Ostatnio byłam w Jubilacie na zakupach wczoraj, ale robię tam zakupy codziennie, więc moje obserwacje mają charakter oceny całościowej.
Ten sklep rodzaj skansenu rodem z PRL. Zarówno jeśli chodzi o wystrój, jak i zachowanie personelu. Najgorsze wrażenie robią kasjerki. Przy kasach zawsze jest kolejka. Kasjerki mają znudzony i mało uprzejmy wyraz twarzy. Nie radzą sobie z obsługą terminali do płacenia kartą. Płacenie kartą trwa długo, ponieważ kasjerki dodatkowo notują w zeszycie każdą transakcję za pomocą karty płatniczej. Jak są problemy z połączeniem poprzez terminal, to wprowadzają nerwową atmosferę, klient czuje się mało komfortowo, ponieważ kasjerka daje mu do zrozumienia, że coś jest nie tak" z jego kartą.
Część spożywcza jest czynna całą dobę, co jest plusem sklepu. Ale jednocześnie minusem jest to, że w tej części kratami są oddzielone strefy, gdzie nie można wejść w porze nocnej - w ten sposób jest np. oddzielona część, gdzie kupuje się pastę do zębów, czy płyn do mycia naczyń - jest to irytujące, ponieważ nie można kupić produktów codziennego użytku.
Po sklepie krążą ochroniarze z groźnym wyrazem twarzy, co robi negatywne wrażenie. ci sami ochroniarze nie interesują się niestety częścią monopolową, która jest na froncie sklepu i jest czynna całą dobę. W tej części monopolowej można też kupić papierosy - zwykli klienci stykają się tam z osobami "pod mocnym wpływem alkoholu". Pijani kliencie często są zaczepni i wszczynają awantury, ochroniarze nie reagują i nie próbują uspakajać takich osób, przez co reszta klientów jest narażona na niezbyt miła atmosferę.
Jedynym plusem sklepu jest doskonała lokalizacja i to, że część spożywcza jest czynna całą dobę i że w tej części jest spory asortyment. Myślę, że sklep ten bardzo marnuje swój potencjał handlowy.
Niepubliczna placówka oświatowa Speak Up, której jestem studentem zapewnia wysoką jakość usług. Uczniowie tej szkoły traktowani są poważnie, mogą w każdej chwili zasięgnąć niezbędnych im informacji zarówno u konsultanta czy też u nauczycieli lub w recepcji. Szkoła oferuje przejżyste warunki umowy. Obsługa jest miła i uprzejma. Wchodząc do szkoły już od progu wita nas uśmiechnięta recepcjonistka, która jako pierwsza nawiązuje z nami rozmowę pytając o cel wizyty.Następnie krok po kroku udziela nam żądanych informacji, zapisuje na zajęcia, rezerwuje terminyitp. Wszystko w szkole wydaje się być perfekcyjnie zorganizowane i dostosowane do różnych potrzeb i wymagań. Personel jest życzliwy, zawsze służy pomocą. W szkole wyraźnie odczuwa się przyjacielską, bezstresową atmosferę, co sprzyja łatwości przyswajania wiedzy.
Wczoraj wchodząc do urzędu pocztowego maiłem zamiar wysłać list polecony. Godzina była dość późna, więc nie spodziewałem się tłumów interesantów. Przy wejściu na okazałą salę obsługi klienta wziąłem numerek z automatu i zająłem miejsce na wygodnej kanapie, która stała na wprost jednego z dwóch otwartych stanowisk do obsługi. Zgodnie z numeracją byłem 4 w kolejce. Trochę to było dziwne, dlatego, że w sumie było 3 interesantów, a 2 czekało do sąsiedniego otwartego stanowiska. Czas oczekiwania umilałem sobie czytaniem gazety. Po drugim artykule, zrozumiałem, że ilość otwartych okienek i ilość klientów do obsługi jest myląca. Przez 25 minut nie zmieniło się nic. Pracownica z jednego stanowiska przychodziła i wychodziła, i tak w kółko, ciekawe, że na porannej i popołudniowej zmianie nie ma takich praktyk. Sprawdzałem. Po 30 minutach poszedłem do automatu, który drukuje numerki i wziąłem inny, oznaczony innym symbolem, pozwoliło mi to stać w dwóch kolejkach jednocześnie. Uznałem, że jest to jedyny sposób nie wdając się rozmowę. Po ok. 5 minutach załatwiłem swoją sprawę. Nie tylko coś tu nie gra, tu całość odbiega od standardu.
