Patrząc na dzisiejsze Google, aż się prosi krzyknąć ”ŁAAŁ! – jakie piękne góry”. To za sprawą górskiej grafiki Doodle, z racji 229 rocznicy zdobycia szczytu Mount Blanc po raz pierwszy, o czym wyszukiwarka przypomina grafiką na stronie głównej – w tle mglista nazwa na tle zimowego nieba, a na pierwszym planie tajemnicze, ośnieżone góry, jakaś jaskinia i śnieżny krajobraz. Wskazanie kursorem ujawnia prawdę tej zmiany, a kliknięcie, daje dostęp do ”alpejskiej”, dziś, już historycznej wiedzy, którą Google, znów podzieliło się z internautami. To bardzo popularna wyszukiwarka, korzystam z niej każdego dnia, sprawnie funkcjonuje i co jakiś czas daje nowe, udoskonalone możliwości.
To było takie tankowanie, jak lubię – pracownik stanowiskowy był przy dystrybutorach, uczynny, grzeczny, a uniform firmowy wyróżniał go w sposób widoczny. W sklepie/kasie pani Marta, równie grzeczna i miła. Zdjęcie stosownych punktów z karty Vitay nie stanowiło problemu, a płatność z 50% zniżką, była rewelacyjnym aspektem tej wizyty. Sprawna obsługa, przyjemna atmosfera z zachowaniem kultury traktowania klienta oraz ład i porządek widoczne dookoła, były ”namacalnym” doświadczeniem, którego doznałam, w dniu 2 sierpnia, podobnie jak w przeszłości.
W poszukiwaniu miejsc noclegowych na morzem, skorzystałam, m.in. ze strony eholiday.pl – serwisu, gromadzącego, dość dużą bazę kwater prywatnych i innych baz noclegowych, dostępnych w kraju. Jest tu zamieszczona obfita bazę noclegowa, wraz z opisami, cenami, zdjęciami i opiniami, kwater prywatnych i ośrodków wypoczynkowych, a także z odnośnikami/linkami, kierującymi od-razu do strony wybranego obiektu. Wadą serwisu jest brak zawężenia wyszukiwania – wpisana w wyszukiwarkę miejscowość, otwiera prezentację obiektów, także w najbliższej okolicy i dopiero po dokładnym wczytaniu, trzeba zaznaczyć opcję – tylko z tej miejscowości. Jednak, serwis wydał mi się nieco lepszy niż inny z którego korzystałam, dawał bardziej wyczerpujące informacje o obiektach noclegowych, to tutaj znalazłam kwaterę w pobliżu plaży, choć zawierał mniej ofert niż, np. meteor-turystyka. Strona przejrzysta, umiarkowanie kolorowa w szacie odcieni niebieskich kolorów, można filtrować wyszukiwania, a zakładki porządkują kategorie, wg różnych kryteriów.
Jak lubię ten sklep i chwalę go, zwykle, tak tym razem krytyka się należy. W dniu 4 VIII, przed południem, była tylko jedna kasjerka, kolejka ustawiła się długa, aż do ciągu regałów, a o dodatkowym pracowniku kasy, można było, jedynie głośno podyskutować, co wielu oczekujących czyniło, wyrażając swoje niezadowolenie. Prośba klientów o ”otwarcie” dodatkowej kasy, była nierealna do spełnienia, obsługująca powiedziała, że nie ma nikogo dodatkowego. Przypuszczalnie (tak myślę), powstały nieprzewidziane okoliczności takiego stanu, a kierownictwo nie było przygotowane na tę ewentualność, to jednak nie usprawiedliwia faktu. To dość duży sklep, wielu ma klientów, więc wymagana jest przewidywalność. Organizacja pracy EKO, była zawsze nienaganna, przynajmniej z mojego punktu widzenia, a tu tym razem taki niefart i sprawność wizyty/zakupów ”przepadła”. Jeśli płatność kartą się przedłużała (terminal zbyt długo przetwarzał dane albo od razu nie przyjął karty), czas oczekiwania na obsługę też się wydłużał. Współczuję kasjerce, która musiała znosić niezadowolenie oczekujących i starała się spokojnie to przyjmować i tłumaczyć, ale tym razem nie ocenię wysoko tej wizyty, choć wygląd placówki był nienaganny, zaopatrzenie i ceny, także zadowalające (zwłaszcza promocje w dziale mięsnym). O ile obsługa w dziale ważonych asortymentów była nienaganna, o tyle – organizacja kasowa, bardzo niedogodna, delikatnie określając.
