Opinie użytkownika (62)

W piątek po...
W piątek po pracy jak zwykle wracałam do domu pociągiem KM z Dworca Zachodniego. Obserwowałam dwóch obcokrajowców, którzy miotali się między peronami i popatrzyłam na Zachodni ich oczami. Oto co zobaczyłam: 1. Brak czytelnych i widocznych oznaczeń i kierunkowskazów. 2. Brak zegarów. 3. Brak czytelnych rozkładów jazdy. 4. Jedna kasa obsługująca KM - w piątek dzieją się tam dantejskie sceny. 5. Kasjer informacji nie udziela... 6. Megafonów na zewnątrz prawie nie słychać. 7. Brak wyświetlanej informacji na temat przyjeżdżających pociągów na peronach! Któregoś dnia mój pociąg odjeżdżał z innego peronu i fakt, iż na niego zdążyłam zawdzięczam jedynie dobremu wzrokowi, który umożliwił mi przeczytanie stacji docelowej na czole wagonu. Niby stolica, a na Zachodnim czuję się jak za przeproszeniem w Pcimiu Dolnym. XXI wiek zapomniał o tym dworcu. Wstyd, brud i ubóstwo. Wstydzę się za moje miasto.

sylla

04.10.2009

Dworzec Zachodni Warszawa

Placówka

Warszawa, al. Jerozolimskie

Nie zgadzam się (30)
Wstąpiliśmy w drodze...
Wstąpiliśmy w drodze z pracy po pieczywo. Trudno to pieczywem nazwać, ale przynajmniej jest świeże i nadaje się do mrożenia. Przy okazji wrzuciliśmy do koszyka kilka drobiazgów do jedzenia na weekend. W Carrefour kupujemy tylko chemię i produkty pakowane. Owoce i warzywa były jak zwykle brzydkie i pogniecione. Czereśnie były częściowo zgniłe i latały dookoła nich muszki owocówki. Niektóre owoce leżały rozdeptane na podłodze. Dookoła unosił się nieładny zapach zaparowanych owoców. Trzeba dać plus za to, że przynajmniej stanowisko z rybami nie śmierdzi. Reszta sklepu była czysta. Po drodze spotkaliśmy kilka serwisów sprzątających. Najwidoczniej do działu owoców jeszcze nie dojechały. Mieliśmy ze sobą kupon na zestaw gier komputerowych do zrealizowania w Carrefourze. Długo szukaliśmy tego zestawu na półkach. Przy kasie sprzedawczyni nie wiedziała co ma zrobić z okazanym kuponem i chciała nas obciążyć pełną ceną (199 zł, z kuponem 69 zł), mimo, że na opakowaniu było napisane, że po okazaniu kuponu z gazety cena jest niższa. W końcu zasugerowaliśmy pani, żeby zeskanowała kod z kuponu i udało się "wbić na kasę" cenę promocyjną. Potem pani miała problem z otwarciem pudełka. Ochroniarz zostawił nas przy kasie, a sam biegał od kasy do kasy i szukał odpowiednio dużego mechanizmu do otwierania zabezpieczeń. Byliśmy zdegustowani. Było gorąco, my byliśmy zmęczeni i głodni. Przy kasie spędziliśmy kwadrans. Carrefour nie przyłożył się logistycznie do promocji gry.

sylla

20.07.2009

Carrefour

Placówka

Warszawa, al. Jerozolimskie 148

Nie zgadzam się (27)
Wybrałam się do...
Wybrałam się do tej apteki z receptą kropli do oczu dla kota. Kropelek nie mieli, bo są dość rzadko sprzedawane, ale pani magister zaproponowała, że może je dla mnie sprowadzić. Nie skorzystałam z oferty, bo przejeżdżam koło apteki specjalizującej się w lekach ocznych. Na wystawce w gablocie zobaczyłam plasterki na odciski i opryszczkę. Spytałam o cenę. Zostałam poinformowana, że cena jest dość wysoka, dlatego też apteka sprzedaje te plasterki na sztuki. Dla mnie bomba. Kupiłam kilka sztuk i jak mi się sprawdzą, to kupię więcej.

