Rewelacyjnie. Chyba nie zdarzyło się, abym z salonu Orange wyszła nie usatysfakcjonowana. eleganccy, grzeczni pracownicy ukierunkowani na potrzeby/oczekiwania klienta. Przynajmniej te, z których miałam przyjemność korzystać.
Słabo. To męża samochód jest ubezpieczony w tej firmie, ale ja zajmuję się tym procesem. Zrezygnowałam z ubezpieczenia u nich po sprzedaży tego samochodu, wcześniej zadbałam, aby kupujący napisał mi stosowne oświadczenie rezygnacji, ja chciałam odzyskać część kwoty. to trwa już trzeci miesiąc, a Proama nadal się ociąga. Nie jestem zadowolona z takiego obrotu sprawy. obsługa jest super, gdy biorą pieniądze, w odwrotnym kierunku jest, wprost proporcjonalnie - źle.
Fatalnie. Tragedia w obsłudze internetowej, nie wiem jakim cudem otrzymuję od nich, wręcz nagminne e-maile z ofertami kredytów, to zwykłe, pospolite naciąganie z wykorzystaniem metod nęcenia, mamienia, wręcz nagabywania e-mailowego. Wielokroć próbowała "wymiksować się" z ich wiadomości bezskutecznie. Gdy będę zainteresowana kredytem, będę wiedziała gdzie się udać, nie trzeba zaśmiecać mojej poczty internetowej.
Fatalnie. Ta firma to coś w rodzaju szpiega - próbują pozyskać dane w sposób nieuprawniony (w moim pojęciu). Myślę, że korzystają z książki telefonicznej dawnego TP, obecnie Orange i starają się robić wywiad środowiskowy o swoich klientach w danej miejscowości. Mnie nawet proszono, abym coś przekazała, gdy at'hoc powiedziałam, że znam taką osobę (nie tą tylko taką - mieszka nieopodal). Ze mnie nie tak łatwo "wyciąga się" informacje, więc wiele nie zyskał rozmówca. Nie byłam zainteresowana taką współpracą, na jaką próbowano mnie namówić. takie sytuacje pojawiły się kilkukrotnie, za każdym razem dzwonił ktoś inny, aż strasznie się wkurzyłam i trochę nawymyślałam, ich działanie "otarłam" o stręczycielstwo - mój spokój i opanowanie, wyczerpały się, ale zyskałam "wolność" od ich telefonów.
Przy drodze S8 w miejscowości Kolonia Zawada jest restauracja Janosik, gdzie, 12 listopada zatrzymaliśmy się w porze obiadowej. Polecam podróżującym w tej okolicy, to rewelacyjna placówka gastronomiczna, pod każdym względem, ze szczególnym uwzględnieniem personelu. Lokal wygląda bardzo elegancko – czerwone, tapicerowane, wygodne krzesła, estetyczne stoliki, uprzątane zaraz, gdy odejdą klienci, przyjemny wystrój, z lekka góralski. To co przeszło nasz najśmielsze oczekiwania to zamówienie obiadowe – kotlet schabowy, nie dość że był wyśmienity, był tak duży (prawie jak półmisek), że nawet mąż nie dał mu rady, a lubi sobie smacznie podjeść. Ja zmogłam ledwie ćwiartkę, a miałam tylko w zestawie z surówkami. Nie było problemu z resztą, bo Janosik był przygotowany na taką ewentualność i resztę mogliśmy zabrać w pojemniku piankowym. Warto tu wstąpić, warto skorzystać z ich ofert, nikt nie będzie zawiedziony, bo menu mają ”bogate” w różnorodności, a obsługa jest na najwyższym poziomie.
Wielkie słowa uznania dla pracowników tej stacji paliw. Tak się złożyło, że 12 listopada, dwukrotnie gościłam tutaj – jadąc do celu i w drodze powrotnej. Spotkałam te same osoby, piastujące swoje stanowiska, a pani Ewa była osobą, która obsłużyła mnie dwukrotnie. To bardzo sympatyczna kobieta, komunikatywna, właściwa osoba na stanowisku, z taktem i kulturą słowa, co w żaden sposób nie zakłócało ani sprawności, ani jakości obsługi. Placówka nie nader duża, raczej zaliczyłabym ją do mniejszych, ale z pełną ofertą stop Cafe/ Bistro – nie wszędzie podgrzewa się kanapki, tutaj to jest możliwe. Estetyczny wizerunek Orlenu był zachowany – ład i porządek, także w prezentacji ofert handlowych. Jedyna uwaga – to cena paliwa, ale ona tyczy się wszystkich stacji paliw – mogliby ”zelżyć”. Jednak, z tego powodu nie zaniżę oceny.