Gdyby mnie ktoś zapytał ”jak długo istnieje sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniach?”, przypuszczam, że przy, nawet zwiększonej ilości prób – nie trafiłabym właściwą liczbą lat, ale dzięki Google jestem mądrzejsza o ten rodzaj wiedzy, to 101 lat. Literki z nazwy wyszukiwarki zamieniły się w pędzące przez skrzyżowanie, w obu kierunkach, pojazdy, zatrzymywały się, gdy sygnalizator świecił na czerwono. To taka animowana rycina Doodle, która wita dzisiejszych internautów i pozwala zgłębić nieco, historię w tym temacie. To Anglicy byli prekursorami tego zjawiska i od nich zaczęło się kształtować bezpieczeństwo na skrzyżowaniach. Kto jest ciekawy tematu, może kliknąć w rycinę/wideo i dowiedzieć się więcej. Google, co jakiś czas, tak jakby ”samoistnie”, tak ”samo od siebie”, dostarcza porcje ciekawej wiedzy, dbając, tym samym, o poziom świadomości, internetowej społeczności.
Ta strona służy badaniu satysfakcji klientów, odwiedzających stacje paliw Orlen-u i miałam okazje wielokrotnie wyrażać swoją opinię tutaj, zawsze po tym, jak gościłam na niektórych Orlen-ach i firma poprosiła mnie e-mailem, o przedstawienie wrażeń w ankiecie. Ankieta nie była absorbująca czasowo, zagadnienia są jasno sformułowane, a za jej wypełnienie otrzymuje się dodatkowe punkty Vitay, więc warto. Nawet, gdyby nie było dodatkowego bonusu, też bym ją wypełniła, wiele różnych ankiet rynkowych, miałam okazję uzupełniać, nie zawsze z ”dodatkiem wdzięczności” – lubię wyrażać opinie, zwłaszcza pochlebne. Ten rodzaj badania jest dobrym sposobem na podniesienie, jakości obsługi i każda, poważna firma, oczekująca szacunku klienta i społecznego uznania/pozytywnej renomy, powinna zatroszczyć się o taką formę pozyskiwania informacji, o poszczególnych jednostkach swojej sieci. Taki sposób ”budowania” wizerunku jest coraz powszechniejszy i popieram go, w całej rozciągłości.
Bardzo rzadko tankuję na Pieprzyku, choć mam go stosunkowo blisko, zwykle wtedy, gdy kontrolka zasygnalizuje mi minimum, a do najbliższego Orlenu mam ”niemały kawałek drogi”. Taka sytuacja zdarzyła się 29 lipca, więc pojechałam trochę do-tankować. Przeciwnik podjazdu od razu wyszedł z budynku sklepu/kasy i stanął przy wlewie, czekając na moje życzenie ilości. Gdy wysiadłam z samochodu, najpierw mnie powitał. Jedyną czynnością, jaką dokonałam, była finalizacja, którą zajęła się Monika, miła, grzeczna dziewczyna, która proponowała dodatkowe zakupy z tzw. małej gastronomii (kawa, H-Dog). Lubię jak obsługa przebiega sprawnie i w miłej atmosferze w otoczeniu ładu i porządku, który tutaj, prezentował się poprawnie.
