Bardzo miła i fachowa obsługa. Po wejściu do biura wita nas wesołe Dzień Dobry w czym mogę pomóc. Pracownicy ochoczo proponują kawę, herbatę czy wodę. Klient czuje się naprawde jak Pan/Pani. Wszystkie ciekawostki jakie nas interesują są wyjaśniane na miejscu. Oferta jest dostosowana do potrzeb bo dostelem to czego potrzebowalem. Jedynie lekkie namawianie bylo do zmiany funduszu OFE ale po słowach Nie dziekuje nie poczulem nacisku na ta sfere.
Byłam pierwszy raz w Polbanku w Mielcu, bo slyszłam od wielu osób że pracują tam bardzo mili doradcy. Szukałam kredytu hipotecznego. Obslugiwała mnie pani E., bardzo miła i kompetentna osoba, zrobiła mi symulację kredytu bardzo sprawnie. Przy okazji zaproponowała mi bardzo fajnie oprocentowane konto.Bardzo dokładnie udzielała mi informacji. Patrzyłam na salę i pierwszy raz widziałam taką życzliwą atmosferę w banku, jakiś ewenement w Mielcu.
Często robię zakupy w sieci sklepów H&M, a bywając w nich w różnych miastach mam identyczne spostrzeżenia. Do zachowania personelu nigdy nie miałam zastrzeżeń, za każdym razem przy kasie witają i żegnają każdego klienta z osobna. Zachowują się uprzejmie i miło, odpowiadają na każde pytanie, chętnie służą pomocą. Wystawy w sieci sklepów zawsze są identyczne, zmieniane w tym samym czasie. Jaka by nie była ich tematyka zawsze chętnie się na nie patrzy. Jest to sieć sklepów dobrze znana, więc o każdej porze dnia panuje w nich ruch i wydaje mi się, że właśnie z tego wynika moje cząstkowe ujemne odczucie - a mianowicie, fakt, iż przy tylu klientach personel często rozproszony jest po sklepie, podczas gdy nikogo nie ma przy kasie. Najzwyczajniej trzeba stać i czekać, aż zostaniemy zauważeni przez osobę odpowiedzialną za obsługę klienta przy kasie w danej chwili. Do tego za ladą [nie tylko w tej sieci sklepów] po prostu jest bałagan.
Nie będę się rozpisywał ponieważ uważam że poniższy tekst i tak w pełni nie odzwierciedli idealnej sytuacji jaką zastałem w tej restauracji.
Jak na restaurację hotelową to ceny są dużo mniejsze niż w innych nadmorskich mniej atrakcyjnych punktach gastronomicznych.
Przykład: pucharek lodowy kosztuje w niej 15 zł. dokładnie taki sam w innej restauracji którą odwiedziłem kosztuje 18 zł.
Obsługa jest na najwyższym poziomie, trudno się do czegokolwiek przyczepić. Zamówione przeze mnie deser ze specjalnym zamówieniem dostałem po pięciu minutach, błyskawicznie zważywszy na fakt że w restauracji było dużo klientów.
Wnętrze restauracji oraz toalety czyste, szczególnie na toalety jestem wyczulony gdyż jest to poza kuchnią wizytówka każdego punktu usługowego.
Naprawdę jest to jak do tej pory najlepszy lokal na wybrzeżu w jakim dane mi było być.
Jeśli wierzyć reklamom tego baru sprzedają ryby z własnego połowu.
Nikt tego oczywiście nie sprawdzi w 100 % ale jedno wiem na pewno, ryby tam serwowane są naprawdę pyszne i świeże. Jadłem tam dwukrotnie za każdym razem wybierając inną rybę i zawsze była świeża. Jedzenie zamawia się przy barze, do stolika przynosi je kelner przebrany za kapitana statku.
Jednak jak to zazwyczaj bywa zawsze znajdzie się coś co przyćmi całą tą piękną scenerię. Toaleta bo o niej nowa była w fatalnym stanie. Brak papieru toaletowego, brak mydła, ręcznika, zalana podłoga, smród, słowem chlew. Jednak rybki mają świeże.