sylla

19.07.2009

Apteka Józefów-Michalin

Placówka

Józefów, Sikorskiego 7b

Nie zgadzam się (17)
Postanowiliśmy zrobić symulację...
Postanowiliśmy zrobić symulację cenową wymiany mebli w kuchni. Wybraliśmy się do Ikea. Znalazłam stos katalogów w których Ikea zamieściła przykładowe aranżacje. Szukałam inspiracji kolorystycznej. Przeglądając katalog miałam wrażenie, że wszystko jest trochę na jedno kopyto. Podobnie wyglądają ekspozycje w sklepie. Składam to jednak na karb mody na nowoczesność. My chcieliśmy kuchnię retro. Na końcu katalogu znalazłam rzecz genialną: kartka z wydzieranymi modelami mebli do samodzielnej aranżacji. Można zbudować swoją kuchnię jak z klocków. W sklepie było również stanowisko, gdzie z drewnianych modeli można było zbudować sobie kuchnię. Najbardziej jednak podobał mi się program Ikea do projektowania kuchni. Fajna dziewczyna z obsługi zasugerowała mi nietypowe ułożenie szafek w kuchni - miałam o 10 cm więcej miejsca niż zajmowały szafki i nie miałam czym tego wypełnić. Ona "powiesiła" meble nieregularnie zostawiając szpary w różnych miejscach dzięki czemu uzyskałabym przestrzeń na deski do krojenia i bibeloty. W domu ściągnęliśmy sobie ten sam program do komputera i bawiliśmy się samodzielnie. Cenowo Ikea nie jest rewelacyjna, ale za to ma masę bardzo fajnych bajerów do mebli, takich jak wyposażenie szafek i szuflad. Dzięki temu meble są wykorzystane w 100% i nie służą do przechowywania powietrza. No i jeden gigantyczny plus: meble są do odebrania natychmiast. Nie trzeba czekać 4 tygodni aż się wyprodukują. Jeden minusik - blaty trzeba przyciąć we własnym zakresie. Trudno znaleźć warsztat, który to zrobi na powierzonym materiale.

sylla

19.07.2009

IKEA

Placówka

Nie zgadzam się (28)
Wpadła mi w...
Wpadła mi w ręce większa gotówka i musiałam ją wpłacić na konto. Mam konto internetowe, więc rzadko bywam w placówce banku. Jedyny oddział, jaki mijam po drodze z pracy do domu jest na E. Plater. Zrobiłam po drodze zakupy i podjechałam do banku. Ciągnę za klamkę - zamknięte. Zaglądam przez szybkę - pani odkurza dywany. Patrzę na tabliczkę - zmienili godziny urzędowania. Zamykają o 18:00 (!!!!!). Zirytowałam się. W centrum Warszawy bank otwarty tylko do 18:00 zakrawa na śmieszność. Chyba przyjmują tylko emerytów i złodziei, bo normalny człowiek pracuje do późnego popołudnia. We wtorek wyszłam z pracy wcześniej i podjechałam do banku na pół godziny przed zamknięciem. Kolejka do kasy. Stałam z kwadrans. Czynne były tylko dwa "okienka". Jeden z pracowników sprawiał wrażenie, że się jeszcze uczy obsługi klienta, bo ciągle czytał jakieś instrukcje. W końcu nastąpiła moja kolej. Wyciągnęłam pieniądze i dowód osobisty. Pan odszukał w systemie moje konto i spytał, czy mam kartę do bankomatu przy sobie. Zdziwiona odparłam, że tak. Pan mnie poinformował, że przy wejściu znajduje się wpłatomat czynny 24h i nie muszę stać w kolejce, żeby wpłacić pieniądze. Operacja dokonana przez niego będzie obciążona prowizją. Samodzielnie mogę zrobić to bezpłatnie. Zaklęłam po francusku w duchu na własną głupotę - od lat nie wpłacałam niczego na konto i zatrzymałam się mentalnie na PKO. Wpłaciłam bez kolejki pieniądze przez wpłatomat i jeszcze tego samego dnia miałam je na koncie. Minusik daję za zbyt długie oczekiwanie przy kasie. Jeżeli kolejkę robią takie blondynki jak ja, może powinni powiesić na ścianach więcej praktycznych informacji. Cały bank jest obwieszony plakatami i ulotkami, ale informacji podstawowej na temat możliwości wpłacenia kasy w maszynie nie widziałam. Widać jest konieczna.....

