O szkoleniu "W górach bezpiecznie" dowiedziałam się w tamtym roku z Radia Zet. Okazało się, że GOPR przygotował internetowy kurs dotyczący podstawowej wiedzy na temat bezpieczeństwa w górach. Aby przejść szkolenie, wystarczy się po prostu zarejestrować. Do tej pory można odbyć trzy kursy: jeden dotyczy gór latem, drugi gór zimą, a trzeci gór wysokich i sportów ekstremalnych. Moim zdaniem, jest to bardzo fajny sposób na przypomnienie, albo ogólne zaznajomienie się z podstawowymi informacjami dotyczącymi bezpieczeństwa w górach. Nie uważam, że taka forma kursu jest wystarczająca, by uważać się, za wytrawnego taternika, ale zawsze warto zapoznać się z teorią. Zresztą ratownicy, którzy prowadzą szkolenie, wielokrotnie powtarzają, że ten kurs nie jest wystarczający, by czuć się w górach bezpiecznie na 100%. Ważna jest przede wszystkim praktyka. W szkoleniu GOPRU spotykamy się z kilkoma ratownikami górskimi, którzy zostali podstawieni pod animowane postaci. Całe szkolenie jest skonstruowane w taki, trochę bajkowy sposób. Ale poza tym, można oglądać filmiki, które prezentują ratowników już w ludzkiej formie ;) Na zakończenie szkolenia rozwiązuje się test, dotyczący akurat tego cyklu, z którym się zapoznawaliśmy (lato, zima albo wysoko w górach). Istnieje także możliwość wydrukowania certyfikatu z odbytego szkolenia, który przedstawia procentowy wynik oraz jest podpisany przez wybitnego Goprowca. Moim zdaniem, te szkolenia są idealne dla dzieci na sam początek ich przygody z górami. Mimo to, dorosłym też polecam ten kurs. Ja jestem z niego zadowolona :) Wystarczy wejść na stronę.
Z koleżanką niedawno przeprowadzałyśmy audyt w lodziarni Grycan w Koninie. Obsługiwały nas panie Ania (kasa) i Marta (kelnerka). Zacznę od wymiany pozytywów.
Pozytywne było otwarte podejście pani Ani do kwestii nietypowych zamówień. Koleżanka miała ochotę na deser nie mający nic wspólnego z tymi zaproponowanymi w menu. Pani Ania wspólnie z nami zastanowiła się nad możliwymi modyfikacjami, sama zaproponowała ostateczne, satysfakcjonujące rozwiązanie oraz korzystnie dla nas wybrnęła z kwestii często problematycznej w takich sytuacjach – rozliczenia tego zamówienia. Oceniam takie podejście jako unikatowe, logiczne i bardzo miłe – oraz zachęcające.
Obie panie były bardzo uprzejme, uważnie słuchały, były nie tylko ‘technicznie poprawne’, ale emanowały tym, co zwykłam nazywać ‘emisją wewnętrznego ciepła’. To stwarza przyjazny klimat i powoduje, że z przyjemnością się do takich miejsc wraca, nawet, jeśli w innych punktach wystąpiły jakieś drobne potknięcia.
Przez cały czas obie panie miały klientów przy kasie i stolikach. Ani razu nie straciły profesjonalizmu ani nie wykazały braku uprzejmości.
Niewątpliwym pozytywnym czynnikiem było samo zamówienie – wspaniała kawa i pyszne desery.
Z negatywnych kwestii wymieniłabym następujące:
Przede wszystkim kulała kwestia czystości. Począwszy od metalicznego blatu tuż za kubełkami z lodami, poprzez obsypane okruszkami stoliki, papierowe serwetki, w które były owinięte sztućce – na które musiała delikatnie prysnąć kawa, podłoga, na której poniewierały się różnego rodzaju śmieci (serwetki, okruszki), skończywszy na poklejonej okładce menu. Faktem jest niestety, że pani, która terminowo zbierała brudne naczynia ze stołów, podczas naszej wizyty, trwającej ponad godzinę, ani razu nie przetarła ani jednego stolika.
Myślę, że w czasie dużego natężenia ruchu może brakować menu, dziś nas to ominęło – ale zauważyłam, jak paru klientów ‘podbiera’ menu tym, którzy już złożyli swoje zamówienie.