Bunkier w Konewce jest pozostałością historyczną z czasów II wojny światowej. Wybraliśmy się tam 12 listopada, aby zobaczyć ten obiekt, stanowiący niemiecki ośrodek dowodzenia, który był schronem kolejowym dla składu pociągów sztabowych. Powstał w lesie, nieopodal miasta Spała w miejscowości/osadzie Konewka. Obiekt, właściwie nie wyróżnia się w krajobrazie, choć jest naziemny, jest porośnięty mchami i innymi roślinami, wygląda zewnątrz, bardziej jak góra/wał niż cokolwiek innego, jedynie obszerna brama ukazuje jego wnętrze. Są tutaj zgromadzone pamiątki z czasów II wojny światowej (militaria – broń różnego kalibru i rodzaju, naboje, pociski, odznaczenia, hełmy, mundury, podręczne rzeczy żołnierzy, elementy stacji łączności, gąsienice czołgów i wozów bojowych, etc), a liczne plansze zawierają wiele informacji historycznych. Ciekawymi eksponatami są 2 wozy polowe/samochody, jeden miał nawet aktualną rejestrację, wóz do przewozu amunicji tzw. rozwaga. Bunkier jest w kształcie półkolistego tunelu, wzdłuż ciągną się tory kolejowe – były przesłonięte rodzajem podłogi (drewniane deski), jego długość sięga 380 m. Ten schron zwiedza się samemu a wstęp dla dorosłego, to kwota 10 zł, jest to coś w rodzaju wystawy muzealnej. Las, otaczający bunkier kryje inne, przynależne obiekty, które sygnalizowała ogromna tablica informacyjna-polan, niestety tego dnia, pogoda nie sprzyjała, więc zrezygnowaliśmy z tego, dodatkowego zwiedzania, zawartego w cenie biletu. Uznaliśmy, że wybierzemy się tutaj znów, cieplejszą porą roku i w większym gronie. Liczne ławeczki oferują spoczynek i jest nawet miejsce do zorganizowania ogniska z pieczeniem kiełbasek. To całkiem fajne miejsce na relaks połączony z turystyką.
10 listopada, po południu wybraliśmy się extra do Kaufland-a w Nysie, na zakupy. Tę sieć handlową już dawno sobie upodobałam i nawet, jeśli zdarzyły się niepochlebne sytuacje, jakoś mnie to nie zniechęcało. Ten dzień był dniem przedświątecznym, więc ilość klientów nie była mała, ale organizacja funkcjonowania, nie ucierpiała na tej sytuacji. Było dużo świeżych warzyw i owoców, a także świeżyzny w części mięsnej. W sklepie panował, ogólny porządek, a pracownicy byli do dyspozycji klientów, bez względu na wykonywane czynności, w danym miejscu/czasie. Promocje cenowe/obniżki są standardem w Kauflandzie i jeszcze nie trafiłam, aby czegoś, w atrakcyjnych cenach nie oferowano. Tego dnia były także, już zdobienia Bożonarodzeniowe, choć jeszcze nie epatowano nimi w nadmiarze, to oferta, widoczna już w wielu placówkach. Zawsze zauważam w Kaufland-ach, tu także, dbałość o sprawną obsługę kasową. Jest ktoś, kto czuwa nad tym aspektem i można usłyszeć komunikat, przywołujący dodatkowego kasjera. Dzięki temu, jako klient płacący, nie czekałam zbyt długo na sfinalizowanie swoich sprawunków, a obsługująca zachowała pełen profesjonalizm w obsłudze, żegnając sympatycznymi życzeniami.
