Opinie użytkownika (919)

Ponieważ niedługo wyjeżdżamy...
Ponieważ niedługo wyjeżdżamy na wakacje chciałam na ten wyjazd kupić mężowi maszynkę elektryczną. W sklepie były dwa rodzaje maszynek, z okrągłymi nożykami i z głowicą z folią. Różniły się też ceną, te z folią były trochę droższe. Ponieważ nie wiedziałam czym się różnią postanowiłam poszukać pracownika działu i zapytać. Pytałam już kilkakrotnie zresztą, w różnych sklepach i dowiadywałam się, że tą są okrągłe a te podłużne (dosłownie). Cały czas miałam nadzieję, że wreszcie się dowiem. Obok przechodziła pracownica, wysoka blondynka, z długimi, rozpuszczonymi włosami. Ponieważ zaczęła poprawiać ułożone obok depilatory, zapytałam ją, czy pracuje na tym dziale. Potwierdziła. Zapytałam ją w takim razie, czym różnią się od siebie maszynki. Dowiedziałam się, że jedne mają nożyki tnące, drugie tnącą folię, że w przypadku stępienia folia jest tańsza do dokupienia i maszynki z folią dokładniej golą. Zapytałam jeszcze, która maszynka jest bardziej delikatna. Pani odpowiedziała mi, że obie są takie same, delikatność golenia nie ma tu nic do rzeczy. Całą odpowiedź udzielona była normalnym, naturalnym tonem, życzliwie i pracownica robiła wrażenie naprawdę kompetentnej.

Astrum

30.06.2010

Saturn

Placówka

Kraków, Pawia 5

Nie zgadzam się (19)
W poszukiwaniu ładnych...
W poszukiwaniu ładnych butów na lato zajrzałam do CCC. W sklepie było zatrzęsienie klientów. Ciężko było znaleźć pracownika, którego można by poprosić o pomoc, ponieważ kilka dziewczyn pracujących tutaj cały czas biegało, coś przynosiło, wynosiło, układało, pomagało szukać. Naprawdę miały urwanie głowy. Zresztą ich wysiłki były widoczne, w sklepie pomimo kilkudziesięciu klientów był porządek. Wszystkie dziewczyny wyglądały na zabiegane, ale chętne do pomocy. Natomiast na kasie pracowała gwiazda. Młoda dziewczyna, ubrana w jakąś falbaniastą, niebieską szatę, bardzo mocno opalona, z awangardowym kokiem, lubiąca biżuterię etno, bo miała na sobie dwa rzucające się w oczy, ozdobne naszyjniki w tym stylu, błyszczące kolczyki i kolczyk w brodzie. Na paznokciach miała bordowy lakier z elementami brokatu. Z klientami porozumiewała się ograniczając się do tak, nie, uhm.

Astrum

30.06.2010

CCC

Placówka

Kraków, Kamieńskiego 11

Nie zgadzam się (15)
Zajrzałam dzisiaj do...
Zajrzałam dzisiaj do sklepu C&A. W sklepie był spory wybór towaru i bardzo dużo klientów. Do kasy była ogromna kolejka. Zrozumiałe, w końcu jest wyprzedaż. Pomimo tłumu klientów pracownikom udało się utrzymać porządek, ubrania wisiały na wieszakach, równo, niepomieszane, nie porozrzucane. Nie było też żadnych na ziemi, pod wieszakami. Znalazłam bardzo ciekawe zestawy koszulek dzianinowych, pakowanych po dwie w cenie 35 złotych za komplet. Niestety były prawie same białe. Przeglądając je jednak zauważyłam, że czasami są w komplecie dwie w takim samym rozmiarze, a czasem w różnych. Raczej nie noszę równocześnie M i L, więc to musiała być jakaś pomyłka. Zwłaszcza, że na metce zbiorczej był podany tylko jeden rozmiar, na przykład L. Nieprzyjemnie się zrobiło, kiedy obok stanęły trzy panie z obsługi, oparły się o jeden ze stojaków i zaczęły rozmawiać. Omawiały jakiś wyjazd. Przy czym w rozmowie używały bardzo dużo słów niecenzuralnych, na k..., h..., p.... prawie w każdym zdaniu.

Astrum

29.06.2010

C&A

Placówka

Kraków, Kamieńskiego 11

Nie zgadzam się (24)
Z przyjemnością pochwalę...
Z przyjemnością pochwalę działalność Poczty Polskiej. Wysyłam do rodziców priorytet w czwartek wieczorem. Liczy się tak samo, jakby był wysłany w piątek, do 15 -tej. Dla tak wysyłanych priorytetów deklarowany termin doręczenia to jeden dzień roboczy, czyli powinien być w poniedziałek. I w poniedziałek, o 11 -tej rano, listonosz przyniósł mojej mamie kopertę. Wszystko tak jak powinno być.

