Miałam potrzebę tankowania, ale nie skorzystałam, na tym Orlenie, bo ceny mają wyższe, nawet niż miasto wojewódzkie w regionie, więc tę ”okoliczność” zostawiłam na później, na inną stację Orlenu, gdy dojadę do celu. Inne były przyczyny mojego postoju i te, zostały spełnione w stu procentach z obsługą miłą i grzeczną (Ania, Angelika), o przyjemnej aparycji z zachowaniem pełnej kultury. Gdy weszłam do sklepu/kasy, było 2 klientów i czynne było 1 stanowisko obsługi, zaraz jednak, pojawiła się dodatkowa pracownica, która zadbała o płynną rotację klientów. Pod względem organizacyjnym, tej stacji paliw, nic nie można zarzucić, podobnie, jak do ogólnego wyglądu, wewnątrz i na zewnątrz.
Będąc w Deichmann-ie, rozglądałam się, głównie za kozakami i znalazłam, niemal idealnie, odpowiadający mi fason, ale nie mogłam dojrzeć, właściwego rozmiaru. Z pomocą przyszła mi pracownica, która najpierw sprawdziła zasobność sklepu, potem sprawdziła dostępność, mojego rozmiaru w innych placówkach, w okolicy. Taka łączność on-line jest dużym udogodnieniem dla klienta, pozwala zatrzymać go w ”sieci” i tym samym, sprawić mu pełne zadowolenie/spełnienie oczekiwań. Po sprawdzeniu, kazało się, że inny sklep tej sieci, wykazywał posiadanie rozmiaru, upatrzonych kozaczków. Taka informacja, była dla mnie ”na wagę złota”. Sklep jest bardzo duży i świetnie zorganizowany, a pracownicy wykazują kulturę względem klientów i ”wychodzą” naprzeciw oczekiwaniom.
Zdarzało mi się, bywać na tym Orlenie nie raz i pozytywnie kojarzę, jakość obsługi tutaj. 11 listopada, zatrzymaliśmy się na krótko, korzystając z ofert drobnych zakupów i Stop Cafe. To niewielka placówka, zajmująca nierozległy obszar, ale nie było tłoku w czasie naszego przystanku. Panował porządek w każdej części, w której byłam obecna. Klienci przy dystrybutorach, samoobsługowo korzystali z tankowania. Przy stanowisku kasowym była Gosia, miła i grzeczna pracownica, która proponowała mi dodatki zakupowe. Gdy po chwili, weszło dwóch klientów, zaraz pojawiła się druga pracownica, łagodząc czas oczekiwania na obsługę. Nawet w niewielkiej placówce, można zadbać o wzorową organizację, takiej tutaj doświadczyłam.
Po co komu, zimna kanapka w drodze/podróży? Na to pytanie powinna odpowiedzieć placówka Orlenu, przy A4, gdzie nie podgrzewa się wszystkich ofert Stop Cafe, ale oferuje się do podgrzania. Podróżni nie wożą ze sobą kuchenek, podróżni zatrzymują się, aby coś przekąsić. Tu na gorąco, można zjeść, jedynie Hot Doga, to bardzo uboga oferta i w dodatku przy autostradzie. Mieliśmy ochotę na kanapkę z kurczakiem, zadowoliliśmy się, tylko H-Dogiem. Co do atmosfery obsługi – była przyjemna, nawet z brakiem możliwości podgrzania kanapki, co p. Małgosia oznajmiła z uśmiechem, grzecznie, ale, mimo wszystko, nie było satysfakcjonujące. Pan Wojciech dokonał obsługi kasowej, proponował do kawy ciasteczko, zaoferował przysługującą zdrapkę, nowej zabawy Orlenu. Na kulturę traktowania klienta, nie mogę narzekać, ale inne aspekty, pozostawiają wiele ”do życzenia”. To mała placówka, także obszarowo, więc komfort, jest w pewnym stopniu, ograniczony. Przy 6-ciu samochodach był już mały tłok. Sklep/kasa, to też niewielki budynek i wewnątrz, także niewiele osób się mieściło.
