoleni z usług tego banku. System komputerowy jest prosty, przyjazny, są objaśnienia. Jeśli czegoś nie wiemy lub jest jakiś kłopot, korzystamy z pomocy konsultantki/ta i zawsze jest to skuteczne.
Podłoga przy wejściu z parkingu podziemnego do sklepu umyta brudną wodą - zostały ciemne brudne smugi. Pani na dziale z warzywami ubrana czysto i schludnie, czepek na głowie związane włosy, w rękawiczkach podała towar z uśmiechem na twarzy i okazała zainteresowanie potrzebą Klienta (moją).
Byliśmy z żoną klientami tego banku ponad 7 lat. Posiadaliśmy Eurokonto VIP, oddzielny pokój do obsługi. Mimo to zdarzało dość często czekać w kolejce nawet pół godziny żeby być obsłużonym. Powodem naszego odejścia do MBanku była odmowa PKO SA obniżenia stopy procentowej kredytu w rachunku. Mieliśmy 19,5 % w stosunku rocznym, a w MBanku dostaliśmy 12,5%. Do tego wysokie opłaty pozostałe, np. przelew do ZUS kosztował 5 zł, kolejki, parkowanie (płatne) samochodu, wiele ubezpieczeń płatnych, dodanych do konta "w ramach opłaty".
Obesrwacja dotyczy w glownej mierze zjawiska czestego w nadmorskich kurortach a mianowicie naciagania kilentów na wage ryb lub dodatków zamawianych w barach lub restauracjach.
znajac taki proceder zapobiegawczo zamówilem dwie porcje ryby po 200gram kazda. w momencie odbioru ryb okazuje sie ze jedna wazy 425 a druga 350gram... glodny postanowilem mimo to zakupic te porcje jednak z tego punktu gastronomicznego juz nigdy nie skozystam
Sobota, wczesne popołudnie, brak internetu i Pani mówiąca miłym głosem, że niestety zgłoszenie zostało przyjęte, ale będzie dopiero zrealizowane w poniedziałek. Na realizację zgłoszenia przysługuje im 24 godziny robocze.
Po podejściu do stoiska zostałam mile powitana przez obsługującego, zapytano mnie w czym można pomóc. w trakcie rozmowy kontakt wzrokowy był utrzymany, pracownik uśmiechnął się kilkakrotnie. Otrzymała rzeczowe i konkretne wiadomości na temat możliwości oszczędzania i lokowania środków na koncie studenckim. Otrzymałam informacje na temat opłat za konto i prowadzone na nim transakcje. Pracownik wykazywał cierpliwość i dokładnie odpowiadał na wszelkie nurtujące mnie kwestie. Wizyta przebiegała w miłej i przyjaznej atmosferze.
Piekarnia "Kubiak" była jednym z moich ulubionych sklepików do czasu tego feralnego zdarzenia. Wracając jak co wieczór przechodziłam przez Supermarket "Piotr i Paweł" gdzie mieści się owa piekarnia. Podchodząc do stoiska zawsze wzrokiem szukałam ulubionego ciasta a w szczególność pysznego ciastka, którego zawsze kupowałam do kawki w czasie przerwy w pracy. Przechodząc od paru dni zwracałam uwagę czy jest już świeża dostawa, mojego ulubionego ciastka i w końcu się doczekałam ale podchodząc do chłodziarki zauważyłam że jedno ciastko było wyłożone jako pierwsze do sprzedaży nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt że już tam leżało od dobrych trzech dni. Wiem to ponieważ zwróciło moją uwagę ze względu na poniszczoną foremkę.Zdecydowałam się na zakup i zapytałam ekspedientkę czy te ciastko które mi podaje jest świeżę ta z uśmiechem na twarzy stwierdza że tak . Ja oczywiście wiedziała,że to nie prawda i powiedziałam żeby zapakowała mi ciastko drugie z kolei ponieważ to pierwsze jest z poprzedniej dostawy a wiem to ponieważ codziennie przechodzę koło wystawy i widzę co jest nowego a tym bardziej że to moje ulubiony wypiek i czekałam na jego świeżą porcie a jakby było tego mało to miał charakterystycznie zniszczoną z boku foremkę. Ekspedientka zamarła i nie wiedziała jak ma odpowiedzieć na moją wypowiedz a najbardziej ciekawi zachowania sprzedawczyni byli klienci stojący w kolejce. Sprzedawczyni upierała się, że to nie jest prawdą ponieważ ciasta z poprzedniej dostawy nie są przeznaczone do sprzedaży i są odstawiane na zaplecze,więc pytam jej dlaczego chciała mi sprzedać nieświeże skoro tak robią -Kobieta nie miała innych argumentów zrobiła minę oburzonej i jeszcze szyderczo zapytała czy może opakowanie mi się nie podoba - podała mi świeże ciastko i stwierdziła że jeśli mam takie uwagi to powinna je skierować do dostawcy. Ja ją przeprosiła ale że ja nie będę zajmować się sprawami,które ich dotyczą i ich nieświeżych wypieków jestem klientem i oczekuje tego za co płacę i chcę żeby było świeże.