sylla

19.07.2009

mBank

Placówka

Warszawa, Emilii Plater 28

Nie zgadzam się (18)
Potrzebowałam kredytu na...
Potrzebowałam kredytu na zakup mieszkania. Ponieważ była to moja pierwsza taka operacja finansowa w życiu wybrałam się z wizytą do Expandera po pierwszą pomoc. Umówiłam się telefonicznie na wizytę w placówce. Gdy przyszłam, zostałam zaprowadzona przez recepcjonistkę do jednego z pokoików, w którym czekał na mnie doradca. Najpierw porozmawialiśmy o mojej sytuacji finansowej. Doradca przedstawił mi oferty kilku banków, z których wspólnie wybraliśmy jeden, który miał najlepszą ofertę. Zaproponował pomoc w wypełnieniu wniosku o kredyt do banku. Skorzystałam z oferty. Doradca osobiście wysłał wniosek do banku. Kilka dni później zadzwonił z informacją, że wniosek został przyjęty i poinformował gdzie muszę pojechać i jakie dokumenty dostarczyć, aby podpisać umowę kredytową. W czasie spotkania doradca zaproponował mi również ofertę funduszu emerytalnego oraz funduszy inwestycyjnych. Prześledził ze mną wszystkie akapity umowy tłumacząc jakie zagrożenia mogą ze sobą nieść. Zasugerował rezygnację z kilku elementów oferty banku, co w przyszłości okazało się bardzo dobrą decyzją. To co mi się najbardziej podobało, to fakt, że doradca nie zostawił mnie z kredytem, tylko odzywał się co jakiś czas pytając o postępy i monitując w banku. Polecam Expandera wszystkim, którzy stawiają swoje pierwsze kroki na drodze do kredytu. Niewątpliwie sama załatwiłabym wszystkie formalności, ale nie uniknęłabym kilku pułapek, na które dopiero doradca zwrócił mi uwagę. Dużo się nauczyłam dzięki niemu. A ponadto - usługi Expandera są bezpłatne. Firma ma podpisaną umowę z kilkudziesięcioma bankami. Z niektórymi ma również wynegocjowane specjalne oferty dla klientów Expandera. Nie otrzymałabym tak niskiej prowizji, gdybym przyszła z ulicy.

sylla

19.07.2009

Expander

Placówka

Warszawa, Świętokrzyska 36 36

Nie zgadzam się (15)
Szukaliśmy robota kuchennego....
Szukaliśmy robota kuchennego. Spytaliśmy przechodzącego nieopodal pracownika, czy może nam pomóc. Potwierdził, że jest kompetentny w rozmowie o robotach. Robota używam bardzo często. Mój stary Zelmer poległ na ciastach ucieranych. Potrzebuję nowego silniejszego i bardziej niezawodnego. Spytaliśmy pracownika, którego robota by nam polecił. Widziałam na wystawce blendery i zastanawiałam się, czy mogłyby zastąpić robota. Pracownik przez chwilę miotał się w zeznaniach, po czym zaczął studiować etykiety, a na końcu informacje na pudełkach. Tak to i ja potrafię. Myślałam, że skoro człowiek pracuje na dziale drobnego sprzętu AGD to jest przeszkolony w kwestiach co do czego służy. Skończyło się na tym, że na stoisko została ściągnięta pani, trochę tylko bardziej biegła w temacie. Skończyło się na tym, że szukaliśmy informacji w internecie.