27 lipca był jednym z tych dni, gdy darowałam sobie pełny obiad w domu i wybraliśmy się, rekreacyjnie do Galanta, smażalni ryb w Ściborzu. Grillowany pstrąg z dodatkami to jedno z dań, które gorąco, tutaj polecam. Smacznie przyrządzone i estetycznie przygotowane. Niestety, tego dnia było ”krucho” z obsługą. Postawny pan, chyba szef kuchni, przepasany fartuszkiem, był bardzo miły, komunikatywny, nawet skłonny do żartu, ale był jedynym pracownikiem do obsługi klientów i porządkowania naczyń (w wolnej jednostce czasu) – tak go zastaliśmy wchodząc do lokalu. Natychmiast zaprzestał tej czynności i zajął się przyjęciem zamówienia. Usiedliśmy na zewnątrz, bo pogoda temu sprzyjała, podobnie jak inni oczekujący. Gdy danie było gotowe, pracownik głośno oznajmiał, wymieniając numer zamówienia i każdy sam udawał się do baru po odbiór. Nie, żeby było to uciążliwe, ale dotąd zajmowała się tym kelnerka, więc nie wiem, czy to zmiany organizacyjne z oszczędności, czy może doraźna sytuacja, akurat w tym dniu. Gdybym tu była pierwszy raz, pewnie nie zwróciłabym uwagi na to, ale człowiek przyzwyczaja się do pewnych ”standardów”. Jednak, niezależnie od tego, polecam oferty konsumpcyjne Galant-a, jakość warta ceny.
Nie tak dawno, podczas nader upalnego dnia, skrytykowałam warunki robienia zakupów w tym markecie, za duchotę, gorąc i, niemal ”tropikalną” atmosferę. Dzień 25-go lipca nie był upalny, ale przedburzowa duchota, też była dokuczliwa, jednak w Polo Markecie, tym razem, panował idealny chłód letni, dający komfort kupującym i warunki dla oferowanych artykułów, w znacznej większości – spożywczych. Bardzo miła i grzeczna, pełna kultury obsługa, zarówno przy stanowiskach obsługi wagowej (mięso, sery, wędliny, cukiernia), na hali samoobsługi sklepowej, jak i przy stanowisku kasowym, gdzie sprawność, doraźnie uskuteczniano, dodatkowo uaktywnianą kasą.
Niezwykle rzadko robię tu zakupy, zwykle, gdy potrzebuję coś z drobnych akcesoriów gospodarstwa domowego, wtedy kupuję kilka sztuk, by zrobić coś w rodzaju zapasu. To taki, niewielki sklepik, gromadzący artykuły z różnych dziedzin: trochę naczyń, trochę ogrodniczych artykułów, nasiona, garnki i inne dobra. W samym wyglądzie nie zachwyca, ale nie budzi też odrazy. Artykuły są na regałach i stojakach/kratownicach oraz trochę na posadzce sklepu. Panował tu porządek i była miła, grzeczna, komunikatywna pracownica, która doskonale wiedziała, czym dysponuje w handlu i bez namysłu, odnalazła potrzebne mi artykuły. Krótka wizyta, przyjemna atmosfera i moje zadowolenie, z zrealizowanego celu/potrzeby zakupu (23 VII).
Skrytykuję zachowanie klubowych kibiców WKS-u, bo nie popisali się zbytnio, podczas spotkania WkS Śląsk – Legia Warszawa (19VII), rozgrywanym na Stadionie Miejskim. W trakcie meczu, z nagłośnienia wielokrotnie nawoływano do zaniechania wulgaryzmów i skupienia się na kulturalnym dopingu. Trybuna ”B”, była ”głośna” i to jest OK., ale słownictwo, niekoniecznie do przyjęcia. nie ma obowiązku "miłości" dla przeciwnej drużyny, ale jest wymóg etyczny - kultury bycia, a nie szczędzili, także ”ubarwionego”, wulgarnego słownictwa, pod adresem służb porządkowych. Nawet niezadowolenie z postawy głównego arbitra można było mniej wulgarnie-obraźliwie wyrażać. Co więcej, na trybuny wysłano ”gońców”, którzy zbierali pieniądze na oprawę spotkań meczowych. Za taka oprawę – dziękuję, nie zasługiwała ona na wsparcie z mojej strony, ani innych osób, które z nami uczestniczyły, jako część widowni. Gdybyśmy wrzucili, jakiekolwiek ”grosze”, byłoby sprzeczne (w moim mniemaniu) z duchem sportu, miałabym poczucie, że wspieram, swego rodzaju chuligaństwo, nawet, jeśli dotyczy ono tylko słownictwa, kupiony bilet na mecz, uznaję za wystarczające wsparcie. Zachowanie, nie było dobrym przykładem dla obecnych - dzieci i dorastającej młodzieży, było także dodatkowym aspektem, potęgującym niezadowolenie z gry/niewykorzystanych sytuacji piłkarzy WKS-u. Nie zrezygnuję z wizyt na stadionie i nie zrezygnuję z krytyki, dla braku kultury sportowej. Klub WKS-u, powinien zdyscyplinować swoich klubowiczów-kibiców z trybuny ”B”, to nie pierwsze takie wystąpienia i już kiedyś mieli tzw. zakaz stadionowy, najwidoczniej proszą się o to, znowu.