Jestem w stanie wiele zrozumieć i wiele wytrzymać, ale firma Wool Star, 9 listopada, skutecznie nadużyła mojej cierpliwości i ”granic” wytrzymałości. Na tyle skutecznie, że zapracowała na negatywną opinię w serwisie - Jakość Obsługi. Najpierw pani Katarzyna, potem pani Sylwia, po kilku minutach pani, która przedstawiła się z jedynie z nazwiska – O….r, w ciągu niespełna godziny zadzwoniły do mnie z tzw. ”bardzo dobrą wiadomością” – zaproszenie/pokaz z prezentami i ograniczoną ilością, tak abym poczuła się ”wybrańcem”. Nic z tego – pierwszej pani podziękowałam grzecznie, próbowała mnie ”zmanipulować”, nie dałam się. Druga pani, po ok. 10 minutach zadzwoniła na ten sam numer z identycznym tekstem (można się wkurzyć), mimo iż jej powiedziałam, że przed chwilą już do mnie dzwoniono, też próbowała mnie zmanipulować spotkaniem o zdrowotnych właściwościach, zażyczyłam sobie wykreślenia mojego numeru z systemu i nie wykonywania telefonów do mnie. Nie dość tego, po chwili zadzwonił, tym razem telefon stacjonarny – inna pani, ta sama ”śpiewka”, więc już się wkurzyłam. I nie byłam tak grzeczna, jak przy poprzednich rozmowach, przerwałam pani ”formułkę” (chociaż to niegrzeczne i nie mam takiego zwyczaju), powiedziałam, że nie życzę sobie nagabywania, to już 3-ci telefon w tej sprawie i znów zażądałam wykreślenia nr-u telefonu. Tym razem pani już nie dyskutowała, powiedziała ”dobrze” i rozłączyła się, nawet bez pożegnania. Moi znajomi do dziś spłacają ”bajońskie” raty w Wool Star, bo kiedyś ulegli zaproszeniu i tak zostali zmanipulowani argumentami zdrowotnymi, ze uwierzyli, a prezent – mała poduszeczka, był dodatkiem, co więcej innym, niż oferowano w zaproszeniu. Jak człowiek mówi ”nie”, powinno to być jednoznaczne dla dzwoniącego, ale nie jest i próbuje się wykorzystywać newralgiczny aspekt, jakim jest zdrowie, aby ”omamić” klienta i bezdusznie wykorzystać go finansowo. Zdecydowanie mówię ”nie” takim praktykom i każdy, kto w ten sposób postępuje ze mną, może liczyć, jedynie na najbardziej negatywną opinię. To ja decyduję, komu podać nr telefonu i z kim chcę konwersować, inni, pozyskujący i wykorzystujące ze mną kontakt, w sposób nieakceptowany – będą krytykowani. Wool Star jest jednym z tych podmiotów, który w przeszłości, też już do mnie dzwonił i kilka miesięcy miałam z nimi spokój, aż do 9-go listopada, tego dnia "przeszli samych siebie", chyba największy stoik, nie wytrzymałby. Widać zachowują dane, by po jakimś czasie znów być natrętnym dzwoniącym.
Tak, ze dwa-trzy razy w miesiącu ”zaglądam” do różnych placówek KFC, bo nigdzie nie ma, tak chrupiąco wypieczonych skrzydełek kurczaka. Receptura ich smażenia daje jedyny w sobie, raczej niepowtarzalny wyrób. Bardzo sprawnie odbywała się obsługa przy estetycznym stanowisku, w dniu 4 listopada. Tablica obok informowała o pracownikach kuchni i pochodzeniu produktów-kurczaków, z których smażone były wyroby. Trzy dostępne kasy pozwoliły mi na bardzo krótki czas oczekiwania, góra 3-4 minuty, a pracownice zapraszały z uśmiechem i uniesioną dłonią – to taki standard, typowy dla KFC. Pracownik Klaudia proponowała różne dodatki, niczego nie ”wciskała”. To placówka nowocześnie zorganizowana, akceptująca wszelkie formy płatności. Gdy wszystko jest ok., nie ma powodu narzekać, a tutaj, 4 listopada było bez zastrzeżeń.