Bardzo dużo różnorodnego zaopatrzenia, pozwala na udane zakupy w Auchan. Można mieć drobne uwagi do niektórych pracowników obsługi na sklepie, ale można też, na to ”przymknąć oko”. Dużo promocji i zachęt dla klientów, trochę wyprzedaży i sporo przestrzeni, dla poruszania się. Dość dobrze, była zorganizowana obsługa kasowa, a szczególnie, wydzielenie kas dla osób, mających niewiele sprawunków (do 15 sztuk), co bardzo mi się przydało, bo trafiłam na czas wzmożonych zakupów sobotnich (7 XI) i spore kolejki, były do licznych, czynnych stanowisk kasowych. Co do ładu i porządku – bardzo różnie kształtowało się to w działach. Były przejrzyste, ale były też, zastawione wózkiem z porozwalanymi kartonami i foliami. Nienagannie wyglądał dział warzyw i owoców oraz kosmetyczny. Przestrzennie i estetycznie, było także na wejściu, gdzie prezentowano wyprzedaże. Moja wizyta była zamierzona, co do artykułów, więc zakupy były udane.
Takt, kultura i przyjemny, krotki pobyt, bo zakupy na 7 listopada, miałam zamierzone. Jednak, niezależnie od tego, sprzedawca Tina, proponowała dodatkowe produkty, będące aktualnie, w specjalnie niskich cenach. Ta placówka jest wzorem obsługi klienta, tu kupujący nie czuje osamotnienia, tu kupujący jest najważniejszy, łącznie z jego zadowoleniem. Gdy obsługiwała mnie Tina, Basia zajęła się inną klientką i jej oczekiwaniami. Sklep jest niewielki, lśniący z poblaskiem zieleni, a pracownice miały na sobie zielone, firmowe fartuszki, fantazyjnie szyte, bardzo twarzowe. Pomysłowe rozmieszczenie kosmetyków, pozwala na wygodę, w tej, stosunkowo niewielkiej placówce. Klienta wita się z uśmiechem i podobnie żegna. Profesjonalna obsługa, to pewność, że klient może tu wrócić. Miłe drobiazgi/upominki dla stałych klientów, są tutaj normą.
Zdarza mi się tankować samochód, na tym Orlenie, ale nie zdarzyło mi się, aby wyręczył mnie pracownik podjazdu, nie mam szczęścia trafić na kogoś takiego, gdy jest potrzeba tankowania, choć przy innych okazjach pobytu, widuję tutaj pracownika stanowiskowego. W dniu 5 listopada, obsłużyłam się sama, są tutaj 3 ciągi, dwustronnych dystrybutorów, więc mogłam to zrobić od razu, mimo innych tankujących. W otoczeniu stacji paliw było czysto, podobnie wyglądał sklep/kasa, gdzie jedna z pracownic, korzystając z wolnej chwili, dopełniała zabiegów czystości. Przejrzystość prezentacji, artykułów handlowych, dawała pełny ich przegląd, klientowi. Obsługa sprawna i miła, pani Krystyna – bardzo sympatyczna, a atmosfera przyjemna. Eleganckie i uśmiechnięte pracownice, to dwie panie, którym kultura ”słowa”, nie była obca.
Przy okazji zakupów w Kauflandzie, zatrzymuję też, przy stoisku sklepikowym, cukierni Grabarczyk. Choć mają drogie wyroby, zawsze jakiś ”łakoć” kupię, bo niektóre, są szczególnie smaczne, np. małe eklerki czy trapeziki z adwokatem. W dniu 5 listopada nic nie wzbudziło moich, nader negatywnych odczuć, bo 2 panie sprawnie się ”uwijały”. Jedna podawała wyroby, druga zajmowała się, ich kasowaniem – to właściwy podział obowiązków:, kto inny do pieniędzy i kto inny do wypieków. Panie estetycznie wyglądały w swoich, niebiesko białych fartuszkach, były uśmiechnięte i grzeczne z kulturą słowa na ustach. W ofercie handlowej są tutaj nie tylko wyroby cukiernicze, także standardowe pieczywo, codziennej potrzeby. Sądząc po ilości klientów, pieczywo cieszy się lokalnym uznaniem, chyba nawet większym niż w Kaufland, bo wielu klientów, odchodząc od kasy marketu, pieczywo, tutaj właśnie kupowali. Samo stanowisko obsługi było uporządkowane, a prezentacje wyrobów, nie budziły zastrzeżeń estetycznych. Natomiast zastawienie (jakieś wypełnione skrzynki) za ladami, pod nogami pracownic, można by, usunąć z pola widzenia klientów.