Miła i grzeczna obsługa, w miarę możliwości – sprawna, jak na bardzo niedużą stację paliw, przy ruchliwej i ”mocno” uczęszczanej drodze – A4. Można by się czepiać braku komfortu postoju ze względu na ”mały” obszar postojowy (brak zupełnie parkingu), bo jest tu tyle miejsca, aby stanąć przy jednym z 3 stanowisk tankowania (w tym 1 dla tirów) i zaraz odjechać. Złośliwy powie - jak nie pasuje, to się nie zatrzymuj, ale nie o to chyba chodzi. Przy wielu podrzędnych drogach kraju, te placówki są znacznie bardziej okazałe, tutaj to bardziej przy-autostradowy punkt paliwowy. O ile postój nie był zbyt wygodny (19 VII, ok. 17-ej), to obsługa, była diametralnie odmienna – powitanie/pożegnanie, uśmiech na twarzy, miłe słowa, takt, kultura, elegancki wygląd, choć w niewielkim, ciasnawym, ale uporządkowanym i nieźle zaopatrzonym, budynku sklepu/kasy.
Lotnisko Opole, leżące w Polskiej Nowej Wsi, jest ”spuścizną” po dawnym lotnisku wojskowym, obecnie jest wykorzystywane, jako obiekt sportowy aeroklubu. Są tu także organizowane różnego rodzaju imprezy o charakterze, nie tylko sportowym, także innym, plenerowym. Święto motoryzacji, Master Truck to ciekawa impreza o renomie, nie tylko regionalnej, zorganizowana była na terenie tego lotniska, gdzie można było podziwiać fantastycznie malowane ciężarówki z całego świata, pokazy rajdowych przejazdów, zobaczyć modele pojazdów z dalekiej przeszłości, korzystać z atrakcji około-imprezowych (przelot samolocikiem, przejazdy czołgami czy wozami bojowymi, za stosowną opłatą, było wiele atrakcji-zabaw dla odwiedzających w różnym wieku, także dla najmłodszych). Nie trzeba było być fanem motoryzacji, aby dobrze się tu bawić i przyjemnie spędzić weekend 17-19 lipca, nawet jednodniowo. Ryk silników i klaksonów był niesamowitym odbiorem. Jednak barwnie zdobione ciężarówki, stanowiły niepowtarzalny ”odbiór”, niektóre to prawdziwe ”dzieła sztuki” zdobniczej, zachwycające niejedno ”oko”. Bardzo ciekawie wyglądały też przejazdy samochodami terenowymi po wyboistych, stromych górkach, które były autentycznie, na rajdzie Paryż Dakar. Na rozległym obszarze dawnego lotniska był zorganizowany handel obwoźny, była gastronomia różnego rodzaju i były nie niskie ceny. Ogólnie, jak na warunki polowe/imprezę plenerową – było OK., w szczegółach można by się czepiać. Stosunkowo tanio oferowano miejsca postojowe (całodzienny bilet-5 zł), adekwatnie do warunków polno łąkowych. Sam wstęp – można by się sprzeczać, ale 15 zł, jedynie za wejście na wyboisty, trawiasty, ogrodzony teren - to trochę przesada (bilet nie obejmował żadnej innej atrakcji – mogliby, chociaż np. butelkę wody dodać), tym bardzie, że na obszarze imprezy, też nie mało kasy trzeba było zostawić, ale jak się bawić – to nie żałować. Wraz z biletem, każdy otrzymywał identyfikator z kodem na rękę, a obsługa witała grzecznie każdego i dopełniała czynności związanych z wejściem, każdy uczestnik imprezy miał opaskę z identyfikatorem, umieszczaną na nadgarstku. Ogólnie podobało mi się i w przyszłym roku, jak czas pozwoli, znów tu zajrzymy, niezależnie od tego, że pewne aspekty podlegają krytyce. To taka, rekreacyjna odskocznia od codzienności.