Astrum

29.06.2010

Poczta Polska

Placówka

Nie zgadzam się (21)
W czasie, gdy...
W czasie, gdy stałam w kolejce na poczcie, żeby wysłać list polecony miałam wątpliwą przyjemność wysłuchać rozmowy dwóch pań pracujących w Orsey'u. Obie młode, około 20 lat. Jedna ubrana bardzo elegancko, druga sportowo. Dowiedziałam się, że w firmie pracuje jakiś głupi gościu, który jednej z tych dziewczyn kazał przyjść do pracy, chociaż miała wolne i specjalnie przyjechała z Opola, żeby pójść do pracy. Dowiedziałam się też, że pracuje jakaś szefowa, tu padło imię, która jest wredna, głupia i chce rozbić bardzo zgrany zespół. Wymieniono dwie dziewczyny, które przeniesiono gdzie indziej i omówiono, jaka dziewczyna przychodzi na ich miejsce. Usłyszałam też, że na Floriańskiej jest za dużo pracowników, a na Zakopiance jest za mało. Została też skomentowana ilość pracowników „otwierających” w kilku punktach w Krakowie. Razem ze mną tych, było nie było raczej poufnych informacji wysłuchało kilkanaście osób na poczcie.

Astrum

29.06.2010

Orsay

Placówka

Nie zgadzam się (17)
Moja obserwacja dotyczy...
Moja obserwacja dotyczy dodawanych komentarzy do opinii. Uważam, że komentarze powinny wymagać minimum zalogowania się uczestnika. Może wtedy byłyby trochę bardziej merytoryczne. W tym momencie pojawia się sporo komentarzy dodawanych chyba tylko po to, żeby komuś dogryźć, bo nie wnoszą nic do dyskusji.

Astrum

29.06.2010
Nie zgadzam się (19)
27.11.2021
Odpowiedź firmy
Dziękujemy Astrum. Przyznajemy, że kwestia dostępu do komentowania była także u nas w zespole portalu przedmiotem żywiołowych dyskusji. Przeważyła jednak opcja dostępu bez zalogowania, ponieważ naszym celem jest udostępnienie tej funkcji wszystkim czytelnikom naszego portalu. Wielu z nich odwiedza nas, poznaje, sonduje, zanim podejmą decyzję o rejestracji. Dla nich właśnie ułatwiliśmy komentowanie, licząc na „wzrost apetytu w miarę jedzenia” czyli przejście na poziom pełnoprawnego użytkownika. Stale monitorujemy komentarze i wiemy, że te obraźliwe bądź mało konkretne stanowią jedynie znikomy margines. To nas wyróżnia na tle wielu portali, na których 90% komentarzy stanowi wulgarny bełkot. Podsumowując, nie chcemy być cenzorem obserwacji ani komentarzy, wierzymy w siłę społeczności i rozsądek naszych użytkowników. Pamiętajmy, że w przypadku każdego komentarza można zgłosić nadużycie poprzez kliknięcie w odpowiedni link. Pozdrawiamy gorąco, zespół portalu.
Zwiedzałam bardzo ciekawy...
Zwiedzałam bardzo ciekawy zabytek wojenny z czasów II wojny światowej, jakim jest Wilczy Szaniec, jedna z kwater Hitlera. Budynki oczywiście są zniszczone, gdyż zostały wysadzone przez wycofujących się Niemców. Niestety obiekt obecnie jest źle zabezpieczony i bardzo źle eksponowany. Cena za zwiedzanie dość wysoka, 12 złotych za bilet, plus obowiązkowo parking (nie ma możliwości dojechania inaczej niż własnym środkiem lokomocji). Zwiedzający turysta, musi przejść się przez las, koło betonowych bloków, oganiając się od komarów. Niestety nie ma żadnego opisu, czym różnią się poszczególne bloki od siebie, jakie pełniły funkcje, co się z nich mieściło. Przed wejściem można zapoznać się ze starym i wypłowiałym planem kwatery, częściowo już nieaktualnym, bo zmieniono układ ścieżek. Plusem jest, że można kupić książki o Wilczym Szańcu, szkoda, że dopiero w środku, po przejściu już pewnej ilości obiektów. Do kwatery jest łatwo trafić, znajduje się zaraz przy głównej drodze, z dobrze oznaczonym zjazdem. Przy zwiedzaniu można skorzystać z serwisu przewodnickiego, niestety jest problemem, jeżeli ktoś nie chce z niego skorzystać i chciałaby zwiedzać indywidualnie. Po obiekcie chodzi grupa za grupą i cały czas słychać kogoś opowiadającego. Spotkałam się tutaj w dodatku z bardzo nieprzyjemną panią przewodnik (starsza pani). Staliśmy w miejscu nieudanego zamachu na Hitlera i czekaliśmy, aż grupa przejdzie dalej. Przewodniczka zwróciła się do nas z pytaniem, czy chcemy dołączyć do jej grupy. Właściwie to nie zwróciła się z pytaniem tylko zawołała „Hej, wy tam dwoje”. Nic nie odpowiedzieliśmy, no bo co mieliśmy mówić. Potem powtórzyła równie udane zwroty grzecznościowe po angielsku i niemiecku. W końcu zlitowałam się, powiedziałam jej że dziękuje, wolimy zwiedzać sami. Dowiedziałam się, że tak tylko mówię, a idę i tylko patrzę, żeby podsłuchać. Nie skomentowałam, bo nie chciałam się wdawać z nią w głupie utarczki. Na szczęście nie wszyscy przewodnicy są tacy.