Chętnie ”zaglądam” do każdego Kaufland-a, gdy jestem w pobliżu i niekoniecznie po jakieś, zamierzone zakupy. 5 listopada miałam okazję, jakby ”namacalnie” doświadczyć realizacji, jednego z komunikatów, który popłynął z nagłośnienia sklepu. W czasie, gdy tu byłam, było też sporo klientów i kasy, ledwie ”ogarniały” ten stan. Nim zdecydowałam/stanęłam do jednej z kolejek, ”popłynął” komunikat, przywołujący pracownika na linię kas i już się ”rozładowały”, nieco ogonki. Bardzo sympatyczna okazała się pani Agnieszka, widać po stroju – pracownik, standardowo nie-kasowy (błękitna bluzeczka). W sklepie, trochę mnie rozbawiły artykuły Bożonarodzeniowe, wyglądały komicznie w sąsiedztwie zniczy, a jeszcze Andrzejek nie było. Ale handel swoje prawa ma, więc mi to nie przeszkadzało, jednak trudno było, oprzeć się wrażeniu komicznego zdziwienia. Skorzystałam z pomocy pracownika na sklepie, od razu był uczynny. Szczególnie ucieszył mnie zakup Rogali Świętomarcińskich, wprawdzie nie tanich, ale bardzo smacznych. W sklepie było wiele promocji (np. szklane salaterki – bardzo atrakcyjne ceny) i niektóre okazały się przydatne. Panowały - ład i porządek organizacyjny, dające swobodę i komfort pobytu.
Dziękujemy za zgłoszenie pozytywnej obserwacji na temat naszego marketu w Oławie.
Bardzo nam miło, iż Pani opinia na temat funkcjonowania naszego marketu jest pozytywna, i mamy nadzieję, że dzięki naszej urozmaiconej ofercie, wysokiej jakości produktów i niskim cenom pozostanie Pani nadal naszą Klientką.
Pozdrawiamy, Centrum Obsługi Klienta
.
Listopad, to czas...
Listopad, to czas na zmianę opon sezonowych, a ten zakład ma bardzo duży wybór, zarówno nowych, jak i wtórnego odzysku. Nie tylko to, było powodem wizyty, załatwionej sprawnie, w miłej atmosferze pracowników, osób o radosnym usposobieniu, którym, luźna” rozmowa z klientem, w żaden sposób, nie zakłócała wykonywanych czynności. Tutaj załatwia się, jednocześnie 3-4 klientów (zależnie od problemu), więc organizacja sprawności, pozwala na zadowolenie. Zawsze widzę tu ”ruch w interesie”, nie tylko w czasie wizyt, także, gdy przejeżdżam obok. To dowód, także tego, że Wan Gum cieszy się dobrą opinią, a wizualnie prezentuje się bez zarzutów.