Do sklepu sieci Netto udałem się zachęcony promocją, o jakiej dowiedziałem się z gazetki reklamowej. Niestety poważnym problemem okazało się zlokalizowanie sklepu. W gazetce nie ma żadnych adresów lokali sieci, znajdujących się choćby w rejonie. Klienci są odsyłani do strony internetowej. A przecież nie każdy Internet ma…
Po zlokalizowaniu sklepu udałem się w nadziei, że promocja mnie nie ominie. I nie zawiodłem się. Wszystko znalazłem tak jak w reklamówce. Zgadzały się i towar, i cena. Dodatkowo ceny były duże, widoczne, w miarę odpowiednio ułożone względem towarów, których dotyczyły (choć też nie zawsze). I to w sumie wszystkie atuty sklepu, jakie dostrzegłem.
Niestety lokal nie wzbudził we mnie pozytywnych uczuć. Z zewnątrz jest dobrze oznakowany. Jednak osoba chcąca dostać się do środka natrafia na dwie pary rozsuwanych automatycznie drzwi. Wejściowe i wyjściowe. Jedne od drugich odróżnia jedynie(!) mała naklejka w kolorze zielonym, informująca, że to są te właściwe czyli wejściowe, drzwi. Niestety te wyjściowe nie posiadają dosłownie żadnego oznakowania. Zresztą to nie jedyne tego typu zaniedbanie. Wyprzedzając nieco wypadki powiem, że stojąc przy kasie zostałem zaskoczony informacją, która przez przypadek rzuciła mi się w oczy. Była to kartka informująca, że drzwi ewakuacyjnych nie należy otwierać. Oczywiście była to instrukcja napisana odręcznie, krzywo, nieładnie. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że na drzwiach brakowało jakiejkolwiek innej informacji, że te właśnie drzwi są tymi ewakuacyjnymi…
Sklep ma dość dziwny układ wewnętrzny. Wejście i kasy tworzą jakby jedno pomieszczenie, kiedy hala z towarem drugie. Oddziela je duże zwężenie, mające formę grubej ściany. Właściciel zakamuflował to, lub raczej chciał zakamuflować, zastawiając ścianę półkami z gęsto ustawionym towarem. Efekt wyszedł dość dobry. Tym bardziej, że przejście pomiędzy oboma częściami sklepu pozostało szerokie i nie tamuje ruchu klientów.
Jednak mankamentem sklepu pozostało ustawienie towarów. Wszakże produkty są podzielone na działy, a ich oznaczenia są dość dobrze widoczne i czytelne, to estetyka miejsca pozostawia wiele do życzenia. Mnie na wejściu uderzył bardzo negatywny, powtarzający się w każdym przejściu widok. A były nim brudne podłogi. I nie chodzi nawet o to, że były nieumyte. Wokół stoisk leżało dosłownie wszystko: papierki, resztki folii, opakowań, a nawet produktów spożywczych. Nie było także osoby, która zajęłaby się sprzątaniem tego bałaganu.
W czasie wizyty na terenie sklepu znajdowały się cztery osoby z personelu sklepu. Jedna pani (J., wiek 24 – 30) wykładała własnoręcznie całe zgrzewki piwa na odpowiednie stoisko. Kolejną osobę dostrzegłem w dziale papierniczym. W końcu dwoje obsługiwało kasy. A właściwie pani L. (wiek 42 – 48 lat) obsługiwała klientów, a mężczyzna (wiek 24 – 30, bez identyfikatora), kończąc widocznie zmianę, opuszczał stanowisko i skierował wszystko do tej jedynej otwartej jeszcze kasy. W ten sposób powstała szybko spora kolejka. Pracownicy ubrani byli w brzydkie, szare i powyciągane firmowe koszulki. Byli dość mili, zwracali się do klientów z życzliwością, brakło mi jednak takich podstawowych zwrotów jak „Proszę” i „Dzień dobry”.
Patrząc całościowo sklep wypada źle. Wiele elementów musi zostać w nim poprawionych.