Astrum

29.06.2010

Wilczy Szaniec

Placówka

Kętrzyn, Gierłoż

Nie zgadzam się (20)
Będąc na wakacjach...
Będąc na wakacjach zwiedziłam jeden z ciekawszych zabytków Giżycka – Twierdzę Boyen. Jest to zabytek sztuki militarnej, twierdza, powstała w połowie XIX wieku w celu wzmocnienia obronności terenu jezior i utrudnienia przejścia między nimi ewentualnej wrogiej armii. Zabytki tego rodzaju są w Polsce niekoniecznie eksponowane, ponieważ zostały wzniesione w czasach zaborów, na potrzeby zaborczych armii. Osobiście widziałam twierdze czy forty zdewastowane i niszczejące. Tym bardziej zaskoczył mnie widok Twierdzy Boyen. Teren twierdzy został ogrodzony, zwiedzający muszą wykupić bilety. Bilety nie były drogie, po 6 złotych, natomiast bardzo się zdziwiliśmy, że nie ma ulgowych. Przy wejściu znajduje się mapa, ze schematycznym planem obiektu i informacjami, co gdzie jest i jak się która budowla nazywa. Bardzo to ułatwia i uprzyjemnia zwiedzanie, szkoda, że takie plany nie są dokładane do biletu, lub chociaż sprzedawane po kilka groszy. Po dość rozległym terenie twierdzy wyznaczone zostały trasy turystyczne. Właściwie podążając po trasach można zobaczyć wszystkie ważne budynku wojskowe lub ich ruiny. Dla ludzi bardziej interesujących się współczesnymi rozrywkami jest przygotowany teren do jazdy na quadach lub pojazdach wojskowych. Bardzo dużą zaletą zorganizowanego tutaj muzeum jest czystość. Mury są odczyszczone, nie ma jakiś zarośli, nie ma tutaj lumpów z piwem i potłuczonych butelek. Całość terenu objęta jest monitoringiem, więc można bezpiecznie wejść w każdy kąt. W czasie zwiedzania brakowało mi podręcznej mapki terenu twierdzy. Przydałoby się również przygotowanie niewielkich opracowań dotyczących twierdzy, dołączanych do biletów, bądź sprzedawanych za grosze, albo chociaż umieszczanie przy obiektach informacji, ponieważ zwiedzający nie znający się na sztuce militarnej mogliby lepiej poznać twierdzę i lepiej zrozumieć, co oglądają.