Z usług wielu, Orlen-owskich placówek, często korzystam, niewiele jawi mi się z negatywnymi odczuciami. Ta przy A4, na MOP Wysoka - Góra św. Anny, raczej nie miała dotąd, jako tako, negatywnego wydźwięku, w moim odczuciu/wrażeniu, a w przeszłości miewaliśmy tutaj postoje, zwłaszcza, z racji marki - Stop Cafe, korzystając z dostępnego menu. 2 XI, wracaliśmy, już niewczesnym popołudniem, zatrzymaliśmy się na posiłek. Obsługi dokonała Frania, miła dziewczyna. Jednak, jakość wybranej potrawy była fatalna – bigos, nie dość, że brakowało mu kolorystyki bigosu – (czerwieni przecieru pomidorowego), smakował bardziej jak przestarzała kapusta (raczej wielokrotnie odgrzewana), niż nazwana potrawą. Nawet dodanie ketchupu, nie zmieniło tego smaku. Gdy panie z obsługi (były dwie) usłyszały, o jakości tej potrawy, były dość zmieszane, a prośba o ketchup, wywołała zdziwienie ”spojrzenia”, gdy powtórzyłam moje niesmaczne odczucie, wypełniono moje życzenie. Ostatecznie, bigosu nie zjadłam, zwróciłam, razem z naczyniami. Nie przestrzegam przed wizytami tutaj, ale przestrzegam przed serwowanym bigosem, kilka ”widelców”, które przełknęłam, długo odczuwał mój żołądek i świeża bagietka, ani gorąca kawa, do wieczora tego nie zmieniły. Co do ogólnego wyglądu, części Stop Cafe - bez zastrzeżeń, co do obsługi bezpośredniej, też było w porządku, ale "radość" z gastronomii - całkowita klapa.
Dostojnie, narodowo, biało czerwono prezentuje się dzisiejsze logo Google, które zastąpiła grafika Doodle – duże biało czerwone litery nazwy z kroczącym dumnie bocianem, który kolorystycznie pasuje do całości. Bardziej spodziewałabym się orła, jako dopełnienie symboliki narodowej w tym dniu – Święto Niepodległości. Aby, jednak nie osądzać zbyt pochopnie, kliknęłam w grafikę, by zrozumieć sens przesłania. Wedle logiki rozumowania twórcy Doodle – Robinsona Wood-a ” … świętujemy różnorodność, wolność i naturalne bogactwa Polski …”. Trudno mówić o prostocie sugestii, ale z pomysłami się nie dyskutuje. Sama grafika, mi się podoba, zachowuje powagę i dostojeństwo, natomiast szczegóły – drugorzędowy sens, zwłaszcza w aktualnych wydarzeniach politycznych. Można ją odczytać, też, np. jako sugestię dla społeczeństwa, na tle obiecanych kwot uposażenia na dzieci. Każdy niech sam sobie zinterpretuje, dzisiejsze logo Google, jeśli chce. Google, bardzo często pokazuje/honoruje różne, ważne daty, postaci, wydarzenia dla świata czy poszczególnych krajów, załączając kompendium wiedzy tematycznej, którą można poszerzyć lub, zwyczajnie – poznać. To, nie umknie nikomu, kto pracuje z komputerem.
Ten mały kiosk, a raczej obskurna budka ze zniczami, znajduje się na chodniku ulicy Karpackiej, tuż przy wejściu na teren kościoła i przykościelnego cmentarza, ale trudno mówić o jego schludnym wyglądzie czy ozdobie, jest raczej jak komórka, przy której ustawiono parę zniczy, stara, niechlujna i, aż dziw, że jest przyzwolenie, aby coś takiego, handlowego istniało, przy tak szacownym miejscu. Sprzedawcą był pan w średnim wieku, ot taki sobie ”chłopek”, towarzyszyła mu pani. Było tu parę zniczy, ustawionych dość ”niezgrabnie”, na spadzistym podłożu gruntu. Choć wygląd nie był zachęcający, kupiłam tu znicze, cen się nie czepiam, paragon – nawet o nim nie wspomnę, bo go nie było, był to pierwszy ”punkt” handlowy, na jaki trafiliśmy przed wejściem, na teren nekropolii, kościoła św. Małgorzaty, w dniu 2XI.