sylla

19.07.2009

RTV EURO AGD

Placówka

Warszawa, Połczyńska 4

Nie zgadzam się (22)
Wstąpiliśmy do Vobisu...
Wstąpiliśmy do Vobisu przy okazji innych zakupów. Od jakiegoś czasu szukamy laptopa z ekranem podświetlanym diodami. Gdy jeden z pracownik zobaczył nas dyskutujących i gestykulujących przed gablotą ze sprzętem, podszedł do nas i spytał czego poszukujemy. Wytłumaczyliśmy nasze sprzętowe potrzeby. Sprzedawca wymienił dwa modele komputerów, które spełniają nasze wymagania. Jeden z nich stał akurat na ekspozycji. Otrzymaliśmy folder z parametrami technicznymi i promocjami (bardzo przystępnymi cenowo z resztą). Sprzedawca wykazał się bardzo dużą wiedzą i znajomością branży. Trochę się tylko zraziłam, gdy spytałam o jakiś mocny sprzęt do filmów, ale w "damskiej" obudowie (czytaj ładny...) i sprzedawca zaproponował mi elegancką różową zabawkę Sony nadającą się jedynie do przeglądania stron internetowych i programów biurowych. Kiedy wytłumaczyłam panu, że jestem zaawansowanym użytkownikiem zaproponował mi maszyny z wyższej półki. Generalnie, gdyby nie ta wpadka, wizyta w Vobisie uzyskałaby najwyższą ocenę.

sylla

19.07.2009

Vobis

Placówka

Warszawa, Al. Jana Pawła 2 82

Nie zgadzam się (22)
Dostałam skierowanie do...
Dostałam skierowanie do tego szpitala po tym, kiedy odmówiono mi wykonania zabiegu na Karowej. Oddział ginekologiczny na Szaserów jest uważany za jeden z najlepszych w kraju. Nowatorskie metody, doskonale wykształcony i doświadczony personel, nowoczesny sprzęt. Pierwszy minus: izba przyjęć. Przyjechałam o godzinie 7:30. Zostałam przyjęta na oddział o 10:00. Tłum chorych, za mało miejsc siedzących. Tak jakby to nie było miejsce, gdzie przychodzą ludzie naprawdę ciężko chorzy. Drugi minus: nikt mnie nie poinformował, że zabieg będzie przeprowadzony następnego dnia. Nauczona doświadczeniem przyszłam do szpitala na czczo. Nie dostałam niczego do jedzenia. Musiałam sobie sama kupić. Na drugi dzień zostałam przygotowana do zabiegu, który się nie odbył. Znowu nie otrzymałam posiłku. Zostałam poinformowana, że mogę jeść, ale muszę sama się zatroszczyć o jedzenie. Po "głupim jasiu" chodziłam po szpitalu i szukałam sklepu. Trzeci minus: według karty praw pacjenta, która jest wydrukowana i powieszona na ścianie, pacjent ma zagwarantowane prawo do poszanowania godności i intymności podczas badania. Kwalifikacja do operacji wygląda tak: wszystkie panie są ustawione w rządku. Wchodzą do dużego pokoju, na środku którego stoi fotel ginekologiczny. W sali znajdują się wszyscy lekarze, położne i pielęgniarki. W sumie jakieś 15-20 osób. Przy takim audytorium odbywa się badanie. Traumatyczne przeżycie. Czwarty minus: obchód na sali pooperacyjnej. Pytam ordynatora o wynik operacji. Stwierdza, że mi nie powie bo i tak nie zapamiętam. Mam porozmawiać z lekarzem operującym. Następnego dnia dowiaduję się, że lekarza operującego nie ma w szpitalu. Informacji udziela mi przypadkowy lekarz na podstawie lakonicznego opisu. Muszę zapłacić za prywatną wizytę u mojego lekarza prowadzącego, który mnie operował, żeby mi przetłumaczył kartę wypisu z łaciny. To tyle, jeżeli chodzi o prawo pacjenta do pełnej informacji na temat swojego stanu zdrowia. Piąty minus: wypis ze szpitala jest po łacinie. Opis operacji składa się z 5 (słownie: pięciu) słów łacińskich. Oczywiście nie rozumiem ani słowa. W sekretariacie poprosiłam o opis operacji, o który pytają wszyscy lekarze. Dowiaduję się, że jest to dokument poufny szpitala i nie jest wydawany pacjentom. Z wypisu nie wynika rozległość i rodzaj zmian, które zostały zoperowane, ani sposób ich usunięcia. Nie wiem, czy zmiana się rozlała - co ma zasadnicze znaczenie dla dalszego leczenia. Mam nadzieję, że lekarz prowadzący to pamięta - dziennie operuje kilka pacjentek. Jeżeli nie zrobił notatek, to pewnie nigdy się tego nie dowiem. Szósty minus: po operacji dostałam jeden jedyny posiłek składający się z kleiku i sucharów. W ciągu 6-dniowego pobytu kroplówki dostawałam tylko w czasie i tuż po operacji. Rodzina musiała mnie żywić. Może to jakiś nowy sposób oszczędzania na pacjentach? Inna sprawa, że zabieg został przeprowadzony skutecznie laparoskopowo, mimo, że na Karowej nie chciano się tego podjąć. Duży plus dla chirurgów, który jednak nie kompensuje minusów, które odejmuję od oceny. Minus siódmy: warunkiem koniecznym do przyjęcia na zabieg jest zaświadczenie od internisty o braku przeciwskazań. Mój internista dopatrzył się w wynikach badań pewnych nieprawidłowości, zastosował szybkodziałający antybiotyk i zastrzegł w zaświadczeniu, że dopuszcza do operacji pod warunkiem poprawienia się wyników. Zabrałam ze sobą do szpitala próbkę do zbadania. Mimo, że zgłaszałam konieczność wykonania badania interniście i anestezjologowi, żaden się nie zainteresował. Mogło to skutkować zakażeniem bakteryjnym. Dobrze, że miałam przy sobie antybiotyk. Dla własnego bezpieczeństwa łykałam go do ostatniej chwili przed zabiegiem. Zastanawiam się o zasadność gonienia pacjenta po lekarzach przed przyjęciem do szpitala, jeżeli nikt potem nie respektuje zaleceń. Stracony czas i pieniądze.

