Na stronę internetową KFC, wizytawkfc.pl ”weszłam”, bo podczas ostatniej wizyty w jednej z placówek, otrzymałam kupon do badania satysfakcji obsługi. Już mi się przeszłości zdarzały takie sympatyczne gesty ze strony firmy i zawsze chętnie dzielę się opiniami, zwłaszcza, jeśli kontakty sprawiają mi satysfakcję i tym samym są pochlebne. Badanie nie było skomplikowane i nie absorbowało czasowo, a pytania jasno sformułowano. Nie trzeba było robić długich opisów- ek, konkretnie i krótko, większość to odpowiedzi wyboru. Bardzo chętnie napisałam kilka ”ciepłych” słów, o jakości kupowanego jedzenia i o obsługującej mnie pracownicy. Ankieta była podobna do poprzednich, aczkolwiek chyba trochę zmodyfikowana (tak mi się zdawało). Za ten krótki czas, poświęcony na jej wypełnienie, otrzymałam kod uprawniający do gratisu - Twister, przy następnej wizycie w placówce KFC. To bardzo przyjemny dodatek dla tej okoliczności, a Twister jest jedną z moich ulubionych ofert, które wykorzystuję, więc tym bardziej jest to dla mnie przyjemny gest.
Sobotnie zakupy w Polo Markecie, 25 kwietnia robiłam w godzinach popołudniowych, ale czas i dzień nie miały najmniejszego znaczenia, bo zaopatrzenie było w pełnym asortymencie, umieszczone w sposób przejrzysty, pogrupowane asortymentem. W sklepie było czysto i przestronnie dla poruszania się z wózkiem zakupowym. Personel sklepowy uczynnie i z pełną kulturą traktował kupujących. W każdej części obsługi wagowej (mięso, sery, wędliny, cukiernia, także kasa), klient słyszał na odchodne sympatyczne życzenia ”miłego popołudnia”, a witany był z uśmiechem. Obsługa kasowa zorganizowana w sposób, pozwalający na sprawne opuszczenie sklepu i gdy ustawiała się kolejka, zaraz pojawiał się dodatkowy kasjer, przywołany dzwonkiem. Polo Market zawsze realizuje swoje powinności handlowe z należytym profesjonalizmem, dbając o zadowolenie kupujących, oszczędzając czas pobytu do możliwego minimum.
Z przyjemnością zatrzymaliśmy w Stop Cafe przy krajowej piątce, aby skorzystać z ”konkretów” żywieniowych. Typowym zjawiskiem na stacjach paliw Orlenu jest mała gastronomia, ale tutaj jest poważniejsza organizacja, rodzaju restauracyjnego – stoliki, siedziska (taborety/pufy, kanapy narożne), także wysokie typu barowego miejsca. To profesjonalne traktowanie podróżnych, taka niby jedność ze stacją paliw, a jakoby rozdzielona, choć niektóre płatności można dokonać przy wszystkich stanowiskach. Tego dnia (25-04), część restauracyjna była w obsłudze pani Renaty (kasa), którą pracowicie wspierała Iwona, przygotowując zamówienia dla klientów. Panie uwijały się sprawnie, były uśmiechnięte i grzeczne względem obsługiwanych. Na zamówienie nie trzeba było czekać za długo, a podawane było z życzeniem smacznego. Jedzenie maja tu smaczne, gdy przejeżdżamy piątką, zawsze się zatrzymujemy, o sprawdzone miejsce na postój w podróży. Pani Iwona miała też baczenie na część konsumpcyjną, gdy klienci opuszczali stolik, dbała by następni mieli estetyczne miejsce. Polecam Stop Cafe, na Orlenie w Kostomłotach.
