Wczoraj byłem w sklepie new yorker, po wybraniu kilku rzeczy udałem się do kasy. Pani obsługiwała bardzo miło z uśmiechem, ale niestety żuła gumę do żucia.Nie jest to estetyczne rozmawiać z klientem i żuć gumę do żucia.
Wczoraj o godz 6:20 miałem jechać z Biecza do Krakowa. Delikatesy Centrum otwarte są od godz 6:00 .Chciałem kupić jakieś napoje i jedzenie na drogę .Przed sklepem bylem o godz 5:55.W sklepie było ciemno a na gorze słychać było kilka pracownic .Minęła godzina 6:00 a sklep nadal bym nie otwarty.o godz 6:10 bylem już bardzo zły i zawołałem na górę czy sklep będzie otwarty i od której pani odezwała się, że musi dokończyć pić kawę.Zdarzało mi się to już kilkakrotnie. Po co na sklepie pisze ze jest otwarty od godz 6:00 skoro nigdy nie jest otwierany na czas??
W dniu 19.08.08.tankowałam paliwo na stacji Orlen przy ulicy Gliwickiej,był również podjazdowy chodził sobie swobodnie po terenie stacji do mnie nie podszedł po zatankowaniu paliwa poszłam do kasy a przy kasie nie dość, że nie powiedzieli dzień dobry, to osoby za kasy wyglądały strasznie, koszule wygniecione bez identyfikatorów, nie zostałam poproszona o kartę na punkty a jeśli chciałam naliczyć punkty to już nie można, tak mi powiedziano, paragonu nie dostałam a nawet reszty te 2grosze nie mogli wydać, bo nie mają tak powiedzieli oczywiście jeszcze za kasą chodziła jakaś kobieta i krzyczała na pracowników na sklepie, ogólnie był bałagan, a idąc do toalety, to brudne sedesy lustro umywalka a już o podłodze nie wspomnę no i oczywiście brak papieru i ręczników papierowych.Często byłam na tej stacje i byłam jej klientką, ale od kiedy zmieniono szefa to ta stacja się pogorszyła i nie warto ją już odwiedzać.To są moje obserwacje i bardzo dziękuje i pozdrawiam.
Miła, młoda, szybka obsługa. Na bieżąco czyszczono miejsca przesiadywania. Kelnerki w zasięgu ręki i łatwo dostępne. Osobiście uważam, że sheesha była napełniona gorszej jakości smakowym tytoniem. Dostępność płatnościami kartą bardzo ułatwiła mi zapłatę.
Atutem tutejszej wizyty było to, iż zostałem zapytany o wiek, kupując alkohol. Minusem są stare i zepsute owoce na półkach. Sklep jest duży, zauważyć można lekki chaos na półkach. Podłogi czyszczone bez przerwy.
Niezwykle miła obsługa: bileterzy chętni do pomocy, sprzedawcy smakołyków nie szczędzą sprzedawanych rzeczy. Zaletą są czyste toalety. Samo kino, atmosfera i dźwięk bez zarzutów. Sprzedawca biletów przepuścił moją koleżankę mimo, iż nie miała legitymacji szkolnej. Uznaje to za neutralne.
Po wejściu do sklepu, można było zauważyć średni ruch (ok 30 klientów). W drodze do działu z wędliną, zwróciłem uwagę na mijane po drodze półki. Towar, który się tam znajdował był estetycznie poukładany. Po podejściu do działu z wędliną, zauważyłem, że jest wymieniana szyba na ladzie, gdzie znajdują się sery. Paleta na której znajdowała się nowa szyba, przeszkadzała w ustawieniu się do kolejki. Po zakończeniu zakupów na dziale mięsnym, skierowałem się do półek z nabiałem. Niestety, tam także były ustawione ze 3 palety, które przeszkadzały w dojściu do półek. Po paru minutach, skierowałem się do kasy. Obsługa przy kasach była bardzo sprawna oraz miła. Po podejściu do kasy zostałem przywitany przez kasjerkę. Kasjerka pomagała ułożyć zakupy w reklamówce. Po wydaniu reszty, kasjerka podziękowała za zakupy i zapraszała ponownie.