Czas oczekiwania, zapowiedziany przez panią Anię z 5 minut wydłużył się do 15, co nie było wielką niedogodnością, mogło jednak – jak parę innych wskazanych już rzeczy – świadczyć o niedostatecznej liczbie pracowników, ustawionych na popołudniową zmianę.
Byłyśmy bardzo zadowolone z tego, w jaki sposób obie panie podchodziły do swojej pracy, klientów. Natomiast tym, co zdecydowanie obniżyło ocenę ogólną, jest czynnik dotyczący czystości w lokalu. Jednakże pomimo niedociągnięć, na które wskazałam, nie miałam poczucia niechlujności, kiedy patrzyłam na to, w jaki sposób wykonują swoją pracę. Uważam, że jedna osoba dodatkowo w tym czasie zasadniczo zmieniłaby całkowity obraz tej ankiety.
Sieć sklepów Biedronka to bardzo dobrze działający system.
Jest tam tanio i można zaopatrzeć się w wiele produktów.
Co prawda owoce w sklepie w którym robię zakupy są czasem nie bardzo świerze i nie zawsze sklep zaopatruje się w wszystkie produkty brakuje np mąki czy cukru.
Obsługa jest bardzo miła. Denerwuje mnie tylko to że przy każdych zakupach pytają o reklamówke i czy nie kupiłabym ich tygodnika Kropka Tv. A przecierz człowiek ma na głowie tysiące innych zmartwień.
Reklamówka jeszcze ok ale gazeta to już przesada.
I jak tak można jak ludzie stoją w kolejkach a tu kasa otwarta tylko jedna na cztery możliwe.
Mogliby też zmienić metraż sklepu.
Atmosfera w Sklepie jest bardzo fajna i przyjemna dla klienta.
Czas obsługi mogliby wydłużyć do 22 ale jest ok:)
Wiedza i kompetencje personelu nie zawsze są dobre.
Personel wygląda dobrze ale te ich koszulki mogliby zmienić
np na czerwony tak jak wcześniej.
np. raz zapytałam panią przy kasie czy mają jeszcze zapałki
a ona nie wiedziała. Ogólnie Biedronka w moim mieście działa dobrze i większych zastrzeżeń nie mam.
Od dłuższego czasu obserwuję dział "Wędliny". Gołym okiem widać, że nowy personel tego działu nie radzi sobie z obsługą. Przy poszczególnych wędlinach umieszcza się już trochę pokrojonych, które obsychają, częściowo kurczą się, zmieniają kolor. Widok ten wręcz odstrasza od zakupów co uczyniłam kilkakrotnie. Sama obsługa też wymaga w mojej ocenie zmian. Na wagę sprzedawca kładzie małą foliową reklamówkę, dokonuje krojenia wędliny, następnie waży ją na tej reklamówce. Przy pakowania odwraca reklamówkę by schować towar, zwija w rulonik nadmiar reklamówki, przykleja etykietę cenową. Patrząc na to już odechciewa się dokonywania zakupów. Odrębną sprawą jest nagminne pytanie klienta "czy może być więcej". Domyślam się, że ekspedientka ukroiła więcej wędliny specjalnie a nie przez przypadek. Bo takie pytania nie miały miejsca przy poprzedniej obsłudze.
Czym jest UTE Poland?
Trudno konkretnie sprecyzować. Nie ejst to typowe biuro podrózy. Raczej firma zajmujaca się spełnianeim marzeń. Organizuja ciekawe wypady wlaściwie w każde miejsce na Ziemi pod Ziemią i nad Ziemią.
Ja wraz z córką oraz moj koleżanką i je synkiem mieiśmy okazję doświadczyć uroku zorganizowanego wypadu do Disneylandu.