Astrum

29.06.2010

Twierdza Boyen

Placówka

Giżycko, Turystyczna 1

Nie zgadzam się (18)
Przeczytałam dzisiaj na...
Przeczytałam dzisiaj na portalu Jakość Obsługi dwie obserwacje osób, które przyjechały do miejsca docelowego o wiele później, niż planowały przyjechać. Oczywiście podróżując PKP. Jestem zaskoczona niefrasobliwością pracowników kolei właśnie odnośnie punktualności pociągów, zwłaszcza, że to nie zawsze spowodowane jest wypadkami losowymi, ale czasem świadomie przez kogoś podjętą decyzją. Jechałam kiedyś pociągiem z Olsztyna do Krakowa, a przesiadką w Warszawie. Pociąg w Olszynie wyjechał z ponad półgodzinnym opóźnieniem, ponieważ ktoś podjął decyzję, że należy czekać na inny pociąg, przyjeżdżający do Olsztyna. W Warszawie mieliśmy już około godziny spóźnienia, a pociąg, na który miałam się przesiąść odjechał pół godziny wcześniej. Niestety tutaj już nie było nikogo, kto szlachetnie by zdecydował o zatrzymaniu pociągu do naszego przyjazdu. Było nas w takiej sytuacji 10 osób. Chcących przesiąść się na różne pociągi, na które nie zdążyliśmy, a które nie poczekały na stacji. W tym matka sama podróżująca z dzieckiem w wózku i para starszych ludzi, mieszkających w jakiejś malutkiej miejscowości koło Łańcuta. Najpierw każdemu z nas kierownik pociągu musiał opisać na bilecie, że nie mogliśmy zdążyć na właściwy pociąg. Oczywiście to my, musieliśmy udać się do jego przedziału, co nie jest komfortowe na przykład dla mamy z małym dzieckiem. Na stacji Warszawa Wschodnia czekał nas bieg w poszukiwaniu odpowiedniej osoby, która prolongowałaby masze bilety na odpowiednie pociągi, mniej lub bardziej zbieżne z kierunkiem zamierzonym. Mnie osobiście nie zrobiło to wielkiej różnicy, wsiadłam do pociągu jadącego do Krakowa i byłam w domu może godzinę później niż byłabym planowo. Natomiast w bardzo przykrej sytuacji została postawiona para tych starszych ludzi, którzy mieli w Warszawie wsiąść z pociąg do Rzeszowa, potem przesiąść się na coś do Łańcuta i koło 9-tej wieczorem być u siebie w domu. Tymczasem o godzinie 21:00 dopiero dojeżdżali do Krakowa. Wiedzieli już, że czeka ich noc na dworcu albo w Rzeszowie albo w Łańcucie. Tylko dlatego, że ktoś w Olsztynie postanowił poczekać na inny pociąg, nie troszcząc się, czy potem ludzie będą mogli jakoś kontynuować podróż. Do samych pracowników nie mam większych zastrzeżeń. Oprócz pani z kasie na dworcu Warszawa Wschodnia, pozostali byli bardzo uprzejmi i pełni zrozumienia. Aczkolwiek nie widzieli nic dziwnego w tym, że pociąg pojechał, kwitowali stwierdzeniem, że tak to już jest.

Astrum

29.06.2010

PKP Intercity

Placówka

Nie zgadzam się (19)
Kiedyś, około półtora...
Kiedyś, około półtora roku temu, poprosiłam mojego męża, żeby wracając z pracy kupił mi rajstopy. Mąż przejeżdża tramwajem koło Galerii Krakowskiej, po prostu wysiadł, poszedł do jednego ze sklepów, poprosił sprzedawczynię, żeby mu podała określone rajstopy, zapłacił i przyjechał następnym tramwajem. I teraz uwaga: ja prosiłam o rajstopy w rozmiarze 4 (szczupła nie jestem), w kolorze czarnym, co najmniej 40 DEN (była zima). Mąż powtórzył dokładnie, bo sobie w pracy zapisał, i sprzedawczyni przeczytał z kartki. Przywiózł mi: jasnobeżowe rajstopki, rozmiar 2, 15 DEN. Takie mu pani dała i powiedziała, że będą dobre. W pierwszej chwili chciałam jechać do sklepu porozmawiać z kierownikiem zmiany, czy naprawdę muszą wciskać cokolwiek, a nie mogą sprzedać tego co klient potrzebuje, ale w tym momencie nie miałam czasu. Potem odpuściłam, rajstopy dałam koleżance. W Reserved więcej nie kupuję.