Ilekroć ”przy-stankowaliśmy” na MOP Chechło, aby posilić się w barze Taurus, nie miałam zastrzeżeń, ale po 2 listopada, nieco zmieniłam zdanie, za przyczyną, małej zmiany zamówienia. Mąż, standardowo wziął rosół, natomiast ja, miałam ochotę na frytki, co okazało się nietrafionym wyborem. Gdy pani podała mi zamówienie w małym pojemniku na wynos, po jego otwarciu, otwarłam szeroko oczy, ze zdziwienia – myślałam, że niedowidzę i przeliczyłam sztuki – było ich 28 (trochę krótkie, kilka dłuższych), a kosztowały 4,90 zł. Dobrze, że nie byłam głodna i miałam ochotę, tylko coś przegryźć, bo ani tym pojeść, ani na to patrzeć, przegryzać też bez ”rozpędu”. Takiej oferty raczej nie można pochwalić. Dobrze, że rosół był w najlepszym wydaniu, to pozwala mi na, swoistą pobłażliwość oceny punktowej, aczkolwiek – niezbyt wysokiej. W lokalu było, jakoś nijako - nieczynny telewizor, podwieszony w kącie (zwykle program umilał pobyt), klienci półszeptem rozmawiali, dobiegające odgłosy smażenia i dźwięk dzwonka mikrofalówki z zaplecza, brak przyjemnego nastroju. Zamówienia kolejnych klientów, były wyraźnie słyszalne, dla każdego, obecnego, czekającego na potrawę. Może obsługująca, chciała zaznaczyć w ten sposób, swoją grzeczną postawę, jednak ogólne wrażenie - było, jakie było.
Z dość szerokiego wachlarza usług, korzystaliśmy tutaj 2 listopada. Było tankowanie, było mycie szyb samochodu, był kompresor, były zakupy w sklepie, było Stop Cafe. Każdy aspekt wizyty przebiegł sprawnie, była miła atmosfera, były: sprawność i profesjonalizm pracowników, obecnych na rannej zmianie, 2 listopada, nie tylko przy stanowiskach kasowych, także na podjeździe. Dookoła panował ład i porządek (sklep, podjazd), myślę, że inni klienci, też zauważyli wysoką, jakość organizacyjną, tej stacji paliw, Orlen-u, co mnie nie zaskoczyło, bo tutaj dbają o jakość.
W tej opinii, dotyczącej sklepu Polo Market, skupię się, głównie na ocenie organizacji kasowej, gdzie ostatniego dnia października, doświadczyłam czegoś, co mnie zadziwiło – obsługująca kasjerka, Wioletta, każdego klienta pytała, czy bierze on udział w Loterii Polo Marketu. Wedle regulaminu, każdemu klientowi, który dokonał zakupu, za min. 20 zł lub za wielokrotność tej sumy lub, gdy nabył towar oznaczony, przysługuje zdrapka lub zdrapki. Nie rozumiem pytania kasjerki, nie rozumiem chęci zatrzymania zdrapek, bo są one ”przypisane” konkretnym paragonom, skanuje się z nich kod kreskowy. Co najmniej zadziwiająca postawa. Przede mną było 3 klientów i takie zachowanie było standardem, wobec każdego. Dotąd, zawsze kasjerzy informowali o nabyciu prawa do zdrapki i rozkładali ”wachlarz” zdrapek, do wyboru lub wręczali konkretną, przysługującą ich ilość. M.in. od początku trwania akcji, robię tu zakupy. Inne aspekty handlowo obsługowe, były bez zarzutów – ład i porządek, estetyka prezentacji, przestrzeń dla kupujących, postawa pracowników na hali sklepowej. To wszystko zasługiwało na pochwałę. Sama postawa kasjerki (nie licząc opisanego zachowania ze zdrapkami), także sprawiała wrażenie kompetencji, w kontakcie bezpośrednim – zachowanie, wyrażanie się, a przypadek ze zdrapkami, wzbudził, bardziej zaskoczenie, niż niezadowolenie, choć nie wiem, czy słusznie.