Wycieczka wygrana przez moja córkę
a zatem spelniene marzeń. Pierwszy krok - strona organizatora.... rany ale szpanerstwo jakie ceny skad oni te ceny biorą.prawde powiedziawszy dośc pesymistycznie nastawieni jechaliśmy do Warszawy. A tu mile przyjęcie... Nasza opiekunka urocza pani Aneta(buziaki dla niej:)) Wszystko świetnie objaśnila. umial dogadac sie z dzieciakami (4 sztuki kazde w inym wieku 2 dziewczynki 2 chlopców)i rodzicami. do tego calego zgielku dołaczyla przedstawicielka sponsora. Super pani Justyna (podwójne buziaki) no i zaczela sie nasza przygoda. Wiekszośc z nas na lotnisku byla pierwszy raz. Wszyscy przerażeni. Ale tak naprawde z panią Anetką byliśmy bezpieczni jak niemowlaki przy piersi mamy. Wszystko poszło gładko. lot do PAryża super. Potem jazda na miejsce do super hotelu. Wszystko złątwila PAni Anetka. No w sumie to byla je praca. Ale spsob i jej zaangażoanie zasługują na 11 gwiazdek w skali 5 gwiazdkowej. Wszystko nam pokazała wyjaśnila. byla z nami podczas pierwszego spaceru do parku uciech dla dzieci. Podczas całego pobytu byla oczywiście do naszej ciagłej dyspozycji ale... my z jej pomocy nie korzystaliśmy . Mloda ladna dziwczyna - am prawo sie wyszaleć.
To samo bylo w drodze powrotnej. Super. Wszystkow iedzial gdfzie sie nabywa bilety, gdzie rezerwuje miejsca w samolocie. Zadbala potem czy wszyscy mamy ja wrócić do swoich domów. No i najwaznjesze... po calej przygodzie odezwała sie do nas na maila...
Każdemu życze tak udanej eskapady.
Dziekuję przede wszystkim pani Anetce za serce i cudne chwile w Disneylandzie!
Miejski ośrodek pomocy spolecznej tzw. zasilkownia. Miejsce gdzie można postarać sie o zasiłek rodzinny zaliczke alimentacyjną, becikowe.
Dwa tygodnie temu skladałam papiery o fundusz alimentacyjny. Było super. Zero kolejek. Zostałam milo i przyjemnie przyjęta. Chialam złozyć papiery na zasilek rodzinny. Bo to dwie różne "firmy" sie tym zajmują. papiery - jesli chodzi o dochody te sanme wiec przze dwa tygodnie raczej mi ni eprzybędzie dochodów za rok 2009 ale NIE! nie można przyjać b przepisy pitu pitu... sru totu tu. No to ja wyjaśniam ze przeciez nic sie przze 14 dni nie zmieni. No i oczywicie tlumaczenie ze oni nie mogą. bo stemple i takie tam. woec pytam kiedy najwczesniej moge przyjśc. No 31.08 po 14.
Przyszłam dziś i co? tamta pani gadała głupoty..... mam sobie isc do tej pani... oczywiśce że poszlam
tamta pani powiedizal ze nic takiego nie mówila.
cóż pozostalo mi tylko żałowac ze nie nagrałm tej pani lub żadać potwierdzenia na piśmie.
a teraz pozstanei mi czekanie w kilkukilometrowej kolejece na złozenie kompletu dokumentów. Penie znów system bezie sie zawieszał co zdecydowane wydluzy kolejkę. Panie beda niedoinformoawane.. itd....
zdecydowanie -5 szkoda ze nie da sie niżej!
Pani ekspedientka w żaden sposób nie zareagowała na moje wejście do sklepu, w sklepie nie było nikogo poza nami. Na moją prośbę o pokazanie butów, wyraźnie niezadowolona podeszła.Wygląd Pani też pozostawiał wiele do życzenia, sportowa koszulka nie pasuje do sklepu z eleganckim obuwiem. Pomimo dużego asortymentu i ogólnego ładnego wyglądu w sklepie zniechęciła mnie bardzo do zakupów w tym miejscu.