Siła wyższa spowodowała że musiałem skorzystać z publicznej toalety
przed czym zazwyczaj się wybraniam. Przy porcie znajduje się właśnie
taka toaleta. Cena 2 zł, poprosiłem o paragon. Pracownica paląca papierosa odpowiedziała "chyba pan żartuje, to jest kibel a nie restauracja tu się nie wydaje paragonów". Może i ma rację ale powiedziała to takim tonem że o mały włos a nie musiałbym korzystać z wc. Płacę i wymagam a tymczasem w toalecie nie było ciepłej wody ani się w co wytrzeć, za co więc płace 2 zł? Byłem również świadkiem ciekawej sceny, otóż do pani obsługującej toaletę podszedł mężczyzna mówiąc że ma tylko 1.7zł a chce się tylko "wysikać" czy
go wpuści. Pracownica zmierzyła go wyrokiem mówiąc że nie, opłata jest stała niezależnie od tego co się robi w toalecie. Mężczyzna powiedział "ale ja muszę niechże pani będzie człowiekiem". Pracownica wskazując na kamerę monitoringu miejskiego odparła "panie nie mogę ja tu mam kamerę, obserwują mnie". Mężczyzna zapytał "to co ja mam robić" usłyszał "pożycz se pan od kogoś". Ech są na tym świecie dobrzy ludzie i pożyczyli a raczej dali gościowi pieniądze. Mam nadzieję że pracownica kierowała się dobrem "firmy" a nie po prostu była bezczelna.
Stylistyka restauracji nawiązuje do bajkowego życia pierwotnego. Coś na wzór bajki Flinstonowie, ale bez bohaterów. Wspomniana stylizacja jest ograniczona tylko do stołów, krzeseł i menu, przez co jest trochę komiczna i żenującą. Brakuje wystroju wewnątrz restauracji oraz nawiązującego do prehistorycznych czasów strojów kelnerów. Czas reakcji wspomnianych kelnerów jest zadowalający. Nie trzeba czekać, subiektywnie oceniając można powiedzieć że zawsze o odpowiedniej porze są we właściwym miejscu. Ceny jak na Gdańsk niskie, ale dla mnie ciut wysokie. W restauracji jak i też w otaczającym ją ogródku było czysto czego nie można niestety powiedzieć o toaletach. Podłoga była zalana, brakowało mydła, i to jedyne uwagi jakie mam. Ciekawy pomysł który trzeba jeszcze udoskonalić, wówczas to na pewno restauracja przyciągnie większe rzesze klientów.
Nazwa sklepu nie ma nic wspólnego z publicznymi placówkami.
Pogoda nas nie rozpieszcza, leje już od początku mojego urlopu. Niestety nie spodziewałem się takiej pogody i nie zabrałem wielu potrzebnych w takiej chwili rzeczy. Między innymi kaloszy dla dzieci. W mieście które akurat zwiedzałem znalazłem sklep z tym asortymentem. Postanowiłem więc do niego zajrzeć i ewentualnie dokonać zakupu kaloszy. Pracownik który mnie obsługiwał nie był zbyt wylewny, ograniczył się do wskazania bezsłownie ręką miejsce gdzie znajdę interesujący mnie artykuł. Stał cały czas nade mną i patrzył jak usiłuję dobrać rozmiar dla mojego dziecka. Nie pomógł mi, nawet nie próbował. Na zadawane pytania odpowiadał półsłówkami. Po dłuższej chwili udało mi się znaleźć interesujący mnie rozmiar kaloszy. Pracownik ożywił się wówczas i z uśmiechem zapytał "mogą być?". Nie chciałem być niemiły więc tylko potwierdziłem. Zapłaciłem i od razu założyłem kalosze dziecku na nogi. Zrywając metkę z ceną zauważyłem że są dwie ceny jedna na drugiej. Ta pod tą właściwą była o 6 zł niższa. Pozostaje mi tylko wierzyć że cena za kalosze nie została podniesiona ze względu na pogodę, było by to nie fer.