Kosmetyczne zakupy w Yves Rocher są dla mnie, nie tylko potrzebą, ale także przyjemnym zdarzeniem, zwłaszcza w tej placówce, gdzie personel sklepowy (młode, miłe, uśmiechnięte kobiety) zajmuje się klientami kompleksowo. Nie tylko podaje oczekiwane kosmetyki, ale doradza, zachęca, przedstawia walory, a także informuje o aktualnych, dodatkowych promocjach, co ma istotne znaczenie, gdyż produkty YR nie należą do najtańszych, ale, dzięki jakości, są warte swojej ceny. Sklep jest niewielki, zadbano przestrzeń dla klientów, produkty są umieszczone na regałach przyściennych, uporządkowane seriami, bardzo przyjemnie robi się tutaj zakupy, w otoczeniu ładu i estetyki i lśniącej, ogólnej aury, w poblasku zielonej poświaty. Już 4 listopada, na zakończenie obsługi zapraszano do promocji świątecznych, wręczając książeczkę/ofertę dla spokojnej analizy w domowym zaciszu.
Tak pięknie wygląda grafika Doodle na Google, że muszę zaznaczyć to opinią. Narodowe Święto Niepodległości zostało zaakcentowane barwami narodowymi i flagą, powiewającą na tle krajobrazu, umieszczonego w polu jednego z ”o”. Sama nazwa ”Google”, też przybrała wygląd powagi narodowej – czerwone litery na białym tle. Grafika Doodle pojawiła równo z rozpoczęciem tego dnia – tuż po północy jeszcze pracowałam z wykorzystaniem wyszukiwarki Google, więc pewno byłam, jedną z pierwszych osób, które to ujrzały. Lubię takie okazjonalne akcenty, honorujące różne okoliczności (wydarzenia, ważne daty, sławne postaci, etc). to miły widok dla oka, edukacyjne aspekty dla internautów (kliknięcie otwiera wykaz/listę tematyczną), a także (zapewne czasami) przypomnienie niektórym ważnych dat, obchodzonych rodzinnie, aczkolwiek honorowanych świątecznie w szerszym aspekcie społecznym. Kto wykorzystuje Google na co dzień, wie jak wielką pomocą jest ta wyszukiwarka, bo wszelką wiedzę można odnaleźć w krótkim czasie. Dla mnie Google to głównie ”pomocnik” zawodowy, ale także dostarcza mi szerszej wiedzy, co w znacznej mierze wyrugowało np. kupno prasy papierowej. Tu wszystko jest na czas, a czasem, nawet wcześniej, m.in. giełda, gospodarka, ploteczki, ekonomia i wiele innych..
Wieluńska stacja paliw Orlenu, nie odbiega w wyglądzie/wizerunku od innych w tej sieci. Zatrzymaliśmy się tutaj 22 października, by skorzystać/zaspokoić kilka potrzeb w podróży. Zastaliśmy miłą atmosferę już przy powitaniu, a całość wizyty przebiegła sprawnie, zadbano o nasz komfort i zadowolenie. Dało się odczuć, że klient jest ważnym ”elementem” procesu obsługi, realizowanego w otoczeniu ładu i przejrzystości. To jeden z mniejszych CPN-ów tej sieci, ale pozwala, m.in., na „co nieco” na gorąco oraz inne zakupy (słodycze, zabawki czy akcesoria samochodowe). Niewielki teren podjazdu, tego nie był oblegany przez pojazdy, więc nie stanowił uciążliwości parkingowej. Pozdrawiam pracowników zmiany, cechowały ich: takt, kultura i profesjonalizm.
Do sklepów sieci Kaufland muszę jechać ekstra, do innego miasteczka, albo wstąpić po drodze, jeśli prowadzi trasa aktualnego przejazdu. 22 października, placówka w Wieluniu była na trasie naszej podróży, więc wstąpiliśmy na małe zakupy, przy okazji. Generalnie to sklep jak inne tej sieci, więc układ i zaopatrzenie niczym nie odbiegały – dużo różnorodnego asortymentu, uporządkowanego w działach, m.in. świeże pieczywo, świeży asortyment warzyw i owoców (na wejściu), zwiększona ilość artykułów aktualnego zapotrzebowania (nadchodzący dzień zmarłych). Obsługa sklepu była grzeczna i miła, a obsada stanowiskowa pozwalała na sprawne zakupy. Nie miałam potrzeby korzystania z pomocy pracowników na sklepie, ale widziałam, gdy inny klient prosił o pomoc - został zaprowadzony do właściwego miejsca w sklepie, Stanęłam przy ladzie wędlin i serów, była kolejka, ale zaraz podszedł pracownik, zajmujący się krojeniem/porcjowaniem i podał mi to, czego potrzebowałam. Organizacja kasowa, także nie była uciążliwym wyczekiwaniem, ilość czynnych kas, umożliwiała sprawną rotację płacących. Tego dnia sklep miał sporo atrakcyjnych promocji, skomasowanych w koszach, w pobliżu kas. Choć nie mam regularnych gazetek/ofert tej sieci, zwykle w czasie pobytu w Kauflandzie znajduję coś, czego nie planowałam, bo atrakcyjnych cen nie brakuje. Ogólnie, zakupy przebiegły bez zastrzeżeń w przyjemnej atmosferze, a sama wizyta pozostawiła przyjemne wrażenie. Parking przy-sklepowy mieścił wiele samochodów, a kierunki poruszania się były oznaczone.