Miłe, grzeczne i uśmiechnięte, elegancko wyglądające pracownice, Agnieszka i Katarzyna, do których nie można mieć zastrzeżeń, jeśli kupuje się wprost, bez dodatkowych opcji. Przekonałam się o tym, ostatniego dnia października, gdy zamierzaliśmy skorzystać z ofert, marki Stop Cafe. Niestety, pani Katarzyna nie potrafiła zagrzać kanapki dostatecznie: kurczak w niej, był ledwo, ledwo, właściwie zimny, sałata – jedynie muśnięta ”jakimś” ciepłem, a bułka – letnia. Na żadnym Orlenie, tak mi nie przyrządzono przekąski. Gdyby nie fakt, że już ruszyliśmy, oddałbym im ten ”wytwór”, który pół dnia, czułam na żołądku. Już sam fakt podania, wzbudził moje, lekkie zaskoczenie – na torebce, ale pomyślałam – tacki im się skończyły, a w dodatku sosy/dodatki, zamiast dodane do kanapki, polano nimi bułkę na zewnątrz. Nie chciałam być ”wkurzającym” klientem, więc się nie czepiałam, podziękowałam, pożegnałam i udałam się do samochodu. Jedynie, smaczna była kawa, ten napój Orlen ma bez zarzutów, ale parzy ją kawiarka, więc temperatura jest właściwa, no i pracownicy, tu nie ingerują. Dla męża wzięłam H-Doga i też nie był zachwycony, jego temperaturą. Wcześniej skorzystałam z toalety, jej ogólne wrażenie, określiłabym, jako wystarczające, któremu daleko do rewelacji. Jak zauważam, większość Orlen-ów ma ten sam problem, gdy toaleta znajduje się na zewnątrz sklepu/kasy. Ten przybytek, jest wtedy traktowany, jak przymusowy dodatek. Nie była to wizyta, szczególnie satysfakcjonująca, aczkolwiek bezpośredni kontakt słowny z personelem był bez zarzutów, jako jedyny, ”pozytywny” aspekt, całościowej organizacji, jakości obsługi.
Jesienne mankamenty pogodowe, skłaniają czasem do wizyt w aptekach. Kilka dni wcześniej byłam już w tej, nowo-otwartej aptece, zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, także cenowe, więc 30 X, znów się tutaj udałam, by uzupełnić witaminy, jakiś syrop, etc. przy jednym stanowisku kasy, obsługiwano kupującego, przy drugim, pracownica była zajęta jakimiś czynnościami, ale widząc moje wejście, zaprosiła mnie do siebie, obsłużyła grzecznie, profesjonalnie, upewniając się, co do właściwego przeznaczenia (objawy, wiek) specyfików, po które przyszłam.
W tej Biedronce (jedna z dwóch w miasteczku), ” zaroiło” się od tzw. stoperów cenowych, mających zatrzymać klienta/zainteresować artykułem. Dotąd (29X), nie widywałam ich tutaj, aż tyle, niemal z każdej półki, jakiś wystawał. W sklepie było czysto, a oferty handlowe, były eksponowane w sposób uporządkowany, asortymentami. Nie korzystałam z pomocy personelu, nie było takiej potrzeby, ale, gdy przechodziłam obok pracownika, wykładającego towar, usłyszałam ”dzień dobry”, podobnie jak inne 2 klientki, obecne w tym samym miejscu. Wielokrotnie robię tu zakupy, nie każdy pracownik tak reaguje, ale dla niektórych, kultura bycia, jest ważna. W przedsionku sklepu były aktualne gazetki, stał duży kosz na odpadki. Organizacja kasowa, pozwalała na sprawne sfinalizowanie, wybranych artykułów.
Umyć samochód w myjni automatycznej i, w międzyczasie, napić się kawy, to jest możliwe na tym Orlenie, gdzie przy okazji ”myjni”, aktualnie, można, także odkurzyć tez samochód za 1 zł. Taka ”wiązana” oferta, którą warto wykorzystać. Pracownica zaoferowała mi program ”Premium”, ja wolałam stopień wyższy, choć droższy, bo efekt czystości i lśnienia karoserii, pozostają na dłużej. Bardzo grzeczną obsługę, stanowiły dwie młode dziewczyny, zadbane, uśmiechnięte, zachowujące kulturę, połączoną z fachowym podejściem. Część podjazdu, jest wyłączona z użytkowania, ale nie jest to utrudnieniem, bo teren jest dość rozległy. Przed sklepem/kasą, eksponowane są płyny samochodowe, stoją też kosze na odpadki, opisane, co do ich przeznaczenia. Ogólnie, panował ład i porządek, 28 X.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.