sylla

22.05.2009

Wojskowy Instytut Medyczny

Placówka

Warszawa, Szaserów 128

Nie zgadzam się (39)
Poszliśmy obejrzeć odkurzacz...
Poszliśmy obejrzeć odkurzacz do samochodu. Sprzedawca zaprezentował nam sposób działania, wyjaśnił różnice między modelami, doradził producenta. Fachowo i konkretnie. Już wiemy co kupić.

sylla

22.05.2009

RTV EURO AGD

Placówka

Warszawa, Połczyńska 4

Nie zgadzam się (30)
Przed świętami oddałam...
Przed świętami oddałam do serwisu mikser. Zepsuło się kółko zębate obracające trzepaczkę. Czas naprawy: 2 tygodnie. Po odebraniu miksera stwierdziłam, że jest zablokowany przycisk wysuwania trzepaczek a mechanizm obraca trzepaczki w taki sposób, że ciasto zamiast na pulchną masę, uciera mi się bryzgając we wszystkie strony i wygląda na zważone. Nie będę więcej naprawiać tego miksera. Kupię innej firmy.

sylla

22.05.2009

Zelmer

Placówka

Warszawa, Płocka

Nie zgadzam się (23)
Big Star w...
Big Star w Forcie Wola jest outletem. Co kilka tygodni mają specjalne oferty. Tym razem skorzystaliśmy z rabatu na damskie spodnie (rabat 20% za 2 pary, 30% za 3 pary). Nie mogłam znaleźć swojego rozmiaru. Pomimo faktu, że przyszliśmy tuż przed zamknięciem sklepu, poproszony o pomoc sprzedawca nie dość, że przekopał dla mnie dwa kosze, to jeszcze zaproponował kilka innych modeli w moim rozmiarze. Suma sumarum kupiłam dwie pary.