Po ”zaliczeniu” Tarasu Widokowego Kleszczów (22 X) byliśmy także na 2-gim tarasie - w Żłobnicy, aby spojrzeć/podziwiać odkrywkę Bełchatów. Widok niby ten sam, ale z innej perspektywy. Podobnie jak z tarasu Kleszczów, widok był niesamowity, tak ogromnego zagłębienia/dziury w ziemi, dotąd nie widziałam, a potężne maszyny były widoczne, niczym dziecięce zabawki. Taras mieści się blisko drogi i tego dnia była tu jakaś grupa/delegacja z pracownikiem kopalni, który kończył objaśnianie widoku/zamierzeń na przyszłość, gdy przybyliśmy. Panoram Kopalni Bełchatów wprawia w zdumienie z tarasu na wysokości blisko 200 m. Taras jest przygotowany w sposób bezpieczny (betonowe podłoże i bariery w barwach bezpieczeństwa), a przy nim znajdują się tablice informacyjne, nakazujące określone zachowania dla bezpieczeństwa, o które każdy musi zadbać sam. Jest tutaj, także kolorowa tablica z planem całej kopalni ukazująca istotne informacje o niej (m.in. kierunek poruszania się odkrywki, występujące rodzaje podłoża, głębokość i inne) i przebieg eksploatacji zasobów, więc można było ten plan odnieść do rzeczywistości/widoku. Jest także tablica z danymi o rozwoju sąsiadującej z kopalnią elektrowni Bełchatów, której ogromne kominy też były widoczne, w tle za kopalnią. Taki widok jest możliwy tylko tutaj, bo to największe zagłębienie w ziemi, naszego kraju. Poczytać o tym w Internecie to za mało, trzeba to zobaczyć i zobaczyłam październikowej soboty, 22-go.
Kopalnię Bełchatów można zwiedzać, jedynie w zorganizowanych grupach, my zrobiliśmy sobie, taki indywidualny, rekreacyjny wypad w okolice Bełchatowa (22 X), aby, mimo wszystko zobaczyć ten obiekt, bo jest to kopalnia odkrywkowa i nie ma potrzeby zjeżdżać w głąb pod ziemię, lecz można popatrzeć na to ”cudo” działalności gospodarczej człowieka z tarasów widokowych, specjalnie przystosowanych do tego celu. Taras w Kleszczowie mieści się, prawie za tą miejscowością, na końcu ulicy Szkolnej. Nieopodal jest parking i można zostawić, bezpiecznie swój pojazd. Do tarasu prowadzi utwardzona ścieżka, a obok niej są tablice informacyjne o zachowaniu bezpieczeństwa i sygnałach o prowadzonych odstrzałach. Nie ma tutaj planu kopalni, ani informacji o podłożu geologicznym, co ma taras w Żłobnicy. Sam taras jest obarierowany i ma asfaltowe podłoże. jego organizacja jest OK, a czas pobytu, każdy sam sobie wyznacza. Widok, jaki rozpościera się przed widzem, napawa wrażeniem. Ta odkrywka to krajowa, największa ”dziura” w ziemi. Widoczne z tarasu baraki pracownicze są mniejsze niż pudełko zapałek, a człowiek to mały poruszający się punkcik i trzeba dobrze się wpatrywać, aby go dostrzec. Z góry można było zobaczyć pracę maszyny, która była były kolosem w stosunku do ”punktu” człowieka i z wysokości 200 m wyglądała jak dziecięca, niewielka zabawka, w naturalnym widoku musi mieć niepojęte rozmiary. Muszę przyznać, że rozmiar tej odkrywki przyprawia o zawrót głowy, jest nader ogromna. Różne kolory podłoża geologicznego, są widoczne na zboczach, a także na hałdach. Dzięki pracującej zwałowarce, wiadomo było/można się domyślać, które części są węglem. Z tego tarasu można zobaczyć, prawie całą panoramę kopalni, co budzi respekt obserwacyjny. Jak dla mnie, warto było przyjechać i zobaczyć, wyczytana wiedza w Internecie to za mało, nie ma to jak widok na-oczny.