Astrum

29.06.2010

Reserved

Placówka

Kraków, Kamieńskiego 11

Nie zgadzam się (24)
Znowu dostałam zaproszenie...
Znowu dostałam zaproszenie do szkoły językowej Speak Up, zachęcające do skorzystania z „Angielskiego tego lata gratis”. Mniej więcej rok temu, po otrzymaniu podobnej oferty, postanowiłam dowiedzieć się więcej. Wypełniłam krótką ankietę. Kilka dni później ktoś do mnie zadzwonił, zaproponował mi spotkanie w szkole językowej, połączonej z prezentacją szkoły i udzieleniem mi wszelkich informacji. Spotkanie miało zająć 30 minut. Zgodziłam się. Niestety spotkanie trwało o wiele więcej. Spotkał się ze mną młody chłopak, uprzejmy, ale bardzo nienaturalny w zachowaniu. Mniej więcej pół godziny opowiadał mi o szkole. W końcu byłam już zniecierpliwiona i po prostu zapytałam go o możliwość angielskiego gratis (wtedy to chyba był semestr gratis, nie pamiętam dokładnie). Konsultant odpowiedział wówczas, że o tym za chwilę, bo na razie szkoła.... i tutaj opowiadał, jaka wspaniała jest szkoła, jakie ma super rezultaty i jak się tutaj będę świetnie czuła, jak sobie mogę zajęcia dopasować do mojego rozkładu zajęć i tak dalej. Więc znowu zapytałam o ten gratisowy angielski. Usłyszałam, że do tego dopiero przejdziemy. W końcu zapytałam o cenę. Na to zostałam poproszona o wypełnienie testu. Dla świętego spokoju w pierwszej chwili zgodziłam się. Dopiero w trakcie gdy wypełniałam test na komputerze popatrzyłam na zegarek i uświadomiłam sobie, że siedzę to już prawie godzinę, nic się nie dowiedziałam konkretnego, oprócz tego jak jest super. A wszystko miało trwać o wiele krócej. Powiedziałam konsultantowi, że niestety nie mam dzisiaj już czasu i muszę wyjść. Oczywiście zadzwonił do mnie dwa dni później. Podziękowałam. Zadzwonił tydzień później, mówiąc, że tak świetnie zaczęłam test. Podziękowałam. Zadzwonił jeszcze raz, powiedziałam mu szczerze, co mi nie pasowało. Dowiedziałam się, że tak mi się tylko wydawało, jest zupełnie inaczej. Zapytałam w takim razie ile kosztuje nauka w szkole. Dowiedziałam się, że w takim razie zaprasza mnie na spotkanie w szkole. Podziękowałam. Przy którymś kolejnym telefonie już wykrzyczałam, że nie życzę sobie więcej telefonów od nich. Nie dawno zadzwonili z propozycją podręczników gratis, jeżeli wykupię kurs. Nie wiem, czy firma naprawdę nie może zrozumieć, że są klienci, którzy chcą usłyszeć konkrety, a przez takie namolne dzwonienie tylko się ich zniechęca.

Astrum

29.06.2010

Speak Up

Placówka

Kraków, Słowackiego 46

Nie zgadzam się (26)
Pisałam już o...
Pisałam już o automatach do sprzedaży biletów MPK SA w Krakowie. Osobiście mam wrażenie, że firma stara się zachęcić klientów do korzystania prawie wyłącznie z automatów – przybywa kiosków i sklepów, które nie prowadzą sprzedaży biletów, a i panie pracujące w punktach sprzedaży biletów MPK chętnie odsyłają do automatów. Niestety, żeby to miało sens automaty muszą być niezawodne i łatwe w obsłudze, plus przygotowane na wydawanie reszty. I powinna być ich większa ilość, przynajmniej w ruchliwych miejscach. Takim ruchliwym miejscem jest przystanek Dworzec Główny Tunel, gdzie wsiadają do tramwaju ludzie wracający z Dworca PKS, PKP, Uniwersytetu Ekonomicznego, zakupów w Galerii Krakowskiej i centrum miasta. Przyszłam wczoraj wieczorem na przystanek. Tramwaj miał być za trzy minuty. W kolejce do automatu czekały dwie osoby i jedna kupowała bilet. Ponieważ potrzebowała trzy bilety, usiłowała za nie zapłacić banknotem 10 złotowym. Okazało się, że automat nie ma wydać. Urządzenie pracowało bardzo powoli. Pani zdecydowała się wówczas na kupienie 4 biletów, co daje równo 10 złotych. Wykonanie tej transakcji zajęło automatowi dwie minuty (odwołanie poprzedniej transakcji, wybranie 4 biletów, przyjęcie pieniędzy i wydanie biletów). Przy czym pani obsługiwała automat bardzo szybko. Po niej przystąpiła do zakupów kolejna dziewczyna. W tym momencie nadjechał mój tramwaj. Wsiadłam, zakładając, że kupię bilet w tramwaju, co też zrobiłam, chociaż wolę kupować z automacie na przystanku, bo nie we wszystkich tramwajach można płacić banknotami. Po prostu uważam, że jeżeli firma przyzwyczaja nas do automatów, z których można kupić bilet w każdej chwili, to tak powinno być, bez denerwowania się, czy zdąży się czy nie. I w miejscu, gdzie z tramwaju korzysta więcej klientów, powinno być więcej automatów, lub automaty w pojazdach (widziałam kiedyś takie rozwiązanie w Zielonej Górze – bilety autobusowe do kupienia tylko z automatach w autobusach).