sylla

22.05.2009

Big Star

Placówka

Warszawa, Fort Wola

Nie zgadzam się (22)
Zamówiliśmy PANCETTĘ (sałatka...
Zamówiliśmy PANCETTĘ (sałatka na placku toskańskim) ze względu na moją miłość do suszonych pomidorów. Gdy otrzymaliśmy danie, długo dziubałam widelcem i szukałam moich przysmaków. Na początku myślałam, że oszczędzają i wrzucili jaki jeden dla smaku, ale nie znalazłam ani kawałka. Zjedliśmy jednak lekko rozczarowani całe danie. Gdy przyszła kelnerka z rachunkiem, zwróciłam jej uwagę, że w menu widziałam suszone pomidory, a w sałatce nie... Pracownica poprosiła, żebyśmy poczekali chwilę, po czym wróciła z pudełkiem pełnym sałatki z Pancetty (z pomidorami!!!) i wręczyła nam ją GRATIS z przeprosinami. Zjedliśmy ją na śniadanie :-)

sylla

22.05.2009

Gusto Dominium

Placówka

Józefów, ul.Polna 5B 5B

Nie zgadzam się (23)
Pomimo, iż jesteśmy...
Pomimo, iż jesteśmy obrażeni na Pizza Hut (patrz: poprzednia obserwacja), nie mieliśmy wyjścia i musieliśmy skorzystać z oferty tej sieci jeszcze raz. Byliśmy głodni, a w okolicy nie było żadnej innej jadłodajni. Tym razem postanowiliśmy nie kopać się z koniem i nie zamawiać barku sałatkowego, tylko pizzę. Kelnerka przyjęła zamówienie i spytała, czy nie mamy ochoty na przystawkę zamówić sobie sałatkę z barku. Stwierdziliśmy cynicznie, że nie damy rady zjeść dwóch, a do jednego i tak nie będziemy mogli wziąć dokładki. Kelnerka była zaskoczona i spytała kto nam coś takiego powiedział. Streściliśmy naszą poprzednią wizytę w Pizza Hut. Kelnerka pokazała nam swoją plakietkę, na której było napisane, że jest instruktorem Pizza Hut i szkoli kelnerów. Powiedziała, że nie słyszała o takiej regule i jest to karygodne. Sama nas przecież namawia do skorzystania z barku i nie widzi żadnego powodu, dla którego mamy nie wziąć dokładki. Z oferty nie skorzystaliśmy, bo pizza była duża. Widać kelnerom z Arkadii potrzebne jest szkolenie z obsługi klienta i asortymentu, który oferują swoim klientom. Punkt odejmuję za samą pizzę. Zamówiliśmy pizzę na cieście neapolitańskim. Była sucha i miała bardzo mało dodatków. Jeden plasterek szynki na dwa kawałki pizzy, po połowie pomidorka koktajlowego - niektóre kawałki wyglądały jak margerita (sam ser). Nie poczułam smaku pizzy. Lekki niedosyt.