Stacje paliw Orlenu są miejscami, gdzie dość często zatrzymuję się, będąc w trasie/podróży, znacznie częściej niż inne. Na stacji paliw tej sieci w Kępnie zatrzymaliśmy się na krótko, przed wieczorem 15 października. Wizyta przebiegła w miłej atmosferze, kreowanej przez kompetentne pracownice Anitę i Kingę, które, w tym czasie sprawowały obsługę i wzajemnie uzupełniały swoje czynności wobec klientów. Zamierzenia postoju mogłam zrealizować sprawnie, polecano mi dodatkowe artykuły, a na terenie stacji panowały, ład i porządek, niezależnie od tego czy był to teren na zewnątrz, pomieszczenie sklepu/kasy czy zaplecze sanitarne. Przy dystrybutorach można było przemyć szyby samochodu, taką możliwość zabezpieczają stacje paliw. Po zaspokojeniu potrzeb postoju, udaliśmy się w dalszą drogę, miło i grzecznie, pożegnani.
Halloween jest zwyczajem, który przybył do naszego kraju ”zza oceanu” i wiele osób nie akceptuje kultywowania tej tradycji, ale otwarcie na inne kultury, tolerancja, ciekawość i chęć ”dobrej” zabawy są silniejsze od przeciwników i ten zwyczaj, nabiera coraz większego znaczenia. Aby obchodzić tradycje, trzeba najpierw poznać ich korzenie, historię narodzin i rozwoju. Z taką wiedzą, od kilku lat ”śpieszy” Google, wyszukiwarka bardzo popularna wśród internautów i osób korzystających dorywczo z Internetu. W dniu dzisiejszym, Google ukazał nam ciemną rycinę (duchy, czarny kot), której kliknięcie uruchomiło animację ćwiczeniową ”pokonaj ducha, rysując jego symbol” – świetna zabawa dla dzieci, wg mnie kształtująca postawy i niwelująca obawy czy fobie przed zjawiskami typu ”duch”, zwłaszcza u dzieci. Na tej animacji można bez końca rysować myszką różne kształty w stałym/lekko ruchomym obrazie przedstawiającym bibliotekę, a w niej czarnego kota, duszka, książki na regałach i palące się świece. Można to robić w zmieniających się kolorach, kursora myszki. Teoretycznie straszny podkład muzyczny - trochę aury duchów, przy malowaniu staje się, w efekcie przyjemnym efektem, korelującym fajne ćwiczenie rysunkowe. To bardzo kreatywny sposób przełamania ewentualnych obaw przed duchami, tak mi się wydaje. W sumie, duch staje się duszkiem, a czarny kot – przyjemnym koteczkiem. Google stwarza nieograniczone możliwości istnienia w wirtualnej przestrzeni i korelowanie tego w rzeczywistym świecie. Swoje grafiki Doodle, Google zamieszcza, zawsze we właściwym czasie.
Rewelacyjnie. Z Pocztą Polską mam dość często do czynienia i o tej firmie mogę wypowiedzieć się, jedynie w samych superlatywach, zarówno co do odbioru przesyłek w domu, jak i obsłudze w placówkach, np. nadawanie przesyłek. Może opłaty są zbyt wysokie, ale z drugiej strony, można wybrać czas i formę wysyłki i będzie to taniej, niż osobiste dostarczenie, więc opłaty to subiektywny aspekt funkcjonowania. takt i kultura obsługi są nr 1 w moich kontaktach z PP. Na plus: Wiedza i kompetencje personelu,zachowanie personelu, oferta,cena,asortyment, organizacja i czas obsługi, wygląd miejsca obsługi.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.