Niewielka stacja paliw Orlenu w Bolkowie, była miejscem, gdzie do-tankowaliśmy samochód, w czasie sobotniego wyjazdu, 25 kwietnia. Trafiliśmy na moment tłoku do dystrybutorów, więc trudno mówić o minimum komfortu, nie było też pracownika stanowiskowego, który mógłby usprawnić płynność tankujących, a kierowca/klient, w tym czasie byłby już w kolejce do kasy. Dwa stanowiska obsługi kasowej nie miały problemu z finalizacją, tu kolejki nie było, musiałam nawet poczekać, aż mąż zatankuje. Pracownik Karolina była miła i grzeczna, elegancko wyglądała, widać było, że dba o swą powierzchowność i kulturę traktowania obsługiwanego. W ogólnym ujęciu wizerunkowym, było tu czysto (sklep, teren na zewnątrz), choć przestronności brakowało. Natomiast dziwiła posadzka toalety, zadeptana, brudna, jakby nie-doglądana, pogoda była słoneczna, więc to efekt uboczny mycia rąk i chlapanej wody (jak mniemam), brak papierowych ręczników to też uchybienie organizacyjne. W sumie – wizyta z pozytywnym wydźwiękiem, aczkolwiek nie rewelacyjnym, chociaż zamierzenia postoju zostały zrealizowane.
Muzeum Kargula i Pawlaka powstało z inspiracji nakręcanego m.in. w Lubomierzu, filmu o przesiedleńcach ze wschodu po II wojnie światowej, ”Sami Swoi”, otwierającego trylogię komedii znanego polskiego reżysera. W dniu 25 IV wybraliśmy się do Lubomierza, aby zobaczyć pamiątki tu zgromadzone. Muzeum mieści się w dawnym Domu Płócienników. Tu zgromadzono wiele pamiątek/pozostałości po filmie, m.in. rower, który Witia wymienił na kota, fragment płotu, walizka Johna, sierp ”tatowy”, samograj Karguli, maszyna do szycia, gliniane garnki, a także pierwszą kopię filmu ”Sami Swoi” na oryginalnej taśmie z tamtych lat, filmowe drzewo genealogiczne oraz liczne zdjęcia i wiele innych rekwizytów. Są też figury Pawlaka i Kargula, dwie stoją przed wejściem, na zewnątrz, zaraz po wejściu z podstępnym uśmiechem stoją rzeźby z drewna tych postaci, Pawlak z granatami, Kargul z karabinem. Muzeum składa się w 2 niewielkich pomieszczeń, wejście i obejrzenie to symboliczna kwota 3 zł, ale polecam tylko tym, którzy czują swego rodzaju sympatię do trylogii Chęcińskiego – Sami Swoi, Nie ma mocnych oraz Kochaj albo rzuć. Mnie te filmy zawsze bawią, a wiele wypowiedzi mogę cytować at’hoc, są jedyne w swoim rodzaju. Inni nie poczują ”klimatu”, co ma odzwierciedlenie w niektórych wpisach Księgi Pamiątkowej, gdzie nie omieszkałam też zostawić swój, sympatyczny ślad. Najbardziej ucieszył mnie fakt, że przy życzliwości sympatycznego Pana, który miał pieczę nad tym miejscem, mogłam dotknąć/wziąć do ręki przedwojenny banknot 2-złotowy, to było niesamowite – mieć w dłoniach ”kawałek” kilkudziesięcioletniej historii, której się nie doświadczyło namacalnie. Kilka banknotów z tamtego okresu było umieszczonych w starej szafie za szkłem do obejrzenia, ale mnie zaciekawiła tylko niewielka dwójka.
To był nasz weekendowy wyjazd (25IV) i ta niewielka stacja paliw Orlenu przy A4, była pierwszą, jaka znalazła się na trasie przejazdu, dlatego była też porannym przystankiem, m.in. zaopatrzeniem w kawę na drogę. Dwóch panów stanowiło obsługę, jeden to osoba ucząca się – uczestnik szkolenia, jak informował identyfikator. Ten młody człowiek dokonał obsługi, robił to z wielka uwagą, aby dopełnić wszelkich powinności, pamiętał o dodatkowych poleceniach, poprosił o kartę punktową. Miałam też dodatkowe kupony na punkty, które mi doliczył, ale kupony odłożył do zachowania, więc rzekłam: ale kupony proszę mi oddać. Tak?- Spytał grzecznie lekko zdziwiony, więc potwierdziłam. Po chwili, gdy zorientował się, że są wielokrotnego użycia, zwrócił je kładąc przy mnie bez słowa. Jego kolega w tym czasie, przygotował H-Dogi, które też brałam. Obsługa była poprawna, bez uchybień, tylko jakoś, jakby bez przekonania, zupełna cisza, pełne skupienie, obowiązkowość słów, standard czynów i tym samym, atmosfera taka bez ”energii”, jakby życie było obok. W sumie trudno mieć zastrzeżenia, ale do rewelacji za mało. Nawet ogólny wygląd ładu nie stanowił dopełnienia. Ot, tak normalnie.