Astrum

29.06.2010

MPK Kraków

Placówka

Nie zgadzam się (22)
Przechodząc przez Galerię...
Przechodząc przez Galerię Krakowską postanowiłam zajrzeć do sklepu Cubus. Wybór towaru był dość duży, modele ciekawe. Byłam zmęczona i spocona po całym dniu chodzenia, więc nie chciałam nic mierzyć. Udałam się na dział z bielizną. Zauważyłam rajstopy w korzystnej cenie – po 9.99 zł. Znalazłam dwa rodzaje z moim rozmiarze. Kiedy oglądałam je przez opakowanie uznałam, że jedne wyglądają na błyszczące, drugie na matowe. Nie byłam też całkiem pewna rozmiaru, rajstopy różnie wychodzą więc uznałam, że upewnię się u pracownika. W pobliżu nie było nikogo. Podeszłam do kasy, gdzie przed chwilą widziałam kasjerkę, niestety również nie było nikogo. Czekałam jakieś dwie, trzy minuty, przyszła kasjerka. Pokazałam jej rajstopy i zapytałam o różnice. Odpowiedziała mi, że te modele różnią się wzmocnieniem na palcach (jedne mają, drugie nie). Odnośnie koloru obie pary są błyszczące. Zapytałam w takim razie o rozmiar. Pani odpowiedziała, że tego rozmiaru akurat nie zna, ale sama nosi L, ponieważ M jest ciasne. Ponieważ zastanawiałam się pomiędzy L a XL zdecydowałam się na XL. Poprosiłam o jedne z rajstop. Sprzedawczyni zasugerowała mi wówczas skorzystanie z promocji 3 sztuki w cenie 2, którą są objęte te rajstopy. Poinformowała mnie, że za trzy pary zapłacę 20 złotych. Ucieszyłam się i poszłam dobrać jeszcze jedną parę. Ponieważ poprzednie dwie miałam jasne, teraz wzięłam ciemne. Sprzedawczyni przy kasie upewniła się, czy na pewno chcę trzecie w innym kolorze. Zapłaciłam, rajstopy zostały zapakowane do reklamówki. Jestem bardzo zadowolona z zakupów i obsługi.

Astrum

29.06.2010

Cubus

Placówka

Kraków, Pawia 5

Nie zgadzam się (38)
Wygrałam w piątek...
Wygrałam w piątek piłkę. Bardzo się cieszę, bo zupełnie się nie spodziewałam. Dziękuję. Natomiast ma małą uwagę w związku z powyższym. O wygranej dowiedziałam się, czytając ranking na portalu. Spodziewałabym się, że o czymś takim dostanę powiadomienie e-mailem, skoro dostaję każdorazowo e-mail z informacją o umieszczeniu mojej obserwacji w serwisie i całkiem sporo e-maili z zachętą do umieszczania większej ilości obserwacji w serwisie. Ostatnią taką wiadomość dostałam w sobotę po południu.

Astrum

28.06.2010
Nie zgadzam się (30)
27.11.2021
Odpowiedź firmy
Dziękujemy Ci Astrum za opinię. Już wyjaśniamy - wyniki konkursu ogłaszane są jedynie na naszym portalu. Nie powiadamiamy e-mailem ponieważ liczymy na to, że Ci którzy nas regularnie odwiedają będą mieli miłą niespodziankę. Uspokajamy jednak, nic nie przepada. Po zakończeniu konkursu skontaktujemy się z wszystkich którzy nie zauważyli, że wygrali i wyślemy im piłki.
Przechodziłam obok i...
Przechodziłam obok i weszłam kupić trochę warzyw. Sklepik robi bardzo dobre wrażenie. Sprzedawane są w nim tylko warzywa i owoce. Wybór jest spory, chociaż mógł by być większy. Ceny podobne do innych sklepów. Wnętrze przyciemnione, chociaż nie mroczne. Całość wykończona drewnem. Wewnątrz panuje przyjemy chłód. Sprzedawał młody mężczyzna. Był bardzo sympatyczny, miły, uczynny. Na pytanie klientki o truskawki wyjaśnił, że w tym momencie już się skończyły, miał rano, ale zostały wykupione. W chwili gdy kupowałam, poprosiłam o kilogram ziemniaków, panu nasypało się troszkę więcej. Powiedziałam, że może zostać, sprzedawca mi za to podziękował! Zapytałam ile kosztują buraki. Pan poprawił kartkę i przeprosił, że się schowała. Po prostu mnie zaskoczył. Sprzedawca ufa swoim klientom – w chwili kiedy robiłam zakupy miałam tylko resztę pieniędzy i niestety brakło mi na wszystko co chciałam kupić. Powiedziałam, że w takim razie rezygnuję z jednej rzeczy, bo mam przy sobie tylko tyle pieniędzy ile mam, na co sprzedawca powiedział, że oddam mu przy okazji. Nie znał mnie, byłam w tym sklepie pierwszy raz w życiu.