Jak mam ochotę na kebab to oczywiście od TURKA. Od czasu gdy Duner Kebab pojawił się w moim mieście chodzę tylko tam. Ceny są naprawdę przystępne, jedzenie naprawdę dobre i zawsze świeże. Gdy jest ciepło przyjemnością jest konsumpcja przy jednej z głównych ulic w ogródku. Stoliki zawsze są czyste - nigdy nie są upaćkane od sosów jak w niektórych, innych lokalach. Obsługa jest "przy kliencie" więc można sobie skomponować WŁASNEGO KEBABA - np. bez cebuli, z sosem do wyboru są trzy, wybrać mięso - cielęce bądź z kurczaka. Obsługa jest miła i zwinna. Na kebaba w zapiekanej bułce czekam max.5 min. Serwetek, kubeczków i widelców jednorazowych jest pod dostatkiem. Na stolikach menu z telefonem knajpki i przyprawy. Wewnątrz czyściutka toaleta, telewizor na ścianie, czasem puszczają muzykę z laptopa. Dowóz jest w cenie 4zł przy zamówieniu powyżej 25 zł. Wybór jak na kebab turecki jest spory do tego zestawy dla dzieci. Zestawy już od 9 zł. Obsługa zazwyczaj ubrana w firmowe ubranka Pyszne jedzenie tam mają.Polecam
Miła obsługa zarówno w recepcji, jak i w restauracji. Wypisanie faktury trwało 2 minuty (w innych miejscach po fakturę trzeba przyjść ponownie po jakimś czasie np następnego dnia).
Po uprzednim ustaleniu przygotowano specjalnie dla mnie śniadanie 20 minut wcześniej (wracałam pierwszym autobusem).
W pokoju, w którym mieszkałam czuć było nieprzyjemny zapach dymu papierosowego. Na moją uwagę pani z recepcji, która zaprowadziła mnie do tego pokoju odpowiedziała "przecież był wietrzony".
W łazience brakowało zasłony prysznicowej, zgłaszałam to obsłudze (a raz nawet właścicielce!) dwa razy - do końca pobytu (4 dni) zasłonka się nie pojawiła.
Już na samym początku przy odbiorze kluczy zażądano (nie poproszono!) o zapłatę za cały pobyt! (Nie można płacić kartą - nie miałam przy sobie tyle gotówki, musiałam wypłacić w bankomacie z prowizją!).
Rzadko jest ktoś z obsługi w recepcji, trzeba szukać kogoś w restauracji a nawet w kuchni.
A najgorsze było to, że o północy panie sprzątające włączały radio na cały regulator! Na pierwszym piętrze było słychać na tyle donośnie, że nie mogłam spać. Gdybym nie poszła zwrócić im uwagi, zapewne całą noc nie zmrużyłabym oka! (Po interwencji muzyka ucichła).
Ponadto nad ranem z podwórka dochodziły głośne odgłosy pracujących tam stolarzy.
Jak na tak kiepskie warunki cena jest bardzo wygórowana.
Znacie Pierogarnię Zaułek na warszawskim Bemowie. Nie? To przeczytajcie.Mały bar usytuowany w pasażu osiedla. Kilka stolików w środku i na zewnątrz. Miłe wrażenie. Menu wystawione przy wejściu. Czytam. Duży wybór fajnych pierogów a także coś dla tych, którzy ich nie lubią. Ogółem oferta dość szeroka. Ceny nie zwalają z nóg. Jesteśmy głodni, wchodzimy. Pani kelnerka przychodzi natychmiast. Lektura karty pobudza zgłodniałe zmysły. Zamawiamy. Ja kotlet drobiowy z migdałami, warzywa, ziemniaki pieczone i wodę. Mąż kotleta schabowego, warzywa, frytki i wodę oraz zupę. Na początek wjeżdża woda. Małe buteleczki otwarte. Jedna wprost z lodówki, druga niesmaczna, mam wrażenie prosto z kranu, ciepła. Proszę panią o wymianę na zimną. Niestety te dwie były ostatnie. Podejrzewam, że moja jednak była z kranu. Przyszła informacja, że ziemniaków pieczonych brak. Zamiana na frytki. Dość długo czekamy na dania główne. No i są. Wielkość serwowanych potraw przeszła moje najśmielsze wyobrażenie. Garstka frytek, kotleciki wyklepane do granic przeźroczystości, malutkie. Warzywa pozbawione smaku, podgrzane w gorącej wodzie. Brr.
Pani zapomniała o zupie. Rezygnujemy chcąc, czym prędzej opuścić ten lokal. Nauka jest taka. Jak w Pierogarni to tylko pierogi. A może też nie?