Tankowane na orlenie w Oławie ”zaliczyłam” 14 lipca. Był tu pracownik stanowiskowy, ale zajmował się drobnym porządkowaniem podjazdu, miedzy dystrybutorami. Gdy podjechałam, wysiadłam z samochodu, usłyszałam przyjazne dzień dobry, ale sama sobie paliwa wlałam. Nie, żebym miała cos przeciwko temu, ale lubię być obsłużona w tej czynności, skoro jest ktoś taki na stacji paliw. Moja wizyta przebiegła bez zakłóceń, sprawnie i w sklepie/kasie, w bardzo miłej atmosferze. Pracownik Justyna była grzeczna i w swej kulturalnej postawie, zachowała profesjonalizm wykonywanych obowiązków (m.in. dodatkowe propozycje z zachętą punktową), zadbana i grzeczna. Cena paliwa, jak cena, standardowo wysoka, choć cokolwiek niższa, niż na wielu innych stacjach, jednak Verva, poniżej 5 zł/L, a to istotne.
Byłam w Oławie, była informacja o kierunku do Kaufland-a, więc się tam udałam, bo często korzystam (gdy mam okazję/okoliczność) z wizyt w tej sieci. Już na przy-sklepowym parkingu spotkało mnie niezadowolenie, bo jakiś sprzedawca terenowy usiłował mi wcisnąć, rzekomo oryginalne perfumy w atrakcyjnych cenach, usiłując mnie zbałamucić swoją marketingową gadką i nie zniechęcił go fakt, że uznałam, iż nie jest to moja linia zapachowa. Był natrętny i ignorancko przyjął moją ostateczną odmowę, pozwolił sobie stwierdzić ”co pani taka dziwna”. Wciskając mi perfumy, próbował brać mnie na litość o drobne na pizzę lub obiad dla studenta, gdy zapytałam ile kosztuje pizza albo obiad dla studenta, usłyszałam – pizza 29 zł, więc powiedziałam – drogo jada student, ja zamawiam pizzę za 15 zł, więc się wykręcił, ze jada we Wrocławiu. To już nie była żebranina, ale ewidentnie próba wyłudzania pieniędzy. Tu powinien być jakiś pracownik placowy, który przepędzałby takich naciągaczy, skoro parking dla klientów sklepu, to wypadałoby zadbać o ich zadowolenie i komfort. W sklepie był porządek, pełna wygoda w przejrzystym eksponowaniu, ogromnej różnorodności artykułów, więc zakupy przebiegły mi w miarę swobodnie. Jedynie przy kasie okazało się, że pracownica nie ma możliwości sprawdzenia cen artykułów, bo wzięłam 2 (nie wiedząc, jakie mają ceny, inne opakowania, a przy regale była informacja, tylko przy jednym rodzaju opakowań), więc musiałam odejść od kasy i ponownie udać się na sklep do czytnika, który na szczęście nie był daleko, a bardzo zależało mi na tym artykule (zapasy do odświeżacza), był on głównym powodem wizyty i nie miałam zamiaru rezygnować z niego. Pod tym względem np. Biedronka czy EKO, są lepiej zorganizowane, bo przy kasie pracownicy mają taką możliwość, od razu. Poza tymi dwoma, negatywnymi (w moim pojęciu) przypadkami organizacyjnymi, nie mam zastrzeżeń do Kaufland-a w Oławie, gdzie byłam 14 lipca, kupiłam dokładnie to, po co tu wstąpiłam, a ceny tez mnie nie przeraziły, ale wychodząc, nadal widziałam biegającego po parkingu naciągacza-rzekomo studenta, który próbował ”złapać” jakiegoś naiwniaka, przybyłego na zakupy, do tego Kaufland-a. Ach, jak taki ”gagatek”, może zepsuć przyjemne nastawienie klienta. Dotąd, na parkingu tej sieci sklepów, nie spotkało mnie takie, wątpliwe ”szczęście”.