Pierwszy raz w życiu zdecydowałem się na wysłanie paczki za pobraniem za pośrednictwem POczty Polskiej. Przybyłem do głównego holu gdańskiego oddziału z zapakowanym przedmiotem. Położyłem go przy okienku i oznajmiłem o moim zamiarze. Pani podała mi dwa formularze: jeden typowy dla przesyłek pobraniowych, drugi "wpłata gotówkowa". Poinformowałem, że to "moj pierwszy raz" i czy mam na coś zwrócić uwagę. W odpowiedzi usłyszałem ze wszystko jest na tych formularzach. Mam je wypełnić i wrócić do okienka tym razem już bez numerka. Wypełniłem formularz pobraniowy i nastepnie zabrałem się za wpłatę gotówkową. Nie bardzo wiedziałem co mam tam napisać bo uważałem, że wszystkie te informacje zostały juz podane w formularzu pobraniowym. W każdym razie wypełniłem ten formularz "na czuja" i ustawilem sie do okienka. Po odczekaniu 5 minut zdolalem sie przebic do okienka z calym ekwipunkiem. Tam Pani pogratulowala mi wlasciwego wypelnienia formularzy i przystąpiła do dzialania. Na koniec oznajmila ze musze zaplacic 11,50 za przesyłke. zgodziłem się , ale zapytalem czy ta kwota zostanie dodana do kwoty jaka wpisalem na formularzach.okazalo sie, że nie.a przeciez to idiotyzm.
do momentu nadania nie znamy kosztu przesylki. mowi nam to dopiero pani w okienku. a wiec kiedy za pierwszym razem zglosilem sie do okienka to powinna wziac moją paczke, zwazyc ja, zapytac dokladnie czy chce skorzystac z priorytetu i dopiero wtedy podac mi koszt przesylki. ja uwzglednil bym go przy moim wypelnianiu. tak sie niestety nie stalo. a wiec ponowne wypelnianie formularzy z czego ten drugi " wplata gotowkowa" ma byc niepodpisany i stanowi tylko ulatwienie dla poczty. to ja odwalam za nich robote. dlaczego nie mozna klientom pomagac, albo chociaz stworzyc kont gdzie beda przykladowe ulotki informujace o sposobie korzystania z danej uslugi. przesylka pobraniowa ewidentnie takiej ulotki wymaga.
W celu uzyskania infomacjii dotyczących aktualnej oferty firmy Orange zadzwoniłem do biura obsługi klienta. Odpowiedź na moje pytania była dla mnie satysfakcjonująca dowiedziałem się jaka jest cena za połączenia telefoniczne oraz powiadomiono mnie o bieżących promocjach. Wszystko przebiegło w najlepszym porządku.
bardzo miła obsługa, tak przy dystrybutorze jak i przy kasie. po podjechaniu do dystrybutora nie jesteś obskakiwany przez pracownika który za wszelką cene chce ci sprzedać najdroższy towar i nie słucha twoich pruśb przy płaceniu rachunku przy kasie zaproponowano mi promaocje ale nie było to "natrenctwo", na dodatek od dawna nie udało mi się zatankować niedrogą i tanią benzyne Bp to zmienia. jestem bardzo zadowolona z wizyt na tej stacji...polecam
obsługa sklepu ma dość specyficzne podejście do klienta - składa
się z kilku młodych pań, które, w momencie mojego wejścia do sklepu
zajmowały się rozmową przy kasie. Żadna nie zareagowała na wejście
potencjalnych klientów, mimo, iż osoby (w tym ja) były wyraźnie
zainteresowane asortymentem sklepu. Po zwróceniu się do jednej z
obsługujących pań, usiłowałam uzyskać jakiekolwiek informacje odnośnie
rozmiarów spodni (pani najpierw podała mi jakąś liczbę, a na moje
kolejne pytanie zniecierpliwiona odparła, że "przecież pani widzi
jakie są") oraz ceny (na żadnych spodniach ona wówczas nie widniała).
- restauracja Napoli, CH Promenada, ul. Ostrobramska 75c;
mimo smacznego jedzenia, jakie podaje się w tej restauracji (choć
bardziej pasowałoby tu określenie "jadłodajnia"), obsługa nie zachwyca
- trzeba długo czekać, zarówno na kartę, jak i na przyniesione danie;
ponadto potrawy przynoszone są w dziwnej kolejności - zamawiając
potrawkę z tuńczykiem, frytki oraz sok, najpierw po dobrych kilku
minutach dostałam napój, po ok.10 minutach - frytki, a kiedy już
niemal kończyłam je jeść - potrawkę. Jednak najlepsze stało się na
koniec, kiedy to przerwałam na chwilę jedzenie, odkładając sztućce
(ale nie w sposób świadczący o tym, że zakończyłam już posiłek!), talerz
został mi natychmiast zabrany. Było to tak nieoczekiwane i
zaskakujące, że nie zdążyłam zaprotestować.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.