Wracają od znajomych wstąpiłem na kawe do restauracji w hotelu Bona. Wchodząc do środka kelner z uśmiechem na twarzy powiedział " Dzień dobry". Usiadłem przy barze na bardzo wygodnym krześle. Kelner wręczył mi menu i po jakimś czsie podszedł do mnie i zapytał co sobie życze. Było dość dużo klientów, więc miał dużo pracy, jednak znalazł czas, aby zamienić ze mną 2 słwa, co mi się bardzo spodobało. Lubie rozmawiać z personelem. Gdy dopijałem kawe, usłyszałem jak przy wejściu na zaplecze ktoś krzyczy i używa nie kulturalnych słów. Ździwiło mnie to, gdyż wydawało mi się, że ta restauracja jest na wysokim poziomie.Wszyscy klienci nagle ucichli bo nie wiedzieli co się dzieje. Po chwili podszedł do mnie kelner i poprosołem o rachunek, pytając co się dzieje. Okazało się, że szef hotelu krzyczał na pracownika! Było to dla mnie szokujące, jak może właściciel takiego hotelu, tak traktować swoich pracowników prawie na oczach klientów! Jak dla mnie jest to karygodne.
Moim zdaniem, jeżeli chodzi o supermarket Biedronka, jest to miejsce, do którego chodzi się w ostateczności. Nie lube robić tam zakupów, ponieważ jest tam brudno, pracownicy wygladają jak by pracowali tam za kare, wydaje mi się, że nie mają żadnej chęci, ani motywacji na prace w tym supermarkecie. Jest 8 kas, a obsługuje 2 osoby, gdzie kolejki są bardzo duże i trzeba długo czekać, aż przyjdzie Twoja kolej.
Jeżeli chodzi o wygląd lokalu, jest on w dobrym stanie. Jest czysto. Obsługa jest dość sprawna, jednak brak uśmiechu na twarzy kelnerów sprawia, że personel potrzebuje wiecej motywacji. Jedzenie oraz napije podawane są w czystych naczyniach. Produkty są świerze. Po zamówieniu nie trzeba długo czekać, więc jest naprawde szybka obsługa. Widać, że pracują tam kulturalne osoby, które lubią to co robia.
Jeżeli chodzi o obsługe stacji moim znadniem jest dobra. Jestem stałym klientem tej stacji i zawsze jestem dobrze obsługiwany przez osoby tam pracujące. Na stacji panuje czystość, nie ma niemiłego zapachu w toalecie, panuje ład i pożądek. Procownicy z kulturą i uśmiechem na twarzy obsługują klientów i zawsze wiedzą jak się zachować.
Sklep mieści się przy ruchliwej drodze, co dostarcza mu konkretnej liczby klientów. Jest dobrze rozreklamowany. Absolutnie największym minusem jest bardzo mała powierzchnia, ciasno poukładane regały. Klientów nie brakuje. Różnorodność towarów spora, ceny natomiast dość wysokie. Obsługa działa na pewnym poziomie, nie można jednak oczekiwać za wiele. Po pierwsze nie jest zbyt liczna. Po wtóre sprawia wrażenie dość znudzonej. Mają ubrania firmowe, zachowują się względnie kulturalnie - jednak nie ma aż tak żelaznych zasad obsługi jak np. w biedronce. Czas obsługi w normie. Co to wyglądu miejsca obsługi - tak jak wspomniałem - jest ciasno, i dość nieporęcznie. Ogólnie miejsce dobre na drobne zakupy.
Sklep oceniłbym raczej średnio, jest wiecznie zatłoczony gdyż setki klientów głównie z za granicy wpadają tam na zakupy. Tłok, do tego stosunkowo mała ilość miejsca. Personel wiecznie zabiegany, to towar, to kasa. Kasy czynne góra dwie - jest to zdecydowanie za mało. Obsługa mimo wszystko uprzejma, zawsze znajdzie chwilę dla klienta; obowiązują grzecznościowe zwroty itp.
Ciekawe promocje spożywcze, drogie ubrania z marki TESCO (Cherooke),
malowidoczny personel, nie ma sie kogo poradzic (zwlaszcza jesli chodzi o dzial samochodowy), chyba ze jest to stoisko GRILL lub RYBY bo tam zawsze kogos spotkamy do 21. Ciekawy chwyt marketingowy TESCO CLUB CARD, tylko trzeba wydac bardzo duzo pieniedzy by uzyskac jaki kolwiek bon raz na kwartal. Plus dla TESCO, że jest otwarte 24 h, jednak najdogodniejsze pory robienia zakopow to po 22.30 wtedy jest bardzo dużo merchow i osob postronnych wykladajacych towar potrafiacych odpowiedziec na pytania klijenta i doradzic. W ciagu dnia czesto zdarzają sie dlugie kolejki do kas, zwlaszcza w weekend.