Takiej uczty już dawno nie miałem. Zgłodniałem, wychodząc z plaży postanowiłem jak najszybciej znaleźć jakieś miejsce gdzie można zjeść dobry obiad. Od razu w oczy wpadł mi ten bar. Wewnątrz nie było nikogo co wzbudziło moją czujność. Czyżby tu było drogo? Na stoliku znalazłem menu w formie ulotki. Oferowane dania o dziwo nie były drogie.
Na kelnerkę nie musiałem długo czekać, jak już wspomniałem bar w
chwili mojej wizyty nie cieszył się dużym zainteresowanie. Na zamówione dania również nie musiałem długo czekać, bo około 7-8 minut. Podczas mojej wizyty byłem obsługiwany przez trzech różnych kelnerów. Ceny ciut niższe od standardowych, jednak porównując je do ilości na talerzu śmiało mogę stwierdzić że jednak są niższe niż w innych lokalach nadmorskich. Muszę tu zaznaczyć że dania są naprawdę smaczne.
Czterokrotnie jadałem w tym barze i zawsze mi smakowało, nigdy nie musiałem czekać długo na obsługę.
Pogoda nas nie rozpieszcza tego lata. Pojechałem z rodziną zwiedzić
helską latarnię. Gdy do niej dochodziliśmy padał deszcz. Już z daleka
zauważyłem sporą kolejkę, której jak się okazało była efektem limitowanego wejścia na latarnię. Inaczej mówiąc organizatorzy wpuszczali pewną ilość osób, (około 15 naraz), a następna grupa wchodziła dopiero gdy poprzednia wyszła. Gdy stałem w kolejce nie byłem zadowolony z tej sytuacji, ale gdy byłem już wewnątrz muszę przyznać że organizatorzy dobrze się przygotowali. Wspomniana kilkuosobowa jednorazowo grupa zwiedzających to maksimum jaki zmieści się na górnym poziomie widokowym. Nie ma też tłoku na wąskim korytarzu, przez co latarnię zwiedza się przyjemnie i bez ścisku co jest dużym atutem. Warto odstać te kilkanaście minut. Jednak na szczycie nie jest mam zbyt długie podziwianie widoków. Po około 5 minutach rozlega się dzwonek informujący o konieczności zejścia. Koszt zwiedzania jest moim nie test wygórowany - 5 zł. Zauważyłem jednak martwy przepis, otóż latarnię nie mogą zwiedzać dzieci w wielu poniżej 4 lat. Osobiście widziałem dzieci w wielu niemowlęcym. Nikt z klientów go nie respektuje, co więcej żaden z pracowników go nie egzekwuje. To jedyna uwaga jaką mam do pracowników.
Przy drogach pełno jest różnego rodzaju barów i zajazdów.
Większość z nich powinna brać przykład właśnie z "Ambrozji".
Opisywany bar, choć nazywać go tak jest niesprawiedliwością a zajazdem ona nie jest, zlokalizowany jest na drodze nr 1. O obecności tego baru informuje znak drogowy, jednak z drogi ten bar nie jest za bardzo widoczny a to za sprawą drzew. Wspomniane drzewa doskonale maskują bar oraz wyciszają otoczenie od odgłosów dochodzących z drogi. Bar oferuje duży wybór dań w bardzo atrakcyjnych cenach. Powiem szczerze dania są bardzo tanie, co uważam za główną zaletę. Zamówiłem jedno z oferowanych w
menu dań, upewniając się wcześniej co do świeżości. Pracownik, Wiesława K. zapewnił mnie że wszystkie dania są świeże bo są przygotowywane na bieżąco. Czas oczekiwania należy do jednych z najmniejszych jaki odnotowałem w tego typu placówkach. Wspomniana obsługa jest naprawdę miła.