Nie jest mi obcy ten sklep z bielizną, byłam już tu klientką i 24 IV specjalnie zjawiłam się na hali targowej (miejsce lokalizacji sklepu), aby dokonać zakupu biustonosza. Bardzo sympatyczna sprzedawczyni ogarniała 3 klientki jednocześnie – 2 w kabinach przymierzalni (donosiła rzeczy) i trzecią, zamierzającą dokonać zakupu. Byłam w każdej z tych okoliczności. Miły, dźwięczny głos, znajomość specyfiki artykułów, umiejętność wizualnej oceny potrzeb kupującego, wystarczyło określić pożądany kolor i w dodatku ceny bardzo przystępne. Towary (koszule nocne, piżamki, biustonosze, figi) są tu prezentowane w idealnym porządku, przyjemnym wizualnie. Nie wyszłam stąd z niczym, podobnie jak klientki przede mną.
Ta mała cukiernia ma smaczne wypieki, a zwłaszcza ”rogaliki z różą”, warte są polecenia, maluśkie, umiarkowanie słodkie z aromatem niepowtarzalnej ”rozkoszy” smakowej. 24 IV byłam w pobliżu, skorzystałam z zakupu, a obsługi dokonała pracownica – uśmiechnięta pani w średnim wieku, która powitała od wejścia. Widać, że oferowane wyroby (ciasta, słodkie bułki, ciasteczka) cieszą się uznaniem, bo gdy byłam ( ok. 15-ej), ekspozycje wskazywały na ”zejście” sporej części wyrobów. W sklepiku czysto, zapach świeżości cukierniczej, panoramiczne okna i klimatyzacja dopełniały to poczucie, w tym gorącym dniu. Z cenami nie dyskutuję, zwłaszcza rogalików – jakość warta kosztu.
Rewelacyjna obsługa jest domeną tej stacji paliw, która w ostatnim okresie jest częstym miejscem, mojego przystanku w podróży. Grzeczni, pełni kultury słowa pracownicy, dbają o przyjazność atmosfery, komfort wizyty klienta i jego zadowolenie. Tu smacznie przyrządzą np. zapiekankę czy inną ofertę gastronomii Stop Cafe z sosem na życzenie kupującego. Tu pracownik podjazdu zatankuje samochód, doglądnie także funkcjonowania myjni. Było tu czysto i estetycznie. Rozległy teren pozwala na bezpieczne poruszanie się samochodem i wygodne parkowanie na czas postoju. Tu wita się klienta z uśmiechem i żegna równie sympatycznie.
Świątek, piątek czy niedziela, dzień zakupów nie ma znaczenia, bo market EKO jest czynny 7 dni w tygodniu, nie ma też znaczenia obecny, akurat personel, bo pracownicy tego sklepu traktują klientów z kulturą i należytym szacunkiem. Zawsze mają uśmiech na twarzy i chętnie spełnią oczekiwanie kupującego (np. w dziale wędlin czy świeżego mięsa). Świeże, pachnące pieczywo jest tutaj normą, a wybór bogaty w różnorodność. Cen także są przystępne i każdego dnia są jakieś promocje, natomiast aktualne gazetki, każdy może wziąć, są wyłożone w podajniku. Jednym z dni, mijającego tygodnia, był czwartek 23 IV, gdy robiłam zakupy. Doświadczyłam wysokiej jakości obsługi, dobierając artykuły w sklepie, a potem przy kasie, gdzie drobna kasjerka Gabrysia, o dźwięcznym głosie, zadbała o przyjemny finał tych zakupów.
Obiad zjedliśmy w CH Karolinka, w Kerpic Kebab, ale KFC nie minęliśmy obojętnie w dniu 23 kwietnia i kubełek skrzydełek z kurczaka, wzięliśmy na wynos. Obsłużyła nas sympatyczna pracownica Sonia, która sprawnie uwinęła się w obowiązkach i nie trzeba było, właściwie czekać na zamówienie, bo zanim dokonałam płatności w terminalu, kubełek był zapakowany, gorący i pachnąco chrupiący i dodatkowo otrzymałam kupon do oceny KFC na stronie internetowej (badanie satysfakcji gości) wraz z możliwością otrzymania gratisowego twistera, przy następnej wizycie. Tu zawsze sprawnie odbywa się obsługa, w miłej atmosferze, zakończona sympatycznymi życzeniami na pożegnanie.