Hostel należy do jednych z najtańszych w mieście. I co za tym idzie, proponuje swoim klientom niski poziom usług. Oznakowanie lokalu jest bardzo słabe. W środku hostel wygląda też źle. Straszą stare schody, pamiętające chyba pełnię PRL. Ściany pomalowane są ładnie, ale farba jest już nieco wyblakła. Wreszcie warunki noclegowe – te są iście „studenckie”. Pokoje są różne, 2-, 3-. 4- osobowe. Jednak wszystkie podzielone są na grupy. W jednej znajdują się średnio 4 pokoje, połączone jednym korytarzem. Na taką grupę przypadają dwie kabiny wc (w tych, z których przyszło mi korzystać, jedne drzwi nie posiadały wewnętrznego zamka – każdy mógł więc w każdej chwili wejść…). Papier toaletowy, z braku odpowiedniego uchwytu, ustawiony był bezpośrednio na spłuczce. Światło do kabin znajdowało się na korytarzu. W takiej grupie znajdują się też dwie kabiny prysznicowe. Obie w jednym pomieszczeniu, odgrodzone od siebie wyłącznie ścianą działową, bez zasłon, bez wieszaków na ręczniki ani miejsca na ubranie… w takiej grupie jest też aneks kuchenny ( rzeczywistości część korytarza). Znaleźć w nim można czajnik elektryczny, szafkę (z dwoma kubkami i talerzami) oraz lodówkę na ewentualne własne zapasy. W korytarzu znajdują się dwie malutkie umywalki.
Pokoje wyglądają pod tym względem dość ładnie. Są odmalowane. Łóżka nie skrzypią. Brakuje jednak zasłon w oknach wychodzących na ulicę. Nie ma też szaf, a jedynie wnęka z półką i kilkoma wieszakami na rurze, imitujących komodę bez drzwi… I tylko osobny zamek w drzwiach działa jak powinien.
Pracownicy, jeśli już to zajmują się tylko wydawaniem kluczy. Nie są zbyt uprzejmi i kulturalni. Na ladzie mają komputer, który całkowicie zajmuje ich uwagę. I tylko wizyta nowych klientów odrywa ich na dłużej od ekranu. Jak więc widać hostel, może i tani, ale i jakość usług w nim marna.
Moja dzisiejsza wizyta na stacji ORLEN pociągnie za sobą konsekwencje w postaci co najmniej jednego straconego klienta. Wyjaśniam dlaczego. Miałem na koncie określoną ilość pieniędzy, poprosiłem placowego o zatankowanie za kwotę nie większą niż to co mam na koncie. Oczywiście okazało się to być dużym problemem i płacąc musiałem dokonać transakcji mieszanej, część zapłaciłem kartą a część gotówką (dokładnie 2 grosze). Ale to jeszcze nic, jakoś bym to przebolał bo obsługa była miła. Daję moją lojalnościową kartę aby Pani obsługująca mnie nabiła na nią punkty i słyszę, że nie można tego zrobić (wyskoczyło Jej jakieś okienko na monitorze). Pytam się w takim razie co może być tego przyczyną albo gdzie mogę o to zapytać, usłyszałem odpowiedź – nie wiem. Mimo, że miałem na karcie tyle punktów aby odebrać jakaś nagrodę, zniszczyłem kartę i wyrzuciłem ją do kosza. Nigdy więcej nie zatankuje swojego samochodu na stacji ORLEN, chyba że będzie to jedyna stacja w promieniu 100 kilometrów. Nie rozumiem, dlaczego osoba obsługująca klientów nie potrafi udzielić tak prostej informacji. Nie rozumiem też jak to jest możliwe, że nagle jest odmowa „nabicia” punktów na kartę ot tak. Jedyny pomysł jaki mi przychodzi do głowy to taki, że przy realizacji poprzedniej nagrody na innej stacji ORLENU w Dębicy przy ulicy Kościuszki 28, pracownik popełnił jakiś błąd. Odradzam stacje tego koncernu. Myślę, że ceny ani jakość obsługi nie są na tyle konkurencyjne abym żałował tej decyzji.
Po pierwsze doskonała lokalizacja punktu, (głównie są to stacje metra i inne ciągi komunikacyjne o dużym przepływie ludzi a tym samym potencjalnych klientów).W odniesieniu do porannej wczesnej pory w pełni usatysfakcjonowała mnie kanapka i mocna, zaskakująco poprawnie zaparzona kawa, w promocyjnej bardzo atrakcyjnej
cenie 1,50zł i to drugi pozytywny punkt tych ,,śniadaniowych,, zakupów,, Trzecim czynnikiem który pozwala mi na pozytywną ocenę wizyty w punkcie sieci ,,1 Minute ,, jest wysoki
poziom etyki handlowej sprzedawcy który był miły, pogodny i uśmiechnięty oraz zaznajomiony z asortymentem jak również nie zapomina o słowach przywitania.
I tak choć weszłam tam kupić hod- doga, których jeszcze nie było i nic nie wskazywało ażeby wkrótce były gdyż opiekacz do parówek był pusty i nie zauważyłam innych naszykowanych półproduktów do jego przygotowania, to mimo to jestem bardzo zadowolona i w pełni usatysfakcjonowana z dokonanego, choć trochę przypadkowego wyboru tego lokalu.
Wybrałam się do Tesco głównie po warzywa i świeże bułki. Tradycyjnie brak koszyków przy wejściu i długa wędrówka do ostatniej kasy, żeby go zdobyć i móc rozpocząć zakupy. Czy to naprawdę taki problem, żeby ktoś raz na jakieś 10 minut przeniósł tę górę koszyków w okolice wejścia? Naprawdę znacznie by to przyspieszyło robienie zakupów, nie mówiąc już o podwyższeniu zadowolenia klientów. Reszta była ok tzn. asortyment i ceny warzyw przyzwoite, zdziwiła mnie tylko trochę wysoka cena włoszczyzny - 2,99 zł za tackę to chyba trochę dużo. Trochę ciężko było się dostać do marchewki, ponieważ tuż przed nią ustawiona została piramida z pojemników z ziemniakami i trzeba się było trochę pogimnastykować. Bułki śweiże i cieplutkie. Przy kasie jak zwykle miło, szybko i z uśmiechem. Gdyby nie te kosze a raczej ich brak byłoby super.
Full Market to sklep kryjący się pod szyldem sklepów sieci „Nasz Sklep”. Lubię ten sklep ze względu na niskie ceny. Mają wyższe ceny tylko od dwóch typów sklepów w moim mieście, sieci dyskontów Biedronka oraz marketów A&K. Jeśli weźmie się jednak pod uwagę choćby ilość sklepów oraz powierzchnię handlową to trzeba przyznać, że ceny oferowane przez Full Market są chyba na progu rentowności. Mimo niewielkiej powierzchni tych sklepów, asortyment jest bardzo szeroki. Powiedzieć trzeba, że nie ma wielkiego komfortu zakupów ze względu na małe przestrzenie pomiędzy regałami, ale coś za coś. Lubię ten sklep również ze względu na bardzo miłą obsługę, w większości przypadków byłem nią niemal zachwycony. Ostatnio było jednak nieco inaczej. Nauczony już wcześniejszymi doświadczeniami dotyczącymi „procedur” zakupu denaturatu (nie jest dostępny na sali sklepowej ze względu na okolicznych smakoszy tego zacnego trunku), nie rozglądałem się nawet po sklepie, od razu poprosiłem sprzedawczynie aby przyniosła z zaplecza dwa. W tym momencie nastąpiła konsternacja, Pani się chwile zawahała, zapytała koleżankę czy jest jeszcze denaturat. Robiła to w taki sposób, że nie dało się nie odnieść wrażenia, iż zrównała mnie z okolicznym „elementem”. Gwarantuje nie wyglądałem w tym momencie jak menel. Na szczęście, koleżanka, której się ta Pani zapytała o denaturat, kojarzyła mnie z wcześniejszych zakupów w tym sklepie, dzięki czemu udało mi się dokonać zakupu.
Dyskont Biedronka, jestem bardzo niemile zaskoczona brakiem estetyki sklepu, porozrzucanych towarów, brudnej podłogi , walajacych się worków i papierów, przed wejściem przy kołowrotku zapełniony kosz na zużyte baterie, braki w towarze, puste półki. Dodatkowo przez 20 minut mojego pobytu w sklepie na środku stał kosz zakupowy przepełniony kartonami i papierami koło chleba. Pracownice sklepu bez identyfikatorów. Ogólnie całość oceniam bardzo negatywnie. Porównując do innych dyskontów tej firmy w moim mieście ten wypada fatalnie. Czas na zmiany, całość budzi raczej odrazę i niechęć do robienia tam zakupów.
Tym razem moje co tygoniowe zakupy postanwiełem zrobić w średzkim oddziale Lidla. Sklep wewnątrz wygląda monotonnieale za to jest tam zawsze czysto. Jednak Lidl posiada kilka niezaprzeczalnych atutów. Przedewszyskim niskie ceny i nie najgorsza jakośc produktów może poza wyjatkiem wędlin, które zdecydowanie kupić gdzieś indziej. Asortyment jak to przystało na niemiecki sklep zasługuje na pochwałe. Dużo produktów i jest z czego wybierać. Ceny także jak już wspominałem niskie. Obsługa jak to w tego rodzaju sklepu nie razi aktywnością i oddaniem. Raczej zamiast szczerego usmiechu znajdziemy posepny wyraz twarzy kasierki. Ale jak to się mawia coś za coś. Nie chodzi się przecież do sklepu oglądać uśmiechów aczkolwiek te umilają zakupy. Gdyby nie posępna atmosfera zakupy robiło by sie tu o wiele milej.
Staram się o kredyt hipoteczny , więc zaczęłam od wizyt w bankach aby wybrać najkorzystniejszą dla siebie ofertę. Wzięłam dzień wolny, jest kilkanaście banków które w ten dzień musiałam odwiedzić ( listę banków które oferowały dobre promocje mialam już przygotowaną ) City Bank był chyba 7 bankiem który odwiedziłam i tam przeżyłam szok... Gdy poprosiłam o doradcę z którym mogłabym porozmawiać na temat kredytu hipotecznego wszyscy pracownicy zaczęli patrzeć jeden na drugiego aby '' zepchnąć '' tę rozmowę na swojego kolegę.. ponieważ nikt nie zgłosił się na ochotnika '' wkręcili '' w to swojego kolegę który w tym czasie rozmawiał przez telefon ( była to rozmowa prywatna ) poprosili abym poczekała aż kolega skończy rozmawiać ( moje oczekiwanie trwało ok 10 minut ) jeszcze raz powtórzę że była to rozmowa prywatna!!! po tych 10 minutach zostałam zaproszona do biurka doradcy ( brak krzeseł ) rozmawiałam o kredycie hipotecznym na stojąco ! Doradca wrzucił wszystkie informacje do kalkulatora poczym podał kwotę raty. Kiedy zapytałam jaka jest marża a jakie oprocentowanie doradca się zaczerwienił i nie potarafił odpowiedzieć na moje pytanie , doradca powiedział że wszystko jest wliczone w ratę. Szok pracownik banku nie potrafił podać procentowych wyników. Poczułam się jak intruz. Brak jakiejkolwiek wiedzy u pracownika Banku.
Ocena sklepu internetowego - jakość wykonania strony dobra, intuicyjna obsługa, czytelność na dobrym poziomie, duży wybór, ceny towarów wg porównywaki ceneo należą do jednych z niższych, do tego program lojanościowy Payback.
Szanowny Panie Robercie.
Dziękujemy za pozytywną ocenę naszej strony internetowej.
Zachęcamy do skorzystania z oferty www.mixelectronics.pl!
Nie podobają mi...
Nie podobają mi się zmiany jakie zostały wprowadzone w serwisie aukcyjnym ALLEGRO.PL. Nie tak dawno kompletnie zmieniono wygląd serwisu co moim zdaniem negatywnie wpłynęło na jego funkcjonalność. Wyszukiwarka przedmiotów została zmieniona na dużo gorszą, trafienia są mniej precyzyjne. Całość zaczęła działać o wiele wolniej. Nie mam szybkiego łącza bo tylko 1mb, ale inne strony internetowe działają mi płynnie, nawet filmy buforują się dość szybko. ALLEGRO za to praktycznie nie da się używać. Dawniej była opcja umożliwiająca obejrzenie wszystkich przedmiotów oferowanych przez innych użytkowników na jednej stronie, teraz już nie ma. Skoro zaryzykowano tak rewolucyjne zmiany to można było pozostawić użytkownikom serwisu wybór, czy chcą ALLEGRO po, czy przed zmianami.
Sklep prezentuje się przyzwoicie. Wszakże przejścia między regałami są wąskie i klient musi podążać wytyczoną mu przez właściciela sklepu trasą – wszelkie przejścia między półkami są zablokowane barierkami (!) – to jednak jakość usługi stoi na odpowiednim poziomie. W czasie mojego pobytu w sklepie znajdowało się w nim kilka pracownic w różnym wieku. Wyróżniały się one od klientów specyficznym, jednolitym dla wszystkich strojem firmowym. Część z nich obsługiwała klientów przy kasach. Reszta dbała o porządek i uzupełnianie braków na półkach. Dlatego też w sklepie nie było kolejek, a i towar na stoiskach prezentował się dość ładnie. W kilku miejscach brakowało cen. Przydałoby się lokalowi także wyraźne oznakowanie działów poszczególnych działów – bez tego klient gubi się w różnych regałach. Może i pomocą jest tu wytycznie mu trasy przejścia przez sklep – nie można w takim przypadku ominąć (chyba że przypadkiem lub przez gapiostwo) jakiegoś działu. Jednak metoda ta przypomina kierat a nie współczesny kapitalistyczny sklep. Wprawdzie klienci nie kręcą się w różnych kierunkach i nie wchodzą sobie w drogę, ale też i wyprzedzenie kogoś wolniejszego w wąskich przejściach jest bardzo utrudnione. Nie mówiąc już o pomyśle zrobienia szybkich zakupów. W tym przypadku to prawie że nieosiągalne. Czystość sklepu nie budzi zastrzeżeń. Można je mieć za to do pań z obsługi. Znają (o zgrozo!) jedynie podstawowe zwroty grzecznościowe, a i te tylko w ograniczonej liczbie. Dzień dobry, do widzenia, czym mogę służyć, jak można pomóc to zwroty, które powinny padać z ust każdego sprzedawcy. W tym sklepie ich zabrakło. Stąd też niska ocena.
Przed sklepem duży parking. Nie miałam problemu z zaparkowaniem. Chciałam wejść na małe zakupy, lecz zauważyłam że w sklepie nie ma małych koszyków. Weszłam bez wózka. Przy wejściu ulotki. Towary świetnie poukładane. Zauważyłam braki w stoisku z pieczywem. Był chleb i kilka bułek. Kierując się w stronę konserw pan ochroniarz poinformował mnie że w sklepie obowiązują wózki. Wyjaśniłam mu że przyszłam na małe zakupy, lecz ten tego nie zrozumiał. Wzięłam to co miałam wziąźć i poszłam do kasy. Tam kilometrowa kolejka, i jak zwykle jedna kasa otwarta. Przedemną stały 2 dziewczynki ok. 13 lat. Najprawdopodobniej emo sądząc po fryzurze i ubiorze. Kasjerka bez plakietki beszczelnie skomętowała ich wygląd. Gdy obsługiwała mnie nie powiedziała dzień dobry. Fatalnie.
Apteka mieści się w bardzo ładnym budynku i posiada ładny szyld, co zachęca klientów do wstąpienia do jej środka. Niestety wnętrze lokalu zawodzi. Przestrzeń dla klientów jest duża. W środku znajdują się dwie kasy, pracujące niezależnie, ulokowane dość daleko od siebie, co daje klientom poczucie wygody, pewnego komfortu i poczucia zachowania swoich zdrowotnych tajemnic.
Niestety już widok przeszklonych regałów pokazuje, że panie aptekarki mają zdecydowanie zbyt mało miejsca dla siebie. Ich przestrzeń wydaje się wizualnie być bardo ograniczona. Leki ustawione są bardzo ciasno. U klientów sprawia to wrażenie nieumiejętności zagospodarowania przestrzeni. W efekcie estetyka miejsca bardzo cierpi i zniechęca. Tym bardziej, że punkt w czasie mojej wizyty miał pewne problemy z oświetleniem i w środku było ciemniej niż na dworze.
Aptekarka (wiek 48 – 54 lata) była uprzejma. Udzieliła wszelkich odpowiedzi na moje pytania i już gotowała się do sprzedania mi leku, kiedy zniechęcony ceną odmówiłem zrobienia zakupu, co bardzo ją zdziwiło. Zaskoczenie było pełne i wymalowało się czytelnie na jej twarzy razem z wyrazem niedowierzania. Całość stworzyła niemiłe wrażenie. Nie wiem dokładne dlaczego – przecież dzisiejsze apteki działają tak jak sklepy, w których cena odgrywa ważną rolę w procesie podejmowania decyzji konsumenckich – jeśli gdzieś indziej mogę kupić coś taniej, to zrobię to w takim właśnie miejscu, a nie tam, gdzie jest bliżej lecz drożej. Apteki często o tym zapominają.
Nie odwiedzam często tego marketu al ze względu na rzeźnika jaki się w nim znajduje zdarza mi się. Dziś byłam na markecie i oprócz tego ze panuje tam bałagan i chaos. Działa jedna kasa, więc obsługa pozostawia wiele do życzenia. Spieszą się kasjerki, rzucają produktami. Jeszcze nie spakuję swoich produktów a już mam je wymieszane z produktami następnego klienta.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.