Pośród kilku budek na promenadzie w Pucku zauważyłem stoisko z
goframi. Impuls, kaprys, głód nie ważne co ale wraz z dziećmi postanowiliśmy się pożywić. Zamowilem trzy gofry, pracownica
powtórzyła zamówienie innej pracownicy na zapleczu. Gdyby nie moje
dziecko które po 8 minutach zaczęło się niecierpliwic pewnie czekałbym
dłużej. Nie reagowałem na opóźnienie ponieważ widziałem że jest
dużo kientow oczekujących na zamówienie więc myślałem że jest jakaś
kolejka w zamówieniach. Jednak pracownik zauważył zniecierpliwienie
mojego dziecka i zapytał "przepraszam pan na coś czeka". To pytanie mnie tak zaskoczyło że długo nie mogłem wydusić słowa. W końcu
powtórzyłem zamówienie złożone kilka minut temu. Pracownik przeprosił mnie i dodał że zapomniał. Ciekawe, słyszałem jak przekazywał zamówienie innemu pracownikowi. Czyżby obaj zapomnieli? Po następnych dwóch minutach otrzymałem gorące gofry.
Zatrzymałem się na najbliższym parkingu aby rozprostować kości.
Jadę już pół nocy samochodem a chcę dojechać szczęśliwie do celu.
Nie mialem żadnych specjalnych upodobań, padło akurat na tę stację.
Podjeźdzjąc zauważyłem na parkingu bardzo dużo samochodów. Takie
sytuacje sprawiają że jadę dalej w poszukiwaniu innego mniej
zatłoczonego parkingu, ale nie mialem już sił więc zatrzymałem się na
nim.
Czystość na parkingu pozostawia wiele do życzenia. Pełno śmieci i
niedopałków, zauważyłem również pełno odpadków żywnościowych.
Ubikacje były w fatalnym stanie, brud, smród, brak mydła czy jakiegoś
innego środka do mycia rąk. Dobrze że chociaż obsługa była miła i
uprzejma. Szybko, fachowo i z uśmiechem obsługiwała klientów. Zamowilem 4 hot-dogi i nie musiałem na nie czekać ani minuty gdyż inna osoba zajmowała się tylko ich przygotowywaniem. Ten rodzaj przekąski, chociaż nie tani, cieszył się największym wzięciem wśród klientów. W smaku i wyglądzie nie dopatrzyłem się wad. Gdyby nie te toalety... na samą myśl zbiera mi się na...
Wracałem tą samą drogą 10 dni później i również zatrzymałem się na tej stacji. Powiem szczerze że toalety są w równie fatalnym stanie jak podczas mojej pierwszej wizyty.
Udałem się z maluchami do kina na bajkę Disneya. Po podejściu do kasy, zostaliśmy mile przywitani przez obsługę. Pobyt przy kasie trwał bardzo krótko. Widać było wprawę pracownika w wykonywaną pracę. Mając już bilety, maluchy namówiły mnie na zakup popcornu. Do wyboru były dwa rodzaje - posolony i karmelowy. Nasze zastanawianie się trwała trochę, jednakże przez ten cały czas, pracownik wykazazywał zrozumienie. Po zdecydowaniu się i po wręczeniu zamówionego produktu, otrzymałem zwrot reszty a także życzono nam smacznego. Musze się przyznać, że myślałem, że to już będzie koniec miłego podejścia ze strony pracowników. Nic bardziej mylnego. Przy wejściu na salę, osoba która sprawdzała bilety życzyła nam miłego oglądania. Takie podejście zachęca do kolejnych odwiedzin. Widać, że klient jest stawiany na pierwszym miejscu.
Droga do sklepu
Pierwszym rzucającym się w oczy faktem jest złe umiejscowienie wejść do galerii handlowej. Znajdują się one przy ulicach Cieszyńskiej i Podhalańskiej. Mieszkańcy ulicy Wielkopolskiej (największego zbiorowiska ludności w okolicy Carrefoura) mają więc dwa wyjścia: znacznie nadrobić drogi by dostać się do któregoś z dwóch wejść lub wejść do sklepu dużo szybciej przez parking. Większość wybiera drugie rozwiązanie, przecinając ruch nieustannie wjeżdżającym i wyjeżdżającym samochodom, narażając się na niebezpieczeństwo. Być może sprawa wejść nie jest bezpośrednio związana ze sklepem, będącym tylko jednym z wielu lokali w galerii, ale droga do hipermarketu jest nieodłącznym komponentem robienia zakupów.