sylla

22.05.2009

Pizza Hut

Placówka

Warszawa, Aleje Jerozolimskie 184

Nie zgadzam się (26)
Wstąpiliśmy jak zwykle...
Wstąpiliśmy jak zwykle na barek sałatkowy i pieczywo czosnkowe. Kelner spytał, czy barek zamawiamy na jedną, czy dwie osoby. Stwierdziliśmy zgodnie z prawdą, że ponieważ zamawiamy dwie porcje pieczywa czosnkowego, nie damy razy zjeść dwóch barków, zatem jeżeli będziemy głodni, skorzystamy z oferty barku z dokładką. Kelner poinformował nas, że dokładka dotyczy wyłącznie jednej osoby. I jeżeli zauważy, że dwie osoby jedzą z jednej miseczki, to nie pozwoli nam skorzystać z barku ponownie. Spytaliśmy o logikę takiego rozwiązania, że jedna osoba może wziąć dokładkę, dwie osoby mogą podejść do barku tylko raz. Kelner powiedział, że jest to odgórne zarządzenie. Opuściliśmy restaurację niczego nie zamawiając. Nikt nie lubi być traktowany jako naciągacz. Rozumiem, że zdarzały się nadużycia, gdy kilka osób najadało się jednym barkiem. My zamówiliśmy barek jako dodatkowe danie i byliśmy zainteresowani ilością, jaką zjada JEDNA osoba. Uważam, że Pizza Hut powinna zweryfikować ofertę barku sałatkowego "jesz ile chcesz". Czuję się niezręcznie, kiedy muszę tłumaczyć kelnerowi, że nie zamierzam nikogo oszukiwać, a porcją przewidzianą dla jednej osoby podzielę się z partnerem, bo sama nie jestem w stanie jej zjeść. Po wizycie w Pizza Hut w Arkadii czuję się oburzona i nie zamierzam więcej odwiedzić tej restauracji.

sylla

22.05.2009

Pizza Hut

Placówka

Warszawa, al. Jana Pawła II 82

Nie zgadzam się (15)
Wstąpiliśmy po drodze...
Wstąpiliśmy po drodze do Castoramy, żeby kupić kilka drobiazgów do domu. Po pierwsze: wiertła do drewna. Poprosiłam sprzedawcę o wskazanie drogi do regału z narzędziami. Pracownik spytał do czego konkretnie potrzebuję wierteł, jakie średnice, jaki przedział cenowy mnie interesuje. Odpowiedziałam, że chcę zamontować szklane półki w szafce i muszę wywiercić tam otworki pod bolce. Byłam bardzo zadowolona z obsługi do momentu, gdy sprzedawca zaczął mnie namawiać na wiertła dużej średnicy do wiercenia bardzo dużych otworów. Kilka razy mu powtórzyłam, że potrzebuję jedynie podręczny zestaw wierteł do montażu mebli. Sprzedawca był jednak nieustępliwy i cierpliwie mi tłumaczył zalety płaskich wierteł nad okrągłymi. Udało mi się koniec końców uwolnić i dopaść sprzedawcę, od preparatów owadobójczych. Za to nagabywanie na towar, którego nie potrzebowałam, odejmuję od oceny jeden punkt. Po drugie: preparat mrówkobójczy. Kiedy podeszłam do fachowca z działu ogrodniczego i wyłuszczyłam mu mój mrówczy problem, otoczyło nas kilka klientek, które również były zainteresowane pozbyciem się niechcianych lokatorów. Sprzedawca szybko wypytał wszystkie panie, skąd chcą wykurzyć mrówki (czy jest to działka, czy mieszkanie), o rodzaj mrówek, czy założyły gniazdo, czy tylko sobie spacerują. Każdej z pań doradził inny preparat. Ja dostałam płyn bezpieczny dla ludzi i zwierząt, bowiem mrówki zamieszkały w sypialni, a na dodatek mamy kota i nie możemy zamknąć mieszkania na czas dezynsekcji. Wypróbowałam zakupiony płyn i na razie nie widzę żeby chodziły. Po trzecie: płotek do ogrodu. Zaczepiony sprzedawca bardzo obrazowo wytłumaczył mi jak się taki płotek montuje. Pokazał słupki, metalowe kotwy do słupków, blaszki do montażu sztachet. Wytłumaczył czym pomalować i zabezpieczyć.

sylla

22.05.2009

Castorama

Placówka

Warszawa, Popularna 71 71

Nie zgadzam się (20)
Jako, że jutro...
Jako, że jutro święto, a lodówka pusta, zdecydowaliśmy, że po pracy jedziemy uzupełnić zapasy. Pojechaliśmy inną drogą niż zwykle, żeby przetestować sklep Społem w Falenicy. Po wejściu poczułam się jak w GSie. Proste półki, towar ułożony tak jakoś mało intuicyjnie. Bardzo mały wybór, na dodatek produkty wyłącznie tańszych marek. Organizacja sklepu nie zachęcała do dalszego zwiedzania. Panie sprzedawczynie wyglądały na niezadowolone z kolejnych klientów. Żadnego "dzień dobry", "czego państwo szukacie" - kiedy motaliśmy się między półkami. Przyjechaliśmy przede wszystkim po pieczywo, ale ponieważ wyglądało nieciekawie, wyszliśmy z pustymi rękoma. Więcej nie odwiedzimy tego sklepu.