Zafundowaliśmy sobie obiad ”wyjazdowy” i skorzystaliśmy z ofert Kerpic Kebab, tureckiej gastronomii znajdującej się w CH Karolinka. Tu zawsze jest duży wybór potraw i każdy sam komponuje sobie danie co do ilości i jakości, tym samym decyduje o wydanej kwocie, bo płaci się za gramaturę dania, a nie za rodzaj potraw. W ostatnim czasie powiększyła się różnorodność menu, choć i tak nie było mało. Wszystko estetycznie eksponowane z zachowaniem właściwej temperatury dla danej potrawy. Lśniące czystością, białe talerze, podobnie sztućce, a sosy można dobrać poza zapłatą. Tu każdy zje tylko to, co lubi. Bardzo miła i grzeczna obsługa, zarówno przy kasie, jak i przy potrawach, klient uzyska odpowiedź od razu, daje się wyczuć przyjazne nastawienie.
Czysto, estetycznie, przestronnie i przejrzyście było na tym Orlenie, tu zawsze jest taki wizualny wydźwięk wizerunkowy. Utrzymanie tego wysokiego standardu jest normą dopełnioną profesjonalizmem personelu, który dba o wygodę i zadowolenie klienta. Pracownicy zawsze wyglądają estetycznie, witają z uśmiechem, zachowują takt, dystans i kulturę w kontakcie z obsługiwaną osobą. Przystanek tutaj jest przyjemnością, choć celem są zawsze jakieś potrzeby, pojawiające się w ”drodze”. Stąd samochód wyjedzie zatankowany właściwym paliwem, a pomoże w tym pracownik stanowiskowy podjazdu, a klient może zrobić różnorodne zakupy w dość szerokiej gamie ofertowej, także napić się kawy/herbaty i co nieco zjeść.
Przynajmniej raz w miesiącu robię zakupy w placówkach Yves Rocher, uzupełniające moją kosmetykę. Miesiąc kwiecień też do nich należał, a zakupy zrobiłam w tym sklepie, mieszczącym się w Solarisie. Bardzo miła i grzeczna, pełna kultury obsługa jest tutaj normą, dającą poczucie troski pracownic o zadowolenie kupującego. Bardzo czysto i estetycznie jest zawsze w tym sklepiku, pomysłowo są zaaranżowane ekspozycje handlowe, dzięki czemu mnogość zaopatrzenia mieści się w tej, stosunkowo niewielkiej placówce, bez ujmy dla wygody kupującego. Szklane półki dodają blasku od odbijanego oświetlenia, przyjemny aromat i elegancki wygląd firmowy sprzedawczyń, był dopełnieniem ogólnego wrażenia i panującej atmosfery.
Wiele razy mijałam tę cukiernię, wiele razy przy niej parkowałam, ale nie wchodziłam. 22 IV zajrzałam i nie żałowałam, szczególnie za rogaliki z różanym nadzieniem – rewelacyjny wyrób, szkoda, że tak niewiele kupiłam, następnym razem nie pominę tej cukierni, znajdującej się na rogu parkingu przy Solarisie. Bardzo miła i sympatyczna pracownica w średnim wieku, chętnie oferowała inne wypieki, które były estetycznie prezentowane. To niewielka, nawet bardzo mała cukiernia, do której wchodzi się po 2-3 stopniach. Nie ma tu możliwości wypicia kawy, ale można kupić pyszne słodkości na wynos, których sam wygląd, już smakuje. Ceny – bez wariactwa, przystępne, nawet różne kołacze były, mam nadzieję, że śląskie, też je kiedyś wypróbuję.
W czasie mojego, stosunkowo krótkiego postoju tutaj (21 IV), kierownikiem zmiany był Piotr i pracownik o tym samym imieniu dokonał obsługi, grzecznej z zachowaniem kultury i dodatkowymi propozycjami zakupu, jako zestaw, nieco taniej i z dodatkowymi punktami Vitay, np. kawa z ciastkiem. W trakcie mojej obsługi w sklepie/kasie pojawili się inni przyjezdni i zaraz pojawił się drugi pracownik Tomek, który nie pozwolił im czekać w kolejce, a na podjeździe, pracownik stanowiskowy tankował auta przy dystrybutorach. Wizualnie widać było ład i porządek, także handlowy w ekspozycjach artykułów sprzedażowych.