Astrum

28.06.2010

U Chłopa

Placówka

Kraków, Rusznikarska 6

Nie zgadzam się (24)
Robiłam niewielkie zakupy...
Robiłam niewielkie zakupy w sklepie Tesco. Przy wejściu do sklepu panował ogólny nieład. Wózki były rozstawione, porzucone przez klientów. Na podłodze leżały paragony i folie. Sklep robił sympatyczne wrażenie przez to, że był bardzo jasno oświetlony. Przede wszystkim potrzebowałam kupić cukier. Na środku alei stała paleta z paczkami cukru, po 10 kg, w promocji 10 w cenie 9. Nie potrzebowałam 10 kg. Nie umiałam nigdzie znaleźć cukru na sztuki, po kilogramie. W końcu spotkałam panią z obsługi i zapytałam ją o to. Powiedziała mi, że jest ta paleta, że mogę sobie po prostu wyjąć jeden kilogram. Po czym sama podeszła i rozerwała folię na paczkę. Szkoda, że nie miała nożyka, jakim zazwyczaj posługują się w takich sytuacjach pracownicy. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam stoisko mięsne. Jest to zupełnie inna firma niż Tesco, pomimo tego, że mieści się wewnątrz ich sklepu. Za zakupy trzeba płacić osobno od razu w kasie stoiska. Moim zdaniem bez sensu, robię zakupy w jednym sklepie między innymi po to, żeby razem za to zapłacić i spakować sobie. Podeszłam do kasy. Czynne były trzy kasy, do wszystkich czekała spora kolejka. Zauważyłam, że jeden z klientów robił spore zakupy. Kasjerka wzięła kartę lojalnościową od klientki która stała następna w kolejce, nabiła punkty na kartę i oddała klientce. Kiedy ta pani sama była obsługiwana stałam już znacznie bliżej kasy i zorientowałam się, że pani i kasjerka świetnie się znają. Ponieważ punkty można wymieniać na jakieś realne pieniądze, uważam, że takie postępowanie nie jest do końca etyczne.

Astrum

28.06.2010

Tesco

Placówka

Kraków, ul. Józefa Wybickiego 10

Nie zgadzam się (18)
Doładowywałam bliskiej osobie...
Doładowywałam bliskiej osobie konto Tak Tak wykorzystując punkty Era Premia zgromadzone na koncie abonenckim. Niestety na skutek usterki systemu doładowanie nie zostało zatwierdzone. Osobie, która korzystała z Tak Taka skończyły się pieniądze na wykonywanie połączeń. Konto zostało doładowane kwotą 100 złotych, niestety punkty zniknęły z konta abonenckiego, a nie pojawiły się pieniądze w Tak Taku. Sytuacja była denerwująca, Tak Taka używała starsza osoba, która została pozbawiona kontaktu ze światem. W Erze, za pośrednictwem Tele Era udzielali tylko informacji, że usterka była, że zaraz problem zostanie rozwiązany, że doładowanie zostanie zrealizowane. Dostałam SMSa, że zostało zrealizowane, ale pieniądze się nie pojawiły. W końcu, żeby nie pozostawiać człowieka zupełnie bez telefonu doładowałam konto w punkcie Ery niewielką kwotą. Po około tygodniu problem został rozwiązany, konto doładowane. Rozumiem, że zdarzył się problem techniczny, natomiast szkoda, że taka poważna firma nie potrafiła ani zawiadomić o problemie, który się pojawił, ani za to przeprosić, ani zaproponować choćby kilku minut gratis jako rekompensatę.