Fachowa i bardzo miła obsługa w/w apteki,doradzi pomoże w wyborze odpowiedniego leku.A szczególnie Pani Kierownik tejże apteki, chociaż Panie Magister tez bardzo miłe i "fachowe".
Wizyta w punkcie Plus w Galerii Biała celem zapoznania się z ofertą, jaką proponuje mi Plus w związku z kończącą się we IX.2008 umową abonamentową. Wygląd punktu: bardzo dobry. Lokal jest przestronny, b. czysty, telefony i akcesoria są bdb wyeksponowane i opisane. Pierwszy kontakt: po ok. 1 minucie zostałem zauważony, sprzedawca przywitała mnie i zaprosiła do biurka.
Rozmowa handlowa:
Przedstawiłem cel swojej wizyty i moje oczekiwania. Po sprawnej weryfikacji moich danych przedstawiła mi 3 warianty oferty.
Na zakończenie wstała i pożegnała się ze mną.
Przed kasa kilka osób a Pani, która zamieniała się zmiana dyskutowała z koleżanką na temat klienta cytuje "jakiś jełop", który domniemam był wcześniej.
Na moją negatywną ocenę wpłynęło zachowanie kasjerki. Podczas płacenia za zakupione produkty wydano mi "resztę". Wśród banknotów znalazła się 10-cio złotówka, której stan i wygląd wzbudził moje zainteresowanie. Odmówiłem przyjęcia banknotu i poprosiłem o inną 10-cio złotówkę. Otrzymałem odpowiedź, iż nie mam prawa do tego oraz, że skoro kasjerka przyjęła od kogoś ów banknot to teraz musi go wydać dalej. Obstawałem przy swoim i poprosiłem o rozmowę z kierownikiem sklepu. Ten niestety był nieobecny. Po kolejnych wymianach uwag, wymieniono mi banknot a paragon fiskalny rzucono na podłogę.
Wizyta w Cinema-City w Centrum Handlowym Sadyba Best Mall w Warszawie przy ulicy Powsińskiej. Data wizyty – 19 sierpień 2008 r. w godzinach między 20:00 a 22:30. 18 sierpnia 2008 r., dzień wcześniej, wieczorem około godziny 21.30, weszłam na stronę www.cinema-city.pl. Strona otworzyła się dość szybko, tylko niektóre grafiki jeszcze się ładowały. Rozejrzałam się i po dość długim czasie dostrzegłam możliwość wyboru lokalizacji. Miejsce w prawym górnym rogu jest dobre, ale powinno być bardziej wyróżnione. Baner reklamujący filmy nad głównym menu przytłoczył wszystkie inne elementy na stronie. Wybrałam lokalizację i zaczęłam oglądać repertuar. W końcu wybrałam film „Angielska robota” i zaczęłam dokonywać rezerwacji biletu na 19.08.2008, na godzinę 20.15. Na końcu była prośba o podanie danych i e-maila. Dane były obowiązkowe. Myślałam, że e-mail jest potrzebny do wysłania potwierdzenia rezygnacji, ale zdziwiłam się kiedy nic na e-mail nie otrzymałam. Po co w takim razie był potrzebny mój adres? W dobie ochrony danych osobowych wydało mi się to dziwne i czułam się wykorzystana. Kino może teraz przetwarzać moje dane i wykorzystywać je. Ale inaczej nie mogłabym dokonać rezerwacji. Po wejściu na teren multipleksu udałam się do kas. Hol był przestronny. Kręcili się po nim pracownicy i zmieniali wystrój. Jeden stał na drabinie. Nie grała żadna muzyka. Była czynna jedna kasa. Nie było przy niej ludzi. W drugiej kasie siedziała też jakaś pracownica, ale wyglądała na zajętą wypełnianiem czegoś. Przed kasą na podłodze leżały jakieś zadeptane ulotki. Podeszłam do Pani w kasie, miała na imię Magda, była blondynką z długimi włosami spiętymi w koński ogon i miała około 24-26 lat.