sylla

01.05.2009

PSS Społem

Placówka

Nie zgadzam się (24)
Jakiś czas temu...
Jakiś czas temu robiłam sobie badania w Enel-Medzie w Arkadii. Ponieważ mi tam nie po drodze za specjalnie, poprosiłam o przesłanie wyników do Blue-City. Dzisiaj po pracy pobiegłam po odbiór i obiecane wyniki na mnie czekały. Duży plus za bardzo szybką obsługę.

sylla

01.05.2009

ENEL-MED

Placówka

Warszawa, Aleje Jerozolimskie 179

Nie zgadzam się (25)
Stawiłam się rankiem...
Stawiłam się rankiem na pobranie krwi. Pod gabinetem czekała już jedna pacjentka. Panie pielęgniarki bardzo szybko i sprawnie ją obsłużyły, po czym zostałam zaproszona do gabinetu. Zwykle robię się zielona podczas tej operacji. Uprzedziłam pielęgniarkę, która mnie kłuła, że bardzo to przeżywam. Zabawiała mnie przez cały czas rozmową odciągając moją uwagę od tego co robiła z moją ręką. Po zabiegu spytała, czy dobrze się czuję i czy nie chciałabym usiąść i odpocząć. Poinformowałam, że potrzebuję wyniki na jutro. Pielęgniarka dokonała odpowiedniej adnotacji na karcie i poprosiła o kontakt telefoniczny w celu potwierdzenia, że są już do odbioru. Pełen profesjonalizm. Medicover to moim zdaniem leader w usługach medycznych. Pacjent czuje się tam jak klient. Powinnam dać minusa za długi czas oczekiwania na specjalistę, ale wiem, że wszystkie firmy medyczne się z tym borykają. Za dużo pacjentów, za mało lekarzy. Dlatego im tym razem daruję. Długie kolejki, ale przynajmniej dobrzy lekarze.

sylla

30.04.2009

MEDICOVER

Placówka

Warszawa, Bitwy Warszawskiej 1920 18

Nie zgadzam się (30)
Wychodząc z Blue...
Wychodząc z Blue City zatrzymaliśmy się na moment przy stoisku z akcesoriami do skuterów i motocykli. Obserwujemy od kilku miesięcy jak to stoisko się rozwija. Pojawiają się nowe pojazdy, rozszerza się asortyment o ubrania i kaski. Ponieważ stoję przed koniecznością zakupu ciuchów na moto, zagadnęłam pana o spodnie i kurtki. Pan zaprezentował mi natychmiast najnowszy model spodni i fajne damskie kurtki. Pożartowaliśmy przez chwilę na temat gadgetów przyczepianych do kasków, które widziałam we Włoszech. Sprzedawca ze śmiechem powiedział, że i u nas zaczyna się robić zainteresowanie takimi rzeczami i są już w ofercie. Sprzedawca był na bieżąco z nowinkami w tego typu odzieży odzieży. Proponował dobrze dobrane rozwiązania. Demonstrował ubrania na sobie. Niestety specjalizuje się w ubraniach na skutery, do których trzeba by było dokupić dodatkowe zabezpieczenia. Zostaliśmy zaproszeni do odwiedzenia stoiska za kilka dni, bowiem pojawi się wiosenna kolekcja, którą pan pokazał mi w katalogu. Z pewnością będziemy odwiedzać to stoisko częściej, żeby podpatrywać trendy w modzie motocyklowej ;)

sylla

30.04.2009
Nie zgadzam się (25)

Strefa Gwiazd Jakości Obsługi