Astrum

28.06.2010

T-Mobile

Placówka

Nie zgadzam się (34)
Przez kilka dni...
Przez kilka dni pod Wawelem odbywał się jarmark świętojański. Zawsze w okolicach św. Jana pod Wawelem na Wiśle odbywa się koncert z okazji „Wianków”, niestety w tym roku z powodu zniszczeń po powodzi nie mógł się odbyć, natomiast odbył się organizowany po raz pierwszy jarmark. Sam pomysł uważam za genialny. Ustawiono osadę imitującą średniowieczną, z płóciennymi namiotami. Można było zobaczyć stare sprzęty, sposób w jaki są robione, dowiedzieć się o dawnym życiu. Pomysł świetny. Organizacja imprezy dobra. Na różnych stanowiskach, które się odwiedzało, można było samemu spróbować coś zrobić, czasem było się odpytywanym, trzeba było rozpoznawać przyprawy, rodzaje kasz itp. Za to otrzymywało się kolorowe drewniane koraliki, po zebraniu 10 różnych można było odebrać dyplom dwórki lub dworzanina. Zabawa bardzo wciągała. Naprawdę dowiedziałam się dużo. Szkoda, że cała impreza była ustawiona wybitnie pod dzieci, a nie uwzględniono, że osoby ponad dwudziestoletnie też się chętnie pobawią, spróbują coś samemu utkać, zrobić świeczkę i też wiele tych informacji może być dla nich nowych. Na imprezie można było kupić dużo rzeczy, ręcznie robionych, z naturalnych surowców, przez to dość drogich i przeznaczonych dla dorosłych. Niestety wielu wystawców nie potrafiło się bawić swoją rolą, siedzieli w kramach, wykonywali coś lub rozmawiali z innymi, bardzo niechętnie zwracali się do odwiedzających ludzi i tłumaczyli cokolwiek. Może wpływ na to miało zmęczenie ostatnim dniem jarmarku. W sumie uważam imprezę za udaną i cieszę się, że wzięłam w niej udział.

Astrum

28.06.2010

Jarmark Świętojański

Inna forma kontaktu

Nie zgadzam się (13)
Odwiedziłam jarmark świętojański....
Odwiedziłam jarmark świętojański. Na jarmarku można było zjeść i napić się. Napoje i jedzenie dostarczała firma Produkty Benedyktyńskie. Produkty te są reklamowane jako robione tradycyjnymi metodami, ręcznie, w staroświecki sposób, przez co smaczne i zdrowe. I dość drogie. Uważam, że są smaczne. Niestety na jarmarku organizacja była kiepska. Były dwa stanowiska, gdzie można było kupić piwo. Innych napojów był mały wybór. Niestety nie wszyscy lubią piwo i nie wszyscy je piją, a z innych napojów można było tylko wziąć sok jabłkowy z dodatkami mięty lub róży, sok spod ogórków (pyszny, ale nie w tych warunkach) i kwas chlebowy. Nie miałam ochoty na nic z tych rzeczy, ale jako mniejsze zło wybrałam sok z różą. Poza stanowiskami z piwem była lada w końcowej części namiotu, gdzie wydawano ciepłe posiłki i napoje nie alkoholowe. Obsługiwało tam dwoje ludzi. Kolejka była stała bez ładu i składu, na zasadzie kto podejdzie, ten sobie zamówi, nie ważne, że ktoś inny czeka nie pchając się. Obsługa nawet nie usiłowała tego zorganizować, obsługiwała tego, kto się dopchał. Pracowali powolutku. Napój smaczny, chociaż porcja mikroskopijna (200 ml) jak na taki upał.

Astrum

28.06.2010

Produkty Benedyktyńskie

Inna forma kontaktu

Nie zgadzam się (28)
Przeglądając rano informacje...
Przeglądając rano informacje na onet.pl zauważyłam artykuł poświęcony bitwie pod Grunwaldem. Kliknęłam, okazało się, że jest to część bloga. Blog prowadzony jest przez Zamek królewski na Wawelu. Pomysł dobry, realizacja taka sobie. Przede wszystkim blog jest kolorystycznie bardzo mdły i nieciekawy. Brzydkie, szare tło, z niebieskimi napisami. Blog jest pisany przez niejaki „Zamek królewski na Wawelu”. To moim zdaniem o wiele za mało. Za tekstem stoi konkretna osoba lub nawet ich zespół i czytając informacje tam zawarte chciałabym wiedzieć, kto to napisał, chociażby po to, aby móc się powołać na źródło. W przypadku bloga prowadzonego przez instytucję, w dodatku poważną, autor powinien się podpisać. W serwisie jest dużo zdjęć. Ciekawy jest zamysł opisywania, co wydarzyło się konkretnego dnia 600 lat temu, szkoda tylko, informacje to przeplatają się z innymi opisami i tekstami, podział nie jest wyraźny ani czytelny. Teksty ciekawe. Całość niestety robi bardzo amatorskie wrażenie (oprawa graficzna i zdjęcia), raczej wyglądające na pasjonata historyka, nie znającego się na pisaniu stron, niż na instytucję.

Astrum

28.06.2010
Nie zgadzam się (18)

Strefa Gwiazd Jakości Obsługi