Pani Magda powitała mnie. Była ubrana w białą koszulę i miała apaszkę i smycz firmową. Nie widziałam czy miała spodnie czy spódnicę, bo siedziała. Miała przypięty identyfikator. Powiedziałam, że mam rezerwację i podałam jej numer. Ona spytała o nazwisko. Mówiła do mikrofonu, ale odbiór był bardzo słaby – za głośny i przez to niewyraźny. Nie rozumiałam co do mnie mówi. Poza tym umieszczenie pracownika kina za szybą, odizolowanie się jak w okienku na poczcie nie było chyba dobrym pomysłem. To nie sprawia miłego wrażenia i psuje atmosferę. Po otrzymaniu biletu i reszty pieniędzy zapytałam jeszcze panią Magdę, co to za film, którego plakat wisiał za nią („Jak żyć”). Pani Magda odpowiedziała, że jest to dramat obyczajowy. Nic więcej nie dodała, nie uśmiechała się przy tym. Podziękowałam za informację i odeszłam od kasy. Następnie usiadłam na kanapie. Było ich kilka. Jednak kiedy zaczęli się schodzić ludzie, okazało się ich mało, jak na ilość miejsca, którą można było przeznaczyć na postawienie kanap. Odwiedziłam następnie snack-bar. Na podłodze, przy kasach było czysto, ale na ladzie po lewej stronie kasy szyba była zaklejona jakby rozlaną Coca-Colą. Była czynna tylko jedna kasa, nie było do niej w ogóle kolejki. Obsługiwała mnie pani Aga, wysoka brunetka z pasemkami. Miała identyfikator, białą koszulę. Nosiła czarne spodnie i apaszkę oraz smycz. Zostałam powitana, pani Aga wprost śmiała się do mnie. Nie wiem czemu. Poprosiłam o popcorn. Pani Aga zapytała, czy duży, średni czy mały. Odpowiedziałam, że jakiś duży. Ale ona nie zaproponowała mi zestawu mimo, że rozglądałam się po menu. W końcu sama dodałam, że może jeszcze coś do picia, na co ona zaproponowała zestaw: duży popcorn i duża cola i podała cenę. Zgodziłam się. Pani Aga uśmiechnęła się, podała mi zamówienie i przyjęła pieniądze. Otrzymałam odpowiednią resztę i paragon. Podziękowała mi. Usiadłam znów na kanapie. Miałam bardzo dużo czasu, bo rezerwację trzeba było odebrać 30 minut wcześniej. O 20 podeszłam do wejścia na teren sal kinowych. Stało tam trzech pracowników. Powitał mnie Wojtek. Spojrzał na bilet i powiedział, że mogę wejść, ale za co najmniej 10 minut. A była już 20:01. Po co więc tak wcześnie musiałam odebrać rezerwację? Moim zdaniem czas powinien wynosić 15 minut przed seansem, bo potem zbyt dużo czasu spędza się czekając. Usiadłam więc z powrotem na kanapie. Było coraz więcej ludzi, ale niestety nie mieli gdzie usiąść. Ekspozycja filmów na plakatach była bez zarzutu, jednak telewizory zawieszone na słupach, w których można by wyświetlać zwiastuny, były wyłączone. Jakiś pracownik zmieniał plakaty. W holu nie grała muzyka. W końcu ponownie podeszłam do pracownika w holu i podałam mu bilet. (Pracownik, pan Wojtek, miał czytelny identyfikator i był ubrany w czarne spodnie, białą koszulę. Nosił też krawat firmowy, ale miał jeszcze granatowy pulowerek). Spojrzał na bilet i powiedział, że projekcja mojego filmu będzie w sali 8, ale nie wskazał drogi. Znalazłam swoje miejsce w sali. Rozejrzałam