Jesteśmy wdzięczni za zgłoszenie obserwacji na temat naszego marketu w Oławie.
Opinia naszych Klientów na temat funkcjonowania sklepów Kaufland oraz jakości naszych produktów jest dla nas bardzo ważna.
Z uwagi na fakt, iż zawsze staramy się polepszać jakość naszych usług, każda opinia, zarówno krytyczna jak i pozytywna, jest dla nas bardzo cennym źródłem informacji. Pragniemy poinformować, iż wszystkie Pani uwagi przekazaliśmy zarówno dyrekcji marketu jak i dyrekcji regionalnej,
aby usprawnić dziedziny, które zostały ocenione negatywnie.
Mamy szczerą nadzieję, że dzięki naszej urozmaiconej ofercie produktów, ich wysokiej jakości i niskim cenom pozostanie Pani nadal naszą Klientką.
Pozdrawiamy, Kaufland Team
Boisko, bieżnia, basen...
Boisko, bieżnia, basen z wodą i ruchome postaci, uprawiające różne dyscypliny sportu, to animowana grafika Doodle, która zastąpiła logo wyszukiwarki Google, gdzieś w popołudniowych godzinach, dnia poprzedniego (rano i do południa – nie było). Trochę zaskoczyła mnie ta zmiana, bo zwykle cały dzień, Google zaznacza swoje ”uznania” dla różnych okoliczności – świąt czy bohaterów historii. Tym razem to Światowe Letnie Igrzyska Olimpiad Specjalnych, które zainaugurowano w Los Angeles. Niepełnosprawni też otrzymali swoje Google, które już drugi dzień mieni się barwami sportu, a kolorowa bieżnia, chyba symbolizuje barwy różnych krajów. Więcej można doczytać z linków, które ukazują się po kliknięciu w rycinę. Jako skarbnica wiedzy ”niezmierzonej”, wyszukiwarka służy nią, każdego dnia, dając wiele możliwości wykorzystania, internautom w różnym wieku, różnej profesji i każdemu, kto ma ochotę lub potrzebę wyszukania istotnych informacji. Sama z niej korzystam każdego dnia i nie mam powodów do narzekania, więc kilka słów uznania zamieszczam, od czasu do czasu.
Bardzo miła i sympatyczna jest pani Alicja, kasjerka w Urzędzie Miejskim, gdzie płacę, co jakiś czas tzw. śmieciowe. Miłe słowo, drobny żarcik w czasie obsługi, nieabsorbujący czynności to sympatyczna atmosfera i przyjemny nastrój przy okienku, gdzie odbywa się obsługa petentów. Słowa uznania pani Alu dla sposobu bycia. Kasa urzędu nie ma nowoczesnej aranżacji, mieści się na parterze urzędu-okratowane okienko, bez nader nowoczesnej aranżacji, ale to nie ma znaczenia. W razie kolejki jest ławeczka, było czysto, a przechodzący korytarzem mieli swobodę poruszania. Ważne jest sprawne załatwienie interesu i fakt, ze można już dokonać opłaty na przyszłe miesiące, bez dodatkowych wędrówek, po biurach urzędu, jak to dawniej bywało. To spore udogodnienie dla mieszkańców, ale przemiła atmosfera obsługi, jest najważniejsza.