Wchodzimy do środka
Bardzo komfortowo sprawa ma się z koszykami na zakupy. Wsadzone w siebie, ułożone w rzędzie zaraz przy wejściu do właściwego klepu, są dosłownie na wyciągnięcie ręki.
W wirze zakupów
Asortyment jest bardzo bogaty. Można tu znaleźć praktycznie wszystko. Do tego jest to starannie rozmieszczone w poszczególnych działach.
Warto także wspomnieć o piekarni, dzięki której kupić można świeże, ciepłe pieczywo, możliwości zjedzenia czegoś na miejscu w malej kawiarni oraz świetnie pomyślanym stanowisku z nabiałem i wędlinami.
Personel nie sprawia żadnych problemów, choć nie wyróżnia się niczym szczególnym.
Czas iść do kasy
Następną kwestią jest brak sprawnej obsługi przy kasach. W sześciu przypadkach na dziesięć w kolejce trzeba stać dłużej niż 5 minut. Niektóre z kas przyjmują tylko określone zakupy (np. tylko artykuły spożywcze), co sprawia, że w jednej kolejce stoi pięć osób, a w drugiej dwie.
Wychodząc z kasy
Uważam także, że ochrona jest zbyt natarczywa - żadnemu człowiekowi wychodzącemu z kasy nie uda się uciec przed jej podejrzliwym wzrokiem.
Ocena: 3+
Gzella należy do jednego ze sklepów dość niedawno otwartych w Łochowie. Oferuje bardzo różny asortyment, głównie mięso- wędliny. W sklepie można znaleźć również dosyć dobrą ladę z artykułami garmażeryjnymi i serami. Co prawda nie rzucają mnie osobiście na kolana (i garmażerka i sery), ale dla człowieka który na szybko chce sobie zrobić coś na obiad lub kolację zawsze coś się znajdzie. Przeciwnie jest z mięsem i wędlinami. Wśród tego asortymentu wybór jest przeogromny. Znajdzie się coś dla bardzo wymagających jak i mniej wymagajcych klientów. Ceny- bardzo zróżnicowane, co przy tak przeróżnej klienteli na pewno jest dużym plusem. Lodówka z mrożonkami, jako raczej uzupełnienie asortymentu, nie jest jakoś szczególnie porywająca, ale można tam znaleźć warzywa, zupy do szybkiego przygotowania i ryby. Od pewnego czasu można również zakupić dodatki do wędlin i przygotowanych mięs: żurawiny, ketchup, chrzan i tego typu rzeczy oraz sosy i deep'y. Ceny jak wyżej różne, ale nie drastycznie wysokie. Przeciętny klient znajdzie dla siebie odpowiedni produkt w każdym z wymienionych działów. GZELLA ma bardzo estetyczne witryny i wnętrza. W środku sklepu wystrój drewniany. Lady zadbane i czyste. Sprzedające panie starają się być miłe i szybko, sprawnie obsługują kolejkowiczów. Dla klientów bez toreb oferują swoje- papierowe- z logo Gzella. Odpłatnie oczywiście. Płatności można dokoywać gotówką i karta. Miłe, bo przez pewien czas mozna bylo płacić wyłącznie gotówką. Dla zmęczonych klientów proponuje się miejsce przy stoliku. Niestety czasami pojawia się rysa na szkle: osoby starsze, samotnie robiące zakupy, są traktowane po macoszemu. Widać to szczególnie w domu rozpakowując zakupy robione przez dziadka lub babcię. Sery pokrojone są zbyt grubo, wędliny podobnie. Przy dużej ilości osób, szczególnie w soboty, zakupy trwają bardzo długo. Dodatkowo zawsze mam problem z wejściem do sklepu z wózkiem: brak podjazdu, tylko schody. Gdyby nie to, sklep zasługiwalby na moją najwyższą ocenę.