się, było czysto. Na sali było słychać w tle cichą muzykę. Były to jakieś utwory podniosłe, jakby poważne. Niezbyt pasowały do miejsca. Słyszałam komentarze widzów, którym nie podobała się muzyka. Seans rozpoczął się punktualnie o godzinie 20.15. Przed filmem wyświetlono ponad 10 reklam i 3 zwiastuny filmów, a potem znowu kilka reklam. Natężenie dźwięku było momentami zbyt duże – na sali wręcz dudniło, ale potem podczas filmu były problemy z usłyszeniem niektórych kwestii. Jakość obrazu była bardzo dobra. W trakcie seansu paliły się na sali światła ewakuacyjne. Podczas projekcji i po jej zakończeniu nie było pracownika kina na sali. Po seansie nie mogłam udać się do toalety. Otwarte były wyjścia ewakuacyjne na dole Sali przy ekranie. Nie mogłam już wrócić do holu. Trochę dziwnie – jakby nie można było wyjść tędy, którędy się weszło. To nie robi dobrego wrażenia, kiedy trzeba wychodzić tylnym wyjściem. Zrobiłam swoje, kupiłam bilet, a potem mogę sobie już wychodzić tyłem, to złe podejście do klienta. Ogólnie wizyta była udana. Obejrzałam ciekawy film, jednak mam wrażenie, że kino ma taki odizolowany stosunek do klienta. Nie czułam się tam jak mile widziany gość. Nie było tej specyficznej atmosfery, jakiej oczekuje się w kinie. Sprawia to raczej wrażenie masówki.
Treść obserwacji usunięta na podstawie art. 14 ustawy z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. z 2002 r., Nr 144, poz. 1204 ze zm.).
Obsługa fatalna, nikt nawet nie przyniósł menu. Samemu trzeba było sobie przynieść a potem iść i zamówić. Jedzenie ohydne, mięso twarde, sałatki nieświeże. Jedynie bułka była zjadliwa.
Lokal bardzo ładny i czysty w środku, co nie dotyczy WC.
Market budowlany Bricomarche w Głogowie ma liczną grupę pracowników obsługi klienta. Pomimo dłuższego przebywania na dziale, nikt z obsługi nie zainteresował się potencjalnym klientem. Po podejściu do kasy i prośbie wywołania pracownika obsługi działu kasjerka uczyniła to przez mikrofon. Mimo tego żaden pracownik się nie pojawił. Próba znalezienia pracownika tego działu na terenie sklepu zakończyła się niepowodzeniem. Dopiero ponowienie wywołania przez system nagłaśniający wyszła pracownica z zaplecza. Wyraziła zdziwienie, że było takie wywołanie. Łącznie na dziale elektrycznym spędziłam na czekaniu około pół godziny.
Wraz z moim narzeczonym wybraliśmy się do optyka, by kupić okulary przeciwsłoneczne. Wybór nie był może zbyt imponujący (ok. 30 par okularów, 6 par okularów sportowych, na których nam zależało), ale sprzedawczyni od razu się nami zainteresowała jak tylko weszliśmy do optyka. Pokazała, gdzie znajdują się okulary, podawała każdą parę, którą mój narzeczony chciał przymierzyć, w sposób bardzo uprzejmy doradzała, czy okulary nie są zbyt duże jeżeli chodzi o oprawki lub szkła,podała wszelkie cechy okularów, które nie są widoczne na pierwszy rzut oka (moc filtra UV, obecność polaryzacji). Gdy zdecydowaliśmy się na zakup, jako gratis otrzymaliśmy bardzo przydatne etui na okulary oraz szmatkę do ich wycierania.