Bio jest sklepikiem z ekologiczną żywnością, np. jajka z małej wiejskiej fermy, w której kury nie są karmione odżywkami. Są tam też produkty sojowe oraz herbatki ziołowe różnego rodzaju i nasiona, które można kupić i wyhodować samemu. Sprzedaje tam Pani a czasem jej mąż. Potrafią doradzić oraz znają się na tym co mają w asortymencie. Sklep jest mały ale czysty i nowoczesny. Niektóre produkty trzymane są w lodówce, jak np. serki czy masła. Leki znajdują się za szybą. Ceny są zróżnicowane, ale nie są zbytnio wygórowane jeśli chodzi o nasiona ale eko jajka czy serki kozie są drogie i w małych ilościach. Obsługa bardzo miła. Ceny są przyklejone na produktach. Rzadko można spotkać tam więcej niż jednego klienta. Sklepik znajduje się bezpośrednio przy ulicy więc nie ma problemu z jego znalezieniem.
Przed powrotem do Hiszpanii chiałam kupic sobie buty. Wypatrzyłam takie jak chciałam w jednym ze sklepów sieci Deichman, ponieważ te buty podlegały juz do wyprzedazy ciezko było mi znaleśc mój numer buta. Za kazdym razem kiedy wchodziłam do sklepów Deichmann, obsługa klienta była bardzo podobna. Od samego wejscia byłam wręcz osaczane przez personel, ktory chciał mi "pomoc" ( w godzinach raczej porannych w poniedziałek jest mało klientów, a pracowników sklepu według mnie za dużo, chodza miedzy pólkami i nie maja co ze soba zrobic, a jak juz wejdzie ktoś do sklepu moze powiem zbyt dosadnio "napadaja go jak sepy"). Tego dnia odwiedziłam kilka sklepów tej sieci, za każdym razem juz od wiejscia personel biegał za mna aby mi pomoc. Układ towaru i rozmieszczenie ich w kazdym ze sklepow jest takie same, a szlam tylko po jedne konkretne buty wiec wiedzialam w ktorym kierunku isc ( po drodze zerkajac na inne buciki) a taka nadmierna troska o to by mi pomóc, po prostu była juz irytujaca a wręcz nachalna, kiedy za kazdą alejką czychał na mnie pracownik, z tekstem "czy moze w czyms pomóc? Sklepy Deichman mają niewatpliwą zaletę, że dostepne rozmiary butów są w zasiegu ręki, wiec jak juz wyciagałam rozmiar buta ktory mnie interesował, to tekst "czy moze w czyms pomóc?" był stanowczo nie na miejscu. Sama przecież dam rade wyciagnac buty z opakowani i je załozyc. Tego dnia w Galerii Grunwaldzkiej we Wrocławiu wkońcu znalazłam moj rozmiar buta, ale jak otworzyłam putełko w środku był tylko jeden, poprosiłam o pomoc pania ktora tam pracowała, przejrzała ze mna wszystkie pudełka i nie znalazła, powiedziała że poszuka na zapleczu i zaraz wróci. Jak poszła tak poszla, czekałam na nią jakies 10 min, po tyl czasie przeszłam sie przez sklep jeszcze raz, a ona obsługiwała juz kogos innego kiedy podeszłam i sie zapytałam czy moze znalazła, powiedziała że niestety NIE! A na pytanie dlaczego nie podeszła do mojej alejki gdzie na nia czekałam, aby mi o tym powiedziec - odparła, że teraz ma klienta!! Nasuneło mi sie wtedy pytanie a kim ja byłam? Przeciaż tez KLIENTEM, ktory cały dzień latał po sieci tych splepów za butami. Wyszłam dosyc zniesmaczona, po pomoc jaka wczedzie mi nachalnie proponowali to taka pomoc pozorna, na pokaz jak sie okazalo kiedy wkońcu jej potrzebowałam. Wyszłam i w tej samej Galerii kupiłam buty w CCC.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.