Ten bank szanuje swoich klientów i chyba ogarnia całościowo, wzajemne relacje. W tej opinii zestawię go z bankiem Santander, który zawiódł mnie totalnie (nawet zwiódł, bym rzekła) w identycznej sprawie, identycznym sposobie działaniach i marnym skutkiem, tylko nieco wcześniej. Pani z banku PKO, zadzwoniła do mnie z propozycją podniesienia limitu karty kredytowej. Sama o to nie zabiegałam, aktualnie nie mam stałej pracy, a umowy cywilno prawnej nie biorę pod uwagę. Nawet nie byłam skłonna się zgodzić, ale pani była tak miła i grzeczna, wyjaśniła mi, że nie stanowi to problemu, a warunek dochodu spełniam. Trochę sceptyczna – po wcześniejszej, identycznej sytuacji z bankiem Santander – zgodziłam się, dodatkowy limit może się przydać, a obowiązku jego wykorzystywania nie ma, to takie udogodnienie na ”wszelki” wypadek. W przypadku Santander-a, najpierw zabiegano o moją zgodę (list-nie odpowiedziałam, potem telefon), obiecano, zachęcano, nawet jakieś nadzieje wzbudzano, zachwalając nasze wspólne, wieloletnie, relacje z przeszłości, a na końcu, bez uzasadnienia odmówiono, zachowano się jak pospolity, podstępny ankieter, gromadzący aktualne dane – dziś zastanawiam się, w jakim celu. W ciągu 5 dni roboczych miałam otrzymać decyzję od PKO BP i otrzymałam (21 VII), pozytywnie zaakceptowaną. To rozumiem, być może bank wziął pod uwagę moje wieloletnie relacje z nim, bo inne aspekty nie ”przychodzą” mi do głowy, potraktowano poważnie zaoferowaną propozycję. Ten bank szanuje klienta i wiem, co piszę, bo mam ”relacje Kart K” z kilkoma bankami i mam też porównania. Jeśliby mnie zapytano, któregoś ”pięknego” dnia, np., ”jaki bank bym poleciła”, odpowiedziałabym na pewno, – jakiego banku nie polecam. Dwa banki w tym zestawieniu, identyczna propozycja/oferta, podobny sposób działania i Santander Consumer – daleko w tyle, nie dorównuje PKO BP, nie zasługuje nawet na sąsiedztwo rankingowe przy nim, wg tej identycznej relacji ze mną. Na rynku banków i ich produktów jest duża konkurencja, bank to klient i PKO BP to rozumie, a w realizacji swojej polityki, traktuje klienta poważnie - jest dla nich najważniejszy, zwłaszcza, jeśli klient nie był w przeszłości ”kłopotliwy”. Mogę polecić ten bank, z tzw. czystym sumieniem.
Dzień dobry, dziękujemy za zamieszczoną opinię. Cały czas wprowadzamy zmiany organizacyjne, szkolimy pracowników i dostosowujemy naszą ofertę do potrzeb Klientów. Cieszymy się, że współpraca z naszym Bankiem jest dla Pani przyjemnością. Prosimy o polecanie naszych usług. Pozdrawiamy i zapraszamy ponownie. PKO Bank Polski.
Generalnie, nie miałam...