W dniu wczorajszym poszłam do hipermarketu Kaufland, by kupić korkociąg. Spotkało mnie tu pierwsze rozczarowanie, ponieważ korkociągi były rozmieszczone na terenie hipermarketu w 2 miejscach, w pierwszym, łatwiejszym do zobaczenia droższe - tylko 1 model, a w takim miejscu do którego niewiele osób zajrzy, troszkę tańsze-kilka modeli. Co więcej, przy droższym korkociągu nie było ceny i musiałam poszukać czytnika, by sprawdzić cenę, a czytnik był umieszczony kilka alejek dalej, co było moim zdaniem zdecydowanie Zbyt dużą odległością. Gdy już dokonałam wyboru poszłam do kas, a tu tylko 3 kasy czynne, osoby przy kasach obsługują je w sposób zdecydowanie zbyt wolny. Aby dostać się do kasy czekałam 8 minut. Wreszcie przeczytałam kod z korkociągu i wręczyłam pieniądze. Kasjerka podała mi resztę w tak niefortunny sposób, że 5 zł wpadło w szczelinę pomiędzy taśmą przy kasie a obudową kasy. Próbowała najpierw sama sięgnąć, ale nie była w stanie i powiedziała, że jeżeli chcę to mogę sama próbować. Poszłam do punktu obsługi klienta i wzięłam stamtąd linijkę, dzięki której udało mi się odzyskać monetę. Przy okazji okazało się, że było tam wrzucone kilkanaście monet, które tak jak moja wpadły w szczelinę. Zaznaczę, że nikt z obsługi nie próbował mi potem pomóc, musiałam klęczek na podłodze, żeby wyjąć monety. Nie zostałam nawet przeproszona za zaistniałą sytuację, a przyznam, że czułam się zażenowana tą sytuacją, gdyż pozostali klienci sklepu przyglądali się całemu zajściu. Oceniłam to zdarzenie na -1, ponieważ za to, że czekałam 8 minut i podeszłam jeszcze raz do punktu obsługi klienta otrzymałam 5zł, które sieć Kaufland oferuje klientom, gdy czeka się dłużej niż 5 minut w kolejce, a nie wszystkie kasy są czynne. Dziwi mnie to, że inni ludzie którzy także czekali tyle czasu co ja, albo i nawet dłużej, nie podeszli by odebrać to 5zł, które zgodnie z wywieszonym plakatem należało im się. Nie mogę tego kontaktu z firmą Kaufland zaliczyć do udanych.
Treść obserwacji usunięta na podstawie art. 14 ustawy z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. z 2002 r., Nr 144, poz. 1204 ze zm.).
Wchodząc do restauracji Sphinx powitała nas bardzo miła atmosfera lokalu i pracowników. Kelnerzy są bardzo mili i pomocni, już na wejściu podchodzą do klienta i pomagają w wyborze stolika, jak również polecają dania, wymieniając ich składniki. Stoliki jak i reszta lokalu jest bardzo czysta i schludna. Oceniam lokal najwyższą liczbą gdyż obsługa w nim jest na najwyższym poziomie.
W banku była w celu zapoznania się z kredytem gotówkowym w wysokości 4-5 tys. Na 18 miesięcy przy założeniu ze jestem osoba z średnim wykształceniem i zarobkami 1200 zł netto. Byłam w banku jedna z 10 klientów, ale 7 z nich stało do kasy a przy biurkach obsługiwano dwóch mężczyzn, czekałam około 5 minut i podszedł do mnie sam kierownik placówki i zaprosił do siebie, byłam mile zaskoczona, ponieważ otrzymałam bardzo wiele informacji przy minimum formalności (dowód osobisty), pan był gotowy zatrzymać wstępny wniosek jeśli przyjdę jeszcze tego samego dnia z zaświadczeniem o zarobkach. Oczywiście przyznano mi kredyt a nawet więcej niż przypuszczałam. Atmosfera bardzo miła, w tle muzyka , uśmiechnięty i chętny do pomocy personel. W placówce czysto i przyjemnie. Byłam bardzo dobrze potraktowana i przyjemnie się czułam będąc jedną z klientek.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.