Starałem się o kredyt hipoteczny, to tego brakuje to tamtego, w końcu ok analityk jest albo go niema i tak dwa miesiące analizował. Aż w końcu wszystko jest ok, jest kryzys w Grecji i nie udzielamy kredytów. A nie można było tak od początku? Po co zwodzić klienta, marnować jego czas i pieniądze? To lepiej od razu mu zaproponować zeby przyszedł za dwa miesiące.
Dostarczyłem druk L-4 osobiście do ZUS Kłodzko; brak powitania(pan do mnie),proszę bardzo szybko wypełnić druk za 12 min zamykamy bo po 15:00 nieczynne,dostałem do wypełnienia druk dotyczacy
prowadzącego podmiot gospodarczy,w trakcie wypełniania pomyliłem się w miejsce NIP-u wpisałem pesel,poprosiłem o drugi druk i oczywiście otrzymałem lecz czas minął :
pani (identyfikator metalowy mały i błyszczący,niewidoczne
dane obsługującej pani)
L-4 przyjęty , druk zgłoszeniowy proszę dostarczyć jutro
Po zajęciu stolika, czas oczekiwania na obsługę wynosił ok. 5 minut. Pracownik obsługi nie przywitał się tylko zapytał od razu o możliwość przyjęcia zamówienia. Nie zaproponowano żadnego sosu do pizzy, tylko coś do picia. Na zamówienie trzeba było czekać ok 25 minut, czyli nie długo, mimo dużej ilości gości w lokalu. Kelnerka po przyniesieniu zamówienia nie interesowała się już klientami, nie pytała czy chcemy zamówić coś jeszcze.
Oddałem do naprawy gwarancyjnej odkurzacz firmy Zelmer "Metor 2". Objawy były następujące:
- z odkurzacza wydobywał się zapach spalenizny,
- brak reakcji na włączenie urządzenia - silnik nie pracował.
Dodam, że sprzęt zakupiłem w sklepie internetowym i posiadałem na niego fakturę zakupu. Sprzęt objęty jest 4letnia gwarancją.
Początkowo w serwisie odmówiono przyjęcia odkurzacza do naprawy gwarancyjnej, argumentując to tym, że cytuję " 4-letnia gwarancja obejmuje tylko użytkowników indywidualnych, a nie firmy". Gdy poprosiłem o wyjaśnienie, pan serwisant stwierdził, że skoro mam fakturę na sprzęt, a nie mam paragonu to prowadzę działalność gospodarczą. Po naprawdę długich wyjaśnieniach sprzęt został przyjęty w ramach gwarancji. Po dwóch tygodniach zgłosiłem się, aby odebrać odkurzacz. Okazało się, że sprzęt został naprawiony częściowo, bo u producenta nie można było dostać płytki elektroniki odpowiedzialnej za zmianę mocy silnika. Zgodziłem się poczekać jeszcze kilka dni, aż serwis dostanie potrzebna część. Po paru dniach otrzymałem telefon, że sprzęt jest do odbioru. Odebrałem odkrzacz i okazało się, że płytka została wymieniona, jednak prawdopodobnie na płytkę z innego modelu, bo odkurzacz dalej nie zmieniał siły ssania. Po rozmowie telefonicznej z serwisem usłyszałem, że mogę znowu przywieźć sprzęt do naprawy. Po moim pytaniu na jak długo i ile jeszcze razy odkurzacz będzie w serwisie usłyszałem cytuje " tyle razy ile trzeba, bo ten rodzaj gwarancji ( 4 lata) nie uprawnia do wymiany sprzętu po określonej ilości napraw.
Reasumując jakość naprawy mierna, jakość obsługi i podejście do klienta bardzo zła. Personel arogancki i w widoczny sposób traktujący klienta jak "zło konieczne".
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.