Bardzo lubię ten sklep, dlatego "zaglądam" tu w wolnej chwili – ekstra ceny, rewelacyjne zaopatrzenie w nabiał firmowy, bombowa, świetnie zorganizowana obsługa, ład i porządek, także na zewnątrz, gdzie można bezpiecznie zaparkować na wygodnym parkingu – wyłożonym kostką brukową z równym podłożem i wyznaczonymi miejscami. Zadbano też o wygodę dla inwalidów, a drzwi otwiera foto-komórka z czujnikiem ruchu. 20 IV zrobiłam udane zakupy, doświadczając przyjemnej obsługi.
Panowie, stanowiący personel obsługowy tego Orlen-u, w dniu 20 kwietnia dbali także o sympatyczną atmosferę i przyjemny przebieg wizyty. Kultura, profesjonalizm i inne przymioty związane z jakością obsługi są tutaj na porządku dziennym. Teren uporządkowany i przestrzenny, więc bezpieczeństwo jest zapewnione, a oferty handlowe sklepu są przejrzyście, z zachowaniem ładu handlowego, eksponowane dla ewentualnych klient. Tu uśmiech pracownika, komunikatywność i miłe słowa, są elementarnym zjawiskiem, a elegancki wygląd dopełnia całości wizerunku.
18-go kwietnia, w sobotnie popołudnie byliśmy na Stadionie Miejskim we Wrocławiu, aby obejrzeć mecz, miejscowej drużyny WKS Śląsk z gośćmi – Lechia Gdańsk. Stadion jest nowoczesnym obiektem, zorganizowanym bezpiecznie i wygodnie da widzów. Oznakowania pozwalają na bezproblemowe odnalezienie miejsca na właściwej trybunie, a w razie dezorientacji, stewardzi służyli pomocą. Służby porządkowe dbały o bezpieczne wejście na stadion, przy formie kontroli osobistej zachowano kulturę i takt z poszanowaniem godności przybyłych. Ogólny wizerunek stadionu daje pozytywne odczucia, aczkolwiek w niektórych szczegółach widać mankamenty użytkowania (np. urwane wieszaki w toaletach). Sama atmosfera stadionu jest nie-zastępowalna przekazem telewizyjnym meczu. Tu jest zupełnie inny odbiór. Tego dnia wspaniałym akcentem był ”ukłon” organizacyjny w kierunku osób niepełnosprawnych, firmowany przed samym rozpoczęciem rozgrywki. Także, kolejna edycja akcji ”Dzieci na stadionie” jest bardzo pozytywnym działaniem, kształtującym właściwe postawy sportowe.
To był mecz przyjaźni w dniu 18 IV, gdy WKS Śląsk rozgrywał spotkanie z Lechią Gdańsk. Klubowi kibice obu klubów, zgromadzeni na jednej trybunie, pokazali młodzieży przykład prawdziwej sportowej atmosfery. Śląsk, jako gospodarze, przy akompaniamencie bębnów, zachował kulturę okrzyków, śpiewów i sympatii dla przeciwnika, zagrzewani do dopingu przez swojego wodzireja, którego siłę głosu i wytrwałość można podziwiać. Sport jest piękny i może bawić i cieszyć. W swoich działaniach, wodzirej WKS-u zachęcał momentami wszystkich, zgromadzonych na stadionie widzów, aby przyłączyli się do głośnego dopingu drużyn, rozgrywających mecz. Przed meczem można było bez problemu nabyć bilety, a sprzedawczynie (w miarę możliwości) spełniały oczekiwania, co miejsc na stadionie, zachowując kulturę sprawnej obsługi. Wszystkie, dostępne kasy, sprawiały, że nie czekało się długo na zakup biletu. Klub ma także punkty sprzedaży gadżetów klubowych, zorganizowane na terenie stadionu, które zawsze cieszą się zainteresowaniem, choć, jak dla mnie, trochę wysokie ceny ustalili.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.