Generalnie, nie miałam zastrzeżeń do wzajemnych relacji z Bankiem Santander Consumer, aż do 10 VII, gdy poinformowano mnie o pozostawieniu bez zmiany limitu na karcie kredytowej i późniejszych zdarzeń/okoliczności. Najpierw (jakiś miesiąc wcześniej) przysłano mi zachęcający list z prośbą o kontakt – nie odpowiedziałam, potem zadzwoniła pracownica z tą samą ofertą – znacznego podniesienia limitu karty kredytowej, gorąco namawiała/zachęcała, pomimo iż aktualnie mam umowę cywilno-prawną, pani zapewniała, że nie stanowi to problemu, a warunek dochodu spełniałam. Pani, wdzięcznie zachwalała moje relacje z bankiem, etc., więc zgodziłam się na podniesienie limitu, o który wcale nie zabiegałam, ale potraktowałam to, jako pewne udogodnienie na ”wszelki wypadek” i nawet mnie to ucieszyło. Dziś nie wiem, czemu miały służyć te zabiegi ze strony banku, bo 10 VII wysłano mi sms odmowny, bez słowa uzasadnienia. Wtedy nawet mnie to nie wkurzyło i przyjęłam to naturalnie, choć nieco zniesmaczona, bo to bank wystąpił z ofertą i ze strony banku, podobno nie było przeciwwskazań. Jednak, kilka dni później zadzwoniła pracownica innego banku - PKO BP, w tej samej sprawie (mam kilka kart, różnych banków, nie lubię wiązać się z jednym podmiotem, lubię mieć porównania). W PKO BP, też zaoferowano mi podniesienie limitu (do większej kwoty niż oferował Santander), zweryfikowano dane i aktualny stan aktywności zawodowej, znów umowa cywilno prawna nie była przeszkodą i w ciągu 5 dni limit mi podwyższono. Ten fakt skłonił mnie do tej niepochlebnej opinii o banku Santander Consumer, którą wcześniej, po sms-ie zaniechałam. Nie ma dla nich znaczenia nienaganna historia relacji (kilkanaście lat), nie ma dla nich znaczenia uczciwość klienta i nie wiem, co ma dla nich znaczenie, bo o jakimkolwiek szacunku, mówić nie można (z mojego punktu widzenia/odczuć). Zabiegają, obiecują, zachęcają, nawet jakieś nadzieje wzbudzają, a na końcu, bez uzasadnienia odmawiają, zachowują się jak pospolici ankieterzy, podstępnie gromadzący aktualne dane. Albo ten bank się kończy i chce zarabiać na handlu danymi, albo są inne, bliżej mi nieznane aspekty tych działań. Konkurencja, na rynku produktów bankowych jest ogromna. ”Rozwód” można wziąć z każdym, więc poczekam na dogodną, bez - opłatową okazję i zrezygnuję z ich karty, jedna w tą czy w tamtą stronę to dla mnie żadna różnica, a oni zapewne, ubytku jednego klienta nie zauważą, choć bank to klienci i każdego należy traktować poważnie. Gdyby mnie ktoś pytał np., ”jaki bank bym poleciła”, usłyszałby na pewno odpowiedź, – jakiego banku nie polecam. Dwa banki w tym zestawieniu, taka sama oferta, takie same działania i Santander Consumer – daleko w tyle, nie dorównuje PKO BP, nie zasługuje nawet na sąsiedztwo rankingowe, wg tej jednej relacji ze mną. Wyciągnęłam wnioski – Santander Consumer nie uznaje przeszłych, nienagannych relacji (nawet, nie raz kredyt u nich miałam), więc moje zadowolenie z przeszłych relacji – uznaję za niebyłe, liczy się to, ”co tu i teraz”, a ”teraz” było przykre i zasługuje na dogłębną krytykę z mojej strony.
Choć Rumianek jest sklepem zielarskim, ma w ofercie duże zróżnicowanie, oprócz ziół i przypraw, także kosmetyki, artykuły dziecięce i niektóre specyfiki lecznicze, rozmieszczone w grupach asortymentowych. W dniu 13 lipca tu zajrzałam, bo potrzebne i były pewne zioła. Zastałam tu 2 panie, które z wielką uwagą ”podchodziły” do potrzeb kupujących. Kiedyś był tu dostojny, elegancki pan, który swoją osoba, jakby takiej, elitarnie przyjemnej powagi dodawał obsłudze. Teraz jest tutaj, też bez zarzutów, ale przedtem było to, co innego. Panie były miłe i grzeczne, trochę nie za bardzo zorientowane i szukanie ziół zajmowało trochę czasu jednej z nich, widać było, że nie ma jeszcze pełnego rozeznania. Ogólnie, jednak bez